W poszukiwaniu prawdy. Katastrofa smoleńska w relacjach dziennikarzy
— pod takim hasłem w siedzibie Stowarzyszenia Dziennikarzy Polskich odbywa się debata.
Zaproszenie CMWP SDP do udziału w dyskusji panelowej przyjęli: red. Anita Gargas, red. Ewa Stankiewicz, red. Marek Pyza, red. Marcin Wikło, red. Piotr Falkowski i red. Grzegorz Wierzchołowski. Prowadzenia spotkania podjęła się Jolanta Hajdasz , dyrektor Centrum Monitoringu Wolności Prasy SDP.
Dyskusję rozpoczęła Anita Gargas, która mówiła o tym, że wiele wątków nie zostało podjętych w debacie publicznej.
Widać było przecież, jak Rosjanie traktują wrak tupolewa, jak wtargnęli na teren, który powinien być pod ścisłą ochroną ze spychaczami, a wszystko pod pretekstem budowy drogi, która miała ułatwić przechadzanie się tam najważniejszym osobom w Rosji. (…) Szczątki tupolewa powinny być natychmiast zabezpieczone i przeniesione do hangaru, namiotu - tak wskazywali eksperci.
Inny problem - dlaczego w Smoleńsku nie było tłumaczy, dlaczego nie przyjechali tam raczej z ekspertami?
— zastanawiała się dziennikarka Telewizji Polskiej.
Jak dodawała Gargas:
Ekipa Donalda Tuska doskonale wiedziała, co rozgrywa się na zapleczu tragedii. Konkretne, precyzyjne wiadomości na temat tego, co robią Rosjanie, docierały do polskiej strony i nikt nie reagował
— podkreśliła dziennikarka, opisując, jak po ujawnieniu kolejnych faktów o 10/04 została zwolniona z TVP, a „Misja specjalna” zniknęła z anteny.
Następnie głos zabrał Marek Pyza, który wydarzenia ze Smoleńska obserwował z perspektywy dziennikarza Wiadomości TVP.
Byłem wtedy w Katyniu, najszybciej, jak tylko się dało popędziliśmy do Smoleńska. Byliśmy tam 30-40 minut po katastrofie. To, co wtedy mogło zrobić wrażenie to sprawność rosyjskich służb. Na miejscu była nie tylko straż, a teren był odgrodzony taśmami i kordonami milicjantów, ale i takie jednostki służb jak OMON. Próbowaliśmy dostać się do miejsca, ale to było wykluczone. Już wtedy zobaczyliśmy, jak bardzo oni strzegą dostępu do tego miejsca; by przypadkiem nikt nic nie zarejestrował. Tam opodal stał salon samochodowy. Weszliśmy tam, spotykając się z ogromną życzliwością Rosjan, którzy tam pracowali. Pozwolono nam wejść na antresolę, by cokolwiek sfilmować przez krzaki, drzewa. Nie miało to większego sensu, bo niewiele było widać, ale natychmiast pojawił się postawny, uzbrojony w maszynową broń funkcjonariusz OMON i przepędził nas stamtąd. (…) Przez kolejne pół roku pracy w TVP zajmowałem się głównie tym tematem. Na 20 materiałów w miesiącu około szesnastu-osiemnastu dotyczyło 10/04
— opowiadał Pyza.
Dziennikarz „Sieci” przypomniał też, że jego ostatnim materiałem w TVP był ten poświęcony listowi rodzin ofiar katastrofy smoleńskiej, które poprosiły premiera Donalda Tuska o spotkanie.
Premier zasugerował wtedy, że chodzi o odszkodowania. Nikt z rodzin nie chciał o tym rozmawiać, a premier to wrzucił do debaty. Pozwolono mi dokończyć ten materiał, w odróżnieniu od moich kolegów: Marcina Wikły, Bartka Wróblewskiego. Ówczesna szefowa Małgorzata Wyszyńska powiedziała, że nie widzi możliwości współpracy ze mną. Zapytałem: dlaczego? W odpowiedzi uzyskałem, że materiały są nierzetelne. Gdy pytałem, które konkretnie, to miano mi je pokazać… we wtorek. Ten wtorek nigdy nie nastał
— zaznaczył.
Następnie głos zabrała Ewa Stankiewicz.
Mówimy na tej konferencji o walce o prawdę przez dziennikarzy. Siłą rzeczy nie udało się zaprosić wszystkich, ale każdy z nas poniósł jakąś osobistą cenę za próbę poszukiwania tej prawdy. Chciałabym przywołać wszystkich tych, których tutaj nie ma, a którzy cenę zapłacili za to samo. Za próbę poszukiwania prawdy
— mówiła scenarzystka i reportażystka, wymieniając poszczególne inicjatywy medialne i społeczne, a także prywatne wysiłki wielu osób. Stankiewicz wspominała też swoje doświadczenie reportażystki z Krakowskiego Przedmieścia.
Grzegorz Wierzchołowski mówił o swoich doświadczeniach i wspomnieniach z okresu po tragedii smoleńskiej.
Efektem pierwszych dni pracy był artykuł zatytułowany: „Co zabiło polską delegację?”. Stawialiśmy tam podstawowe pytania: w jaki sposób doszło do rozczłonkowania samolotu, kto zlecił remont samolotu. Po tym artykule zaczęło zgłaszać się do nas wielu ekspertów i ludzi ze służb: wszyscy ci ludzie byli śmiertelnie przerażeni. (…) Przerażeni byli też ludzie tam, na miejscu
— tłumaczył.
Z perspektywy kilku lat wiem, że ci świadkowie, profesorowie, ludzie ze służb mieli prawo być wystraszeni, bo jedna sprawa, przy której pracuję, gdy trzy osoby, z którymi współpracowałem zginęli w dziwnych okolicznościach
— zaznaczył Wierzchołowski.
Anita Gargas mówiła również o tym, jak nieproporcjonalne były delegacje Rosji i Polski przy rozmowach poświęconych 10/04.
Dziennikarze w tamtym czasie przejęli de facto część funkcji państwa. To dziennikarze wtedy - a przynajmniej część z nich - stanęli na wysokości zadania. (…) Było mnóstwo przykładów na to, jak ekipa Donalda Tuska i sam premier nie wypełnili podstawowych obowiązków. Złamano to w sposób świadomy, zlekceważono. Nawet jeśli nie wiadomo było, jakie były przyczyny katastrofy, to mieliśmy 100 procent dowodów na to, co zdarzyło się po 10/04, a co wskazywało, że polski rząd robi świadomie pewne rzeczy, by zaniechać i zmanipulować
— oceniła reportażystka TVP.
Głos w dyskusji zabrał też Jan Pospieszalski, który powoływał się na swoją ostatnią rozmowę z Konradem Szymańskim, gdzie padły również słowa o możliwości sprowadzenia wraku tupolewa.
Odpowiedź na dziś jest taka: to sprawa innego porządku. Niezwrócenie się przez ówczesny rząd zablokowało pewne możliwości i należy to inaczej traktować. Taka jest dzisiaj postawa MSZ
— zaznaczył.
Z kolei Ewa Stankiewicz podkreśliła:
Nie rozumiem i mam wrażenie, że w dalszym ciągu śmierć polskiego prezydenta i elity polskiego państwa dla władz, które i ja wybierałam, jest gorącym kartoflem. Każdy chce się tego pozbyć, jak może. (…) Po ośmiu latach przyjeżdża absolutne guru ekspertów lotniczych i on mówi jednoznacznie: samolot rozpadł się w wyniku eksplozji i nie wyobraża sobie, by żaden profesjonalny ekspert lotniczy po zapoznaniu się z ustaleniami mógł wydać inną opinię. I taka bomba ginie w tysiącu pięciuset wcześniejszych komunikatach, w tym szumie informacyjnym. Państwo polskie zawstydza
— oceniła.
Marek Pyza odpowiadał:
Specyfika śledztw jest taka, że aby zmieniło się coś, o co apelujesz, to prokuratura musi to mieć na papierze. To była medialna wypowiedź Franka Taylora i prokuratura nie może na podstawie medialnej wypowiedzi zmieniać planów śledztwa. Gdyby dostała od Taylora dokument o badaniach, to miałoby to wpływ. Ale prokuratura nie dostała od komisji smoleńskiej żadnego dokumentu o efektach badań, a była prośba o takie dokumenty
— stwierdził dziennikarz „Sieci”.
RELACJA NA ŻYWO W WERSJI WIDEO:
svl
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/smolensk/388750-sdp-w-poszukiwaniu-prawdy-debata-o-1004-w-relacjach-dziennikarzy-gargas-ekipa-tuska-wiedziala-co-rozgrywa-sie-na-zapleczu-tragedii-wideo