Zbliża się ósma rocznica katastrofy smoleńskiej. Przy Czerskiej zacieranie rączek, przebieranie nóżkami, spuszczanie smoleńskich psów ze smyczy. I odgrzewane kotlety. Nieświeże, dawno przeterminowane. Bez szans, by komuś jeszcze zasmakowały.
Ilość kłamstw i manipulacji, jakich w ostatnich ośmiu latach dopuściły się redakcje z Czerskiej jest tak ogromna, że zasługuje na opasłą naukową publikację. A jedyne, o co można dziś do nich zaapelować (nie wątpię, że mało skutecznie), to: zamilczcie wreszcie!
Takim kotletem jest opinia biegłych sporządzona dla wojskowej prokuratury, o której od paru tygodni kłapią media Agory.
16 lutego Agnieszka Kublik ogłasza: „Katastrofa smoleńska. Upada teza o zamachu. Opinia biegłych, której nie chce pokazać prokuratura Ziobry”. I sensacyjnie donosi:
Załoga tupolewa świadomie złamała przepisy bezpieczeństwa w Smoleńsku, a gen. Błasik jest współwinny tragedii. Takie mają być konkluzje opinii biegłych sporządzonej dla prokuratury - dowiadujemy się nieoficjalnie.
Włosy dęba stają, naród wstrzymuje oddech, „GW” odkryła głęboko skrywany dokument. „Odkrycie” rozszyfrujemy za chwilę.
Mija miesiąc. 20 marca Karolina Lewicka na stronach TOK FM znów coś „odkrywa”. To samo: „Radio TOK FM dotarło do opinii biegłych: Nie ma dowodów na wybuch i zamach w Smoleńsku”.
Ustalenia ekspertów poznała reporterka TOK FM. Opinia biegłych została przygotowana dla prokuratorów prowadzących śledztwo ws. katastrofy smoleńskiej: nie ma dowodów na wybuch, a tym samym na zamach. (…) - Z moich informacji wynika, że ta finalna ekspertyza była gotowa już w maju ubiegłego roku - mówi Karolina Lewicka. Dziennikarka TOK FM podkreśla, że opinia została zlecona przez zespół prokuratorów, których powołał Zbigniew Ziobro - minister sprawiedliwości-prokurator generalny.
Albo Lewicka kłamie świadomie, albo nie dogadała się z Kublikową, bo ta doskonale wie, że rzekomo „nowa” opinia, to „dzieło” sprzed kilku lat.
Wczoraj, 25 marca na stronach „Gazety” jesteśmy już bliżej prawdy:
Kompleksowa „opinia Milkiewicza”, którą od trzech lat dysponuje prokuratura, obala zamachowe teorie Antoniego Macierewicza. Szef śledztwa smoleńskiego Marek Pasionek pisze jednak, że „prokuratorzy mają wiele zastrzeżeń do wniosków” tej opinii, więc chce nowej.
Ale żeby nie było zbyt różowo, już w drugim akapicie czytamy:
Obecnie opinia zespołu biegłych pod wodzą płk. pilota dr. inż. Antoniego Milkiewicza to najważniejszy dokument z akt śledztwa smoleńskiego, który rekonstruuje tragiczny lot Tu-154M do Smoleńska.
„Wyborcza” może sobie dowolnie oceniać wagę materiału dowodowego. Na szczęście to nie jej pracownicy prowadzą śledztwo. Jaka jest prawda z tą opinią?
Została zamówiona przez wojskową prokuraturę w sierpniu 2011 r. Zespół kierowany przez płk. Antoniego Milkiewicza przekazał dokument śledczym w marcu 2015 r. Następnie parokrotnie go uzupełniał (ostatnio w maju 2017 r.), bez zmian w głównych wnioskach.
O tym, co napisali biegli powołani przez „wojskówkę” wiemy co najmniej od listopada 2015 r. Wtedy to - po wygranych przez PiS wyborach - usłyszeliśmy od znaczących polityków tej partii, że śledztwo ruszy z kopyta i wreszcie Polska sięgnie w nim po pomoc międzynarodową. Wojskowi prokuratorzy najwyraźniej przestraszyli się (za nieprawidłowości w śledztwie smoleńskim powinni trafić na ławę oskarżonych – uchronił ich przed tym 2014 r. Sąd Wojskowy w Poznaniu, rok później większość ewentualnych zarzutów wobec nich przedawniła się), bo tak się złożyło, że powyborcze wypowiedzi zbiegły się w czasie z zakończeniem prokuratorskiej analizy opinii. NPW opublikowała więc komunikat, którego sens był mniej więcej taki: mamy opinię biegłych, wszystko jest już wyjaśnione, katastrofę spowodowało zachowanie załogi i naciski gen. Błasika (o roli Dowódcy Sił Powietrznych w komunikacie nie wspomniano, ale w przeciekach do mediów – już tak) oraz błędy rosyjskich kontrolerów, a wybuch jest wykluczony. Ówczesny rzecznik Naczelnej Prokuratury Wojskowej pokusił się nawet o profilaktyczne podważenie zeznań niektórych świadków:
Biegły wyjaśnił również jednoznacznie, dlaczego tuż za ulicą Kutuzowa polscy archeolodzy (w trakcie czynności we wrześniu 2010 r.) natrafili na drobne metalowe fragmenty, z przytępionymi brzegami oraz wytłumaczył, skąd mógł się wziąć warkocz ognia, iskier za silnikiem, widziany przez niektórych świadków zdarzenia. Jego zdaniem, w trakcie zderzeń z drzewami, zassane gałęzie oraz małe fragmenty metalowe wyrwane z konstrukcji skrzydła przeszły przez sprężarkę niskiego ciśnienia, zewnętrzny trakt gazowy i zostały wyrzucone w strumieniu gorących gazów z silnika na zewnątrz. Małe fragmenty duralowe, które dostały się do wewnętrznego traktu gazowego zostały rozdrobnione i stopione w strefie rur żarowych i turbiny wysokiego ciśnienia.
Z tej perspektywy lepiej widać, co „odkryły” Kublik z Lewicką…
Ile warta jest opinia zlecona przez „wojskówkę”? Niewiele, skoro eksperci twierdzą, że załoga świadomie zeszła poniżej dopuszczalnej wysokości, by zobaczyć ziemię (przeczą temu wszystkie dowody z czarnych skrzynek – choćby dwukrotna komenda o przerwaniu próbnego podejścia, czy nieudana próba odejścia „w automacie”). Stawiają też wprost tezę, że współwinnym tragedii był gen. Błasik, mimo że nie dysponują żadnym dowodem jego obecności w kokpicie (pisałem o tym wielokrotnie), a wojskowa prokuratura już dawno wykluczyła negatywną rolę generała, na co wydała zresztą wdowie po nim specjalne pismo.
Nic więc dziwnego, że Prokuratura Krajowa nie chce opierać wniosków najważniejszego polskiego śledztwa na takim dokumencie i powołuje zespół międzynarodowych biegłych, których doświadczenie w badaniu katastrof lotniczych i światowy autorytet są nie do podważenia.
Więcej o nich tutaj: TYLKO U NAS. Elitarny zespół ekspertów ds. katastrof lotniczych w Prokuraturze Krajowej. SPRAWDŹ NAZWISKA
No, chyba że komuś bardzo zależy na podważeniu fachowości tych ludzi, wtedy napisze dowolną bzdurę. Na przykład taką, że jeden z nich jest „stałym ekspertem kremlowskich mediów” i „broni interesów Rosji”, a inny ma zerową wiarygodność, bo „badał ramię w ramię z Tatianą Anodiną” katastrofę rosyjskiego samolotu, a poza tym… krytykował film Clinta Eastwooda o lądowaniu na rzece Hudson.
W rzeczywistości pierwszy z nich – prof. Theodore Postol – faktycznie kilkukrotnie wystąpił w Russia Today, w dwóch sprawach: podważając odpowiedzialność reżimu Assada za atak chemiczny w Syrii i podając w wątpliwość deklarowaną przez Waszyngton skuteczność amerykańskiej tarczy antyrakietowej. Warto wspomnieć, że w sprawie Patriotów Postolowi już raz przyznano rację – po kompromitacji tej broni w 1992 r. w Zatoce Perskiej. Może więc jednak warto nad Wisłą uważniej wsłuchać się w jego słowa, zamiast zatykać na nie uszy tylko ze względu na to, gdzie są wypowiadane (na marginesie – z naszych informacji wynika, że Postol jest wręcz wrogo nastawiony do rosyjskich mediów za przekłamania jego wypowiedzi)?
Za prof. Postolem stoi autorytet Massachussets Institute of Technology, najlepszej uczelni technicznej świata. A także grad nagród świata nauki. To człowiek faktycznie bezkompromisowy, nie wahający się narazić żadnemu rządowi, a jednocześnie jeden z największych światowych specjalistów od technologii wojskowych, b. ekspert Pentagonu. Właśnie dlatego eksperci współpracujący z Prokuraturą Krajową chcą mieć go w swoim gronie.
Zaś do zarzutów wobec Boba Benzona ciężko podchodzić w jakikolwiek sposób poważnie. Ten b. pilot wojskowy i wieloletni ekspert amerykańskiej NTSB (instytucji badającej w USA wypadki lotnicze) ma w swoim CV wyjaśnianie niemal wszystkich głośnych zdarzeń w ostatnich dekadach (w sumie ponad 100 katastrof). A że brał udział w badaniu przez MAK katastrofy Boeinga pod Permem w 2008 r.? USA musiały tam wysłać eksperta, bo samolot był amerykański. Wysłały najlepszego.
Przed ósmą rocznicą katastrofy będziemy widzieć jeszcze wiele zaskakujących publikacji i wystąpień medialnych. Może „Wyborcza” znów „odkryje” jakiś dokument, który znamy od lat? Może znów ci, którzy od lat pilnują tej sprawy, a obawiają się jej kompromitacji, będą oskarżani o sianie dezinformacji? Może niektóre media będą podbijać presję na ogłaszanie śmiałych tez bez mocnego materiału je potwierdzającego?
Dajcie ekspertom spokojnie pracować. Nie manipulujcie. Nie spieszcie się. Nie trzeba.
Nie ścigajcie się. Zbierajcie dowody, by raz, a skutecznie opowiedzieć światu, co naprawdę wydarzyło się w tamtą tragiczną sobotę.
A 10 kwietnia 2018 r. po prostu wspomnijmy Tych, których straciliśmy przed ośmioma laty. Oddajmy Im hołd. W dniu odsłonięcia pomnika Im poświęconego niech brzmi modlitwa.
-
Gorąco polecamy! Świąteczne wydanie tygodnika „Sieci” - aż 132 strony! W tym dodatek z cyklu - „Bohaterowie Niepodległej”.
Kup nasze pismo w kiosku lub skorzystaj z bardzo wygodnej formy e - wydania dostępnej na: http://www.wsieci.pl/prenumerata.html.
Zapraszamy też do subskrypcji tygodnika w Sieci Przyjaciół – www.siecprzyjaciol.pl i oglądania ciekawych audycji telewizji internetowej www.wPolsce.pl.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/smolensk/387604-w-wyborczej-zacieranie-raczek-przed-rocznica-smolenska-a-powinno-byc-milczenie
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.