Świat patrzy na złą Rosję, na reżim Putina, zdolnego do wszystkiego, mordującego w kraju i za granicą – kiedy chce i jak chce. Świat nawet zaczyna trochę się stawiać, buduje jakieś antyrosyjskie koalicje, wydala rosyjskich dyplomatów, grozi sankcjami. Polska się przyłącza, ale brakuje nam ofensywności. A przecież mamy w ręku argumenty i przez lata zaniedbane – mówiąc brutalnie – interesy, z których niezałatwieniem już zaczęliśmy się niejako godzić
Od Grzegorza Januszki, ojca śp. Natalii Januszko, usłyszałem taką opinię:
Jestem zdumiony stwierdzeniem ministra Solocha, że po próbie zabójstwa w Anglii można rozważać bojkot mundialu w Rosji. A po Smoleńsku to nie?! Oczywiście, że nikt tam nie powinien jechać i wszystkie kraje NATO powinny ograniczyć kontakty dyplomatyczne do poziomu konsularnego i zamrozić aktywa oligarchów. Zachowanie Rosji zasadniczo stawia ich w jednym szeregu z Koreą Północną.
Trudno się z tym nie zgodzić. Jest oczywiście dyskusyjne, czy bojkot rosyjskich mistrzostw jest w ogóle możliwy – stawiam tezę, że nie. Choć gdyby był cień szansy na realne zepsucie Putinowi tej imprezy poprzez znaczące uszczuplenie zestawu reprezentacji, podpisywałbym się pod tym – jako Polak i jako kibic (wierzący w duże szanse na sportowy sukces ekipy Nawałki) – obiema rękami.
Jestem też jednak realistą i wiem, że żaden bojkot nie wchodzi w grę. To nie decyzja polityków, a federacji piłkarskich, dla których czteroletnie interwały mundialowe wyznaczają najważniejsze cele i które tradycyjnie „nie mieszają się do polityki”.
Mniejsza jednak z bojkotem. Ważniejsze, że przy tej okazji Polska nie korzysta z możliwości podmiotowego zabrania głosu ws. roli dzisiejszej Rosji na arenie międzynarodowej. Brakuje jasnych słów ze strony wysokich polskich urzędników o tym, że jawne lekceważenie jakichkolwiek standardów cywilizowanego świata przez Rosja objawia się nie tylko w próbie otrucia byłego szpiega GRU, ale też w wielu innych kwestiach, a wśród nich jednej z ważniejszych – tajemniczej śmierci polskiego prezydenta na rosyjskiej ziemi w katastrofie, po której Moskwa mataczy, jak tylko potrafi najlepiej. By nie wspominać już o kluczowym w ekonomicznym rosyjskim neoimperializmie gazociągu, który Rosja buduje przy aprobacie niemal całej zachodniej Europy.
Słusznie wskazuje w wywiadzie dla wPolityce.pl prof. Andrzej Nowak:
Myślę, że jeżeli mielibyśmy wprowadzić teraz nowe sankcje, to aby były one czytelne, jasno powinniśmy postawić warunek, który umożliwiłby ich niewprowadzanie. Ten warunek jest prosty: zwrot wraku Tu-154M, który znajduje się w Smoleńsku. Uważam za ogromne zaniedbanie polskiej dyplomacji, a także propagandy fakt, iż przy okazji zamachu tak zuchwale przeprowadzonego przez rosyjskie służby na terenie Wielkiej Brytanii – jak wszystko na to wskazuje – nie przypomniano wołającej o pomstę do nieba tragedii sprzed 8 lat. (…) Tak wiele przecież osób mówiło, że to niemożliwe, iż Rosja robi jakieś zamachy. Cała propaganda Platformy Obywatelskiej zamykała wtedy z całej siły oczy na fakt, że przecież przed 2010 rokiem Rosja Władimira Putina przeprowadziła cały szereg najbardziej zuchwałych zamachów zarówno na własnych, jak i zagranicznych obywateli. I teraz, kiedy świat naprawdę zwrócił uwagę na tę zuchwałość, że Rosja jest zdolna do wszystkiego, należało przypomnieć mu, co zaniedbaliśmy 8 lat temu pozwalając narzucić mu narrację komisji Anodiny i wiernie wtórującej jej komisji Millera. Dzisiaj jest szansa, żeby chociaż trochę zmniejszyć skutki tamtego kłamstwa. Nie potrafię zrozumieć, dlaczego strona polska nie wykorzystała tej sytuacji, którą wytworzył zamach w Wielkiej Brytanii do podniesienia sprawy smoleńskiej. Powinniśmy uzależnić wprowadzenie sankcji dla Rosji, w związku ze sprawą Skripala, od zwrotu wraku tupolewa.
Trudno nie zgodzić się z profesorem. To dobra okazja dla polskiej dyplomacji, prokuratury, czy MON. Nasz interes we wciąż gardłowej i nierozwiązanej sprawie zbiega się z interesem wielu innych państw. Cały świat patrzy krytycznie na Moskwę. Poprzednia taka okazja była w kwietniu 2010 r. Wtedy polski rząd abdykował i za wszelką cenę unikał wykorzystania sojuszników do naciskania na Putina. Przeciwnie – mieliśmy deklaracje pełnego zaufania, współpracy, profesjonalizmu, obściskiwanie i wdzięczność za rosyjską empatię. Szef polskiej dyplomacji zamiast zabiegać o wsparcie u swoich kolegów w Londynie, Waszyngtonie, Berlinie czy Paryżu, milczał, jednocześnie śląc kompromitujące listy do Ławrowa.
CZYTAJ WIĘCEJ: Gdzie byłeś, ministrze Radku, gdy w Polsce trzeba było grzmieć o Rosji? UJAWNIAMY list Sikorskiego do Ławrowa. „Drogi Siergieju…”
To jest moment na działanie, a nie tylko przyłączanie się – słuszne skądinąd – do międzynarodowego antyrosyjskiego chóru. To czas na polską ofensywę.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/smolensk/386611-dlaczego-nie-sprobowac-czegos-ugrac-przy-sprawie-otrucia-skripala-sytuacja-az-sie-prosi-by-wrocic-do-1004