Mam takie wrażenie, że starał się we wszystkich swoich filmach porządkować rzeczywistość, układać fakty. W „Czarnym czwartku” to też była próba zrozumienia tego, co się tak naprawdę stało. Podstawą jego życia było życie w prawdzie. Był człowiekiem niezwykle wierzącym i pokornym wobec rzeczywistości. Tym mnie ujął
—mówi w rozmowie z portalem wPolityce.pl Redbad Klijnstra-Komarnicki, aktor grający w „Smoleńsku” Antoniego Krauzego.
CZYTAJ WIĘCEJ: Nie żyje Antoni Krauze. Był wybitnym reżyserem i scenarzystą. Twórcą filmu „Smoleńsk”
wPolityce.pl: Wiele osób wspominających śp. Antoniego Krauzego podkreśla, że był nie tylko wybitnym reżyserem, ale również wielkim i niezwykłym człowiekiem. A jak Pan go odebrał?
Redbad Klijnstra-Komarnicki: Jako niezwykle serdecznego empatycznego i uczciwego artystę. Powiedział mi, że w tej katastrofie zginęło bardzo wielu jego bliskich przyjaciół i jedyny sposób, w jaki on może sobie z tym wszystkim poradzić, to zrobienie filmu. Czyli traktował swoją sztukę jako możliwość osobistej wypowiedzi. Mam takie wrażenie, że starał się we wszystkich swoich filmach porządkować rzeczywistość, układać fakty. W „Czarnym czwartku” to też była próba zrozumienia tego, co się tak naprawdę stało. Podstawą jego życia było życie w prawdzie. Był człowiekiem niezwykle wierzącym i pokornym wobec rzeczywistości. Tym mnie ujął.
Jaki był na planie „Smoleńska”?
Jak wiadomo film powstawał przez prawie 5 lat, mieliśmy więc niezliczoną ilość spotkań w kawiarence, w której pracowaliśmy nad nim, bo nie mieliśmy gdzie indziej tego robić. Niesamowite było to, że Antoni był tam gospodarzem, traktował nas czule, po ojcowsku. Zawsze mówił: „Musisz coś zjeść”. Brałem więc dla świętego spokoju zupę pomidorową, która potem mi zasmakowała. Gdy przez telefon potwierdzaliśmy kolejne spotkanie, mówił: „Już zamówiłem dla ciebie twoją ulubioną zupę pomidorową”. Bardzo osobiście traktował te wszystkie spotkania. Był niezwykle ciepłym człowiekiem.
Pan Antoni miał chwile załamania i poczucia, że jego film może nie powstać? Czy może raczej wszelkimi siłami dążył do wypełnienia swojej misji, bo tak w jakimś sensie traktował realizację tej produkcji?
Tu trzeba sobie uświadomić realia, w których ten film powstawał. Właściwie przez większość czasu sytuacja była taka, że sądząc po faktach ten film nie miał prawa powstać. Nie było pieniędzy na jego realizację, nie było komu grać w tym filmie, nie było wreszcie gdzie go kręcić. W wielu miejscach, w których chcieliśmy to robić, odmawiano nam dostępu. Postawa Antoniego kojarzy mi się tutaj z polskim dowódcą, który w beznadziejnej sytuacji cały czas zagrzewa do walki, żeby iść w stronę celu, zwycięstwa. I to się udało, ten film mimo wszystko powstał. Jest więc też takim zapisem, znakiem czasu.
Antoni Krauze, podobnie jak aktorzy grający w „Smoleńsku” spotkali się z ostracyzmem środowiska. Jak sobie z tym radził?
To prawda, zagranie w tym filmie równało się z ostracyzmem. Do tej pory- my aktorzy, którzy w nim wystąpiliśmy- odczuwamy tego skutki tego. Do zagrania w „Smoleńsku” przekonał mnie wspomnianą osobistą potrzebą zrobienia tego filmu z jednej strony, a z drugiej jakąś wyższą koniecznością. Także tym, że podkreślał, iż ktoś musi zrobić pierwszy film o Smoleńsku, co jest najtrudniejsze, szczególnie w tych czasach, kiedy o tym rozmawialiśmy. Mówił: „Ja już skończyłem swoją karierę, więc mogę sobie na to pozwolić. Później kolejnym osobom będzie już łatwiej”. Antoni nie zakładał bowiem, że to będzie jedyny film, postrzegał to jako pierwszy krok w stronę opisywania całego zjawiska. Tego, co działo się przed, w trakcie i po katastrofie. Było to tak traumatycznym przeżyciem dla wszystkich, że przez większość artystów do tej pory jest to wyparte. Było więc niezwykłą odwagą, by w sytuacji, kiedy nikt sobie nie wyobrażał, że można artystycznie wypowiedzieć się na ten temat, podjąć chociaż próbę, by to zrobić. To, że młodzi aktorzy, dla których byłby to pierwszy film mu odmawiali, to w pewnym sensie jest zrozumiałe. Natomiast najbardziej bolała go chyba odmowa aktorów z jego pokolenia, którzy nawet nie chcieli przeczytać scenariusza, czy nawet rozmawiać o nim. Zobaczył zupełnie inną twarz swoich wieloletnich- wydawało się- przyjaciół. I to go najbardziej bolało.
Kim twórca „Smoleńska” pozostanie dla Pana?
Pozostanie w mojej pamięci jako bardzo odważny i szczery twórca. Nauczyłem się od niego, że pomimo wszystko warto być w zgodzie ze sobą i z prawdą. Dzięki takim ludziom jak on miałem poczucie, że nie zwariowałem.
Rozmawiał Piotr Czartoryski -Sziler
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/smolensk/381614-nasz-wywiad-redbad-klijnstra-komarnicki-o-antonim-krauze-pozostanie-w-mojej-pamieci-jako-bardzo-odwazny-i-szczery-tworca
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.