Spodziewałem się, że po naszej publikacji Maciej Lasek będzie unikał tematu, omijał niewygodne dla niego wątki. Nie przypuszczałem jednak, że będzie tak ostentacyjnie lekceważył leżące na stole dowody.
Dr Lasek to postać filmowa. Jeden z ekspertów Komisji Badania Wypadków Lotniczych Lotnictwa Państwowego, następnie przewodniczący Państwowej Komisji Badania Wypadków Lotniczych i szef propagandowego zespołu powołanego do podtrzymywania tez zawartych w oficjalnym raporcie. Główny ekspert jedynego filmu dokumentalnego o 10/04 wyprodukowanego na Zachodzie (przez National Geographic) i ulubiony ekspert „Gazety Wyborczej”. Wreszcie wykładowca na Politechnice Warszawskiej.
Co do tego ostatniego – współczuję jego słuchaczom, jeśli do edukowania studentów ma takie samo podejście jak do materiału dowodowego przy badanej przez niego tragicznej śmierci prezydenta i towarzyszącej mu delegacji. A tu stosunek miał dość swobodny.
Dowodził tego przez lata. Zastanawiałem się, jak odpowie na publikację tygodnika „Sieci”, w której dowodzimy, że nawet na ostatniej prostej praca KBWLLP zamiast o fachowość, ocierała się o farsę. Pokazujemy też, jak wrobiono gen. Błasika w obecność w kokpicie w momencie katastrofy i „pośrednią presję” na załogę.
Jak można było przypuszczać, Maciej Lasek nie zrobił sobie nic ze złapania jego i kolegów za rękę. Nie sądziłem jednak, że pozwoli sobie na taką dezynwolturę.
W odpowiedzi na nasz okładkowy artykuł udzielił dwóch wywiadów – dla Onetu i studia telewizyjnego rp.pl. Odniosę się do tego drugiego, bo Lasek mówi tam więcej i duuużo ciekawiej.
A co mówi? Przede wszystkim odmawia swoim krytykom możliwości polemizowania z nim. Na uwagę prowadzącego rozmowę, że niżej podpisany od 10 kwietnia zajmuje się Smoleńskiem (od siebie dodam, że przez te blisko 8 lat przeprowadził w tej sprawie tysiące rozmów, przeczytał chyba wszystkie poważne – bądź uchodzące za poważne – publikacje, nienajgorzej zna materiał dowodowy zgromadzony przez KBWLLP i prokuraturę), stwierdził z przekąsem, że od siedmiu lat namnożyło nam się ekspertów lotniczych… No tak, takiego drugiego eksperta jak pan doktor to ze świecą szukać.
Moje szczególne uznanie budzi zestaw „dowodów”, które Lasek przywołuje jako potwierdzających obecność gen. Błasika w kokpicie.
Po pierwsze – nie chce powiedzieć, kto i kiedy rozpoznał głos generała, ale mamy mu uwierzyć, że dokonał tego… ekspert komisji. Przypomnijmy – komisja powoływała się na płk. rez. Wiesława Kędzierskiego, który jednak temu zaprzeczył zeznając pod przysięgą w prokuraturze.
Po drugie – Lasek twierdzi, że w kabinie znajdowała się osoba spoza załogi, której głos został zarejestrowany, a który umiał odczytywać wskazania wysokościomierzy. Tyle że – powtórzmy – nikt spośród mnóstwa osób słuchających tych zapisów nie rozpoznał generała.
Po trzecie – i to zdumiewa mnie najbardziej – Lasek wciąż upiera się (w rozmowie z rp.pl zrobił to dwa razy), że dowodem na obecność generała w kokpicie jest miejsce odnalezienia jego ciała: „w okolicy jednego z członków załogi”.
Zapytać więc tego geniusza dedukcji trzeba po raz kolejny: czy w kokpicie znajdowała się też Jolanta Szymanek-Deresz, której ciało znajdowało się najbliżej generała? Czy może za plecami pilotów stały również Joanna Agacka-Indecka i Maria Kaczyńska – ich ciała leżały bliżej generała niż ciało Arkadiusza Protasiuka? Kolejnych trzech członków załogi nie znaleziono nawet w tym samym sektorze, co Dowódcę Sił Powietrznych. Podobnie jeśli chodzi o sam kokpit. Laska nawet nie interesowało rozmieszczenie ciał ofiar i szczątków samolotu na wrakowisku. Brak tej analizy nie przeszkodził Rosjanom w wydawaniu wyroków na polskich lotników i ich zwierzchników, to dlaczego miał przeszkodzić „ekspertom” Milera?
Ręce opadają. Dwie pierwsze z powyższych kwestii są, powiedzmy dla Laska najdelikatniej, mocno dyskusyjne. Ale już trzecia świadczy o tym, że pan doktor po prostu ordynarnie manipuluje, odwracając znaczenie materiału dowodowego. Trudno, taki charakter. Na szczęście nie może już manipulować jako zatrudniony przez państwo badacz wypadków.
I jeszcze krótki cytat z omawianej rozmowy. Doskonale oddaje, z kim mamy do czynienia
rp.pl: A dlaczego płk Kędzierski potrafił rozpoznać głos generała tylko w Moskwie, a w Warszawie już nie? Nie budziło to wątpliwości komisji?
Lasek: Moich wątpliwości to nie budzi.
Wiadomo, z perspektywy Moskwy pewne rzeczy mogą wyglądać zupełnie inaczej.
PS. Zachęcam Państwa do zapoznania się z obszernymi fragmentami ostatniego posiedzenia komisji Millera, aby na własne uszy przekonać się, jak pracowała KBWLLP.
CZYTAJ TAKŻE:
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/smolensk/379328-dr-lasek-czyli-czlowiek-impregnowany-na-fakty
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.