Szkopuł w tym, że w rosyjskim rozkazie dla lotniska przed lotem 10.4 zapisano, że oprócz standardowych przepisów wojskowych Federacji Rosyjskiej w tej sytuacji mają być stosowane przepisy cywilne, tzw. AIP. A one mówią, że odpowiedzialność za decyzje spada na pilota. To oczywiście wybieg Rosjan, którzy po katastrofie się do tego odwoływali. Bo - po pierwsze - rosyjscy kontrolerzy nie mieli pojęcia o AIP. A po drugie, nawet w przypadku Iła - który przecież lądował tylko wedle rosyjskich procedur wojskowych - także nie zamknęli lotniska. A wedle tychże przepisów, powinni
— tak publikację tygodnika „Sieci” komentuje w rozmowie z Onet.pl były przewodniczący Państwowej Komisji Badania Wypadków Lotniczych Maciej Lasek.
CZYTAJ RÓWNIEŻ: Jak wrobili gen. Błasika – tygodnik „Sieci” ujawnia nagrania z posiedzeń komisji Millera
Lądowanie w autopilocie w takich warunkach było niezgodne z instrukcją. To poza sporem
— zapewnia ekspert.
Na pytanie: „Po co to ‘wchodzenie w buty’ pilota?”, odpowiada:
Nie mogliśmy nie pokazać, że kpt. Arkadiusz Protasiuk robił wiele rzeczy naraz, więc był obciążony. Dowodził załogą, pilotował samolot i prowadził korespondencję z wieżą, bo ani drugi pilot ani nawigator mu nie byli w stanie pomóc.
Lasek odnosi się również do identyfikacji głosu gen. Andrzeja Błasika.
Przyznaję, że głos generała zidentyfikował jeden z naszych ekspertów. Ale co do zeznań ze śledztwa, to nie mogę ich komentować, bo obowiązuje mnie tajemnica. Nie zmienia to faktu, że opisując obecność gen. Błasika w kokpiciem, opieraliśmy się nie tylko na rozpoznaniu jego głosu. Chodzi np. o to, jak osoba wchodząca do kokpitu była witana, czy jakiego fachowego języka używała
— próbuje tłumaczyć rozmówca Onet.pl.
Były szef Państwowej Komisji Badania Wypadków Lotniczych podkreśla, że w lotnictwie wojskowym nie ma zasady „sterylnego kokpitu”, która obowiązuje w samolotach cywilnych.
Dlatego w raporcie i znalazło się sformułowanie „niepisana zasada”
— twierdzi Lasek.
Zapytany o to, skąd tak fundamentalna dyskusja w Komisji Millera w momencie, kiedy raport był już gotowy, odpowiada:
Kilka dni później mieliśmy go prezentować publicznie i chodziło o to, żeby potrafić wytłumaczyć prostym językiem wszystkie główne jego tezy.
Na uwagę dziennikarza, że nagranie wygląda, jakby członkowie komisji po 1,5 roku nie byli pewni podstawowych kwestii, Lasek reaguje zaprzeczeniem.
To nieprawda. Dyskutowaliśmy o kilku elementach, co jest naturalne biorąc pod uwagę okoliczności tej katastrofy. Ale nikt nie zakwestionował fundamentalnych przyczyn wypadku. Proszę pamiętać, że pod raportem podpisali się wszyscy członkowie komisji. Nie było ani jednego głosu sprzeciwu
— twierdzi ekspert.
gah/Onet.pl
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/smolensk/378939-lasek-tlumaczy-sie-z-faktow-ujawnionych-przez-tygodnik-sieci-dyskutowalismy-o-kilku-elementach-co-jest-naturalne