Za wydanie fałszywej opinii, a tutaj z takim przypadkiem mamy do czynienia, z art.223 kodeksu karnego grozi odpowiedzialność od roku do 10 lat więzienia. Mam nadzieję, że nasi panowie znajdą się gdzieś w górnej granicy tych widełek
—mówi w rozmowie z portalem wPolityce.pl Ewa Kochanowska, żona śp. Janusza Kochanowskiego, Rzecznika Praw Obywatelskich, który zginął w katastrofie smoleńskiej.
wPolityce.pl: Nie uważa Pani, że stenogramy z ostatniego posiedzenia komisji Millera, które opublikował tygodnik „Sieci”, są zatrważające? Po absurdalnych dyskusjach, w zasadzie wprost stwierdzono, że komisja nic o przyczynach katastrofy smoleńskiej nie wie. Stworzono jednak raport końcowy, w którym zawarto ewidentne kłamstwa i domysły.
Ewa Kochanowska: Czytałam to, co opublikował tygodnik „Sieci”. O tych sprawach wiem już od dawna, więc aż tak bardzo to mnie już nie bulwersuje. Pan Miller mówi tam, że w zasadzie powinni pracę zacząć od nowa. Oczywiście, że tak. Nawet jak nie znaliśmy jeszcze tych nagrań, to postawa i zachowanie członków komisji świadczyły o tym, że mają coś do ukrycia. Oni nigdy nie podjęli żadnej dyskusji, może gdzieś jedynie na twitterze czy facebooku wdawali się w techniczne dyskusje nad jakimiś drobiazgami. Prawdą jest, że nigdy nie podjęli rzeczowej dyskusji w sprawie tego raportu. Nigdy też nie chcieli pójść do zespołu parlamentarnego, nigdy nie uczestniczyli w konferencjach smoleńskich. Lekceważyli też lub źle traktowali dziennikarzy prawicowych, którzy ośmielali się zadawać pytania.
Trochę się nie dziwię temu, że nie chcieli publicznie dyskutować. Jerzy Miller wypada tutaj, delikatnie mówiąc, na mało zorientowanego w tematyce lotnictwa. Nie wie nawet, czym jest zejście do tzw. wysokości decyzji. Nie dziwi to Pani?
Widać, że działaniami tej komisji specjalnie się nie interesował. Była teza, założona od pierwszych minut po katastrofie i należało ją wypełnić. Dziś widzimy, jak to robili. Pewne rzeczy tak nakręcili, że wychodziły nonsensy. Coś tam sobie ustalali, a wiedzieli jak było naprawdę, że nie ma w wojsku cichego kokpitu, że decyzja o odejściu na drugi krąg należała do Rosjan, ale unikali bardzo skrzętnie tego tematu. To jest straszne, że polska komisja nie miała odwagi powiedzieć własnego zdania. Żeby było jeszcze zabawniej, to wszyscy opieraj się na raporcie MAK, jak na jakiejś „świętej księdze”. Tymczasem już sama ta instytucja powinna budzić wątpliwości w rozsądnie myślącym człowieku. MAK, który wydaje certyfikaty na samoloty, na lotniska, certyfikuje zakłady lotnicze w Samarze i bada katastrofy? Cztery w jednym to absolutnie podejrzana sprawa. Na pytanie czy było to zamówienie czy tchórzostwo, nie potrafię odpowiedzieć . Widać było, że od początku coś kręcą, że stwarzają jakąś kalkę rosyjską i próbują dopasować do tego przepisy.
Co Panią jeszcze zaskoczyło w tych stenogramach?
W raporcie MAK znajduje się ekspertyza biegłego, która posłużyła za podstawę do tego, by uznać, że gen. Błasik znajdował się w kabinie. On opisuje tam m.in. w której strefie znajdował się Błasik, że w pobliżu kokpitu i innych osób z załogi, itd. Tymczasem z rzeczywistych opisów wrakowiska wynika, że kokpit znajdował się zupełnie gdzie indziej niż zwłoki generała. Mało tego one nie znajdowały się w pobliżu mjr. Ziętka jak tam stwierdzono, ale w zupełnie innej strefie. Druga rzecz, zupełnie fascynująca, to fakt, że bardzo trudno znaleźć kogoś, kto rozpoznał głos gen. Błasika.
Płk Kędzierski, który rzekomo go rozpoznał kręci, bo raz twierdzi, że coś słyszał, a później się tego wypiera. O czym to świadczy?
On nie kreci, on mówi swoje dwie prawdy. Pierwszą tuż po katastrofie, kiedy był przesłuchiwany w prokuraturze. Wtedy absolutnie od kwestii rozpoznawania głosu się odcina. Później właściwie cały czas się tego trzyma.
Ale w Moskwie coś ponoć usłyszał, a to wystarczyło komisji Millera, by wydać wyrok na gen. Błasika…
Coś niby słyszał, ale może mu tłumaczono, że ma słyszeć. Mówi, że wydawało mu się, że rozpoznał jego głos. Ale twierdzi, że nie rozpoznawał go w sposób oficjalny, że był tylko obecny przy jakimś zwolnionym dudnieniu i wydawało mu się, że to głos Błasika. Ale jak się zwolni każdą taśmę, to głos robi się niższy i niepodobny do niczego.
Główna teza komisji Millera, budowana przez wiele miesięcy, rozleciała się im jak domek z kart. Nie uważa Pani, że to podważa zasadność prac tej komisji?
Na tym ostatnim posiedzeniu komisji wszystko im się zawaliło. Zawalili im się niekompetentni piloci, bo okazało się, że wszystko wykonywali w sposób prawidłowy i gdyby wieża wydała polecenie odejścia , to oni z całą pewnością by się dostosowali. Zawaliła im się teza o obecności gen. Błasika, o cichym kokpicie, jedynie mgły nie można wykluczyć, ale to już był fakt przyrodniczy i nie da się go kwestionować. Poza tym wszystko tutaj można zakwestionować. Odczuwam to jak policzek. Członków komisji Millera można porównać do jakichś sycylijskich mafiosów, knujących na tajnym spotkaniu przeciwko własnemu krajowi, własnemu generałowi, przeciwko Polakom. Jak można było dopuścić do pójścia w świat takiego strasznego oskarżenia Polaków? Oni jednak przyłożyli do tego rękę, co jest niewybaczalne. Mam nadzieje, że prokuratura to rozwikła i znajdzie na to odpowiednie paragrafy.
Uważa Pani, że nie unikną odpowiedzialności?
Ewidentnie, dokładnie i precyzyjnie fałszowali wszystko, zastanawiając się nad wyborem słów, nad tym jak to ma zabrzmieć, jak wybrzmieć i jak ma się to zgodzić z tym, co do tej pory wie opinia publiczna. Za wydanie fałszywej opinii, a tutaj z takim przypadkiem mamy do czynienia, z art.223 kodeksu karnego grozi odpowiedzialność od roku do 10 lat więzienia. Mam nadzieję, że nasi panowie znajdą się gdzieś w górnej granicy tych widełek.
Rozmawiał Piotr Czartoryski- Sziler
-
Jak wrobili gen. Błasika – tygodnik „Sieci” ujawnia nagrania z posiedzeń komisji Millera.
Kup nasze pismo w kiosku lub skorzystaj z bardzo wygodnej formy e - wydania dostępnej na: http://www.wsieci.pl/prenumerata.html.
Zapraszamy też do subskrypcji tygodnika w Sieci Przyjaciół – www.siecprzyjaciol.pl i oglądania ciekawych audycji telewizji internetowej www.wPolsce.pl.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/smolensk/378870-nasz-wywiad-ewa-kochanowska-o-publikacji-sieci-to-jest-straszne-ze-polska-komisja-nie-miala-odwagi-powiedziec-wlasnego-zdania