Co oznacza powołanie Antoniego Macierewicza na szefa podkomisji wyjaśniającej katastrofę smoleńską? Czego możemy i czego powinniśmy oczekiwać od byłego ministra obrony na ostatniej prostej rządowego badania największej polskiej tragedii po II wojnie światowej?
—zastanawia się redaktor Marek Pyza w nowym numerze tygodnika „Sieci.
Marek Pyza przypomina, że gdyby nie Antoni Macierewicz, to – być może – wyjaśnienie katastrofy smoleńskiej już dawno zostałoby zaprzepaszczone.
Owszem, swój wielki wkład mają i rodziny ofiar, i ich pełnomocnicy (po wsze czasy będę tu wymieniał człowieka zasługującego w tej sprawie na order – mec. Piotra Pszczółkowskiego), i naukowcy organizujący konferencje smoleńskie, i część mediów, i wielu, wielu innych. Ale to Macierewicz, dysponując de facto niewielkimi możliwościami, pozwolił tej sprawie żyć. Zorganizował zespół parlamentarny, który – choć liczył ponad setkę osób – w ogromnej mierze opierał się na działaniach jednego człowieka. Jeździł po świecie w poszukiwaniu ekspertów mogących pomóc w rzetelnym wyjaśnieniu śmierci polskiej elity. Drobiazgowo studiował każdy wątek sprawy, by móc osobiście wytykać błędy i przekłamania Komisji Badania Wypadków Lotniczych Lotnictwa Państwowego. Był wreszcie solą w oku wojskowej prokuratury, której śledztwo pod wieloma względami zakrawało na kpinę
—zauważa dziennikarz.
Nic nie wymaże jego zasług w sprawie dochodzenia do prawdy o 10 kwietnia. Ma swoje miejsce w podręcznikach
—pisze Marek Pyza i przypomina, że gdy Antoni Macierewicz został ministrem obrony narodowej, powołał podkomisję, która ma zrobić wszystko to, czego nie zrobił zespół ludzi skupionych wokół Jerzego Millera.
W naturalny sposób Macierewicz nie angażował już tak wiele uwagi i czasu w jej prace. Obowiązki szefa MON – zwłaszcza tak zapuszczonego resortu, przed którym stoi tak wiele pilnych wyzwań w tak newralgicznym obszarze, jakim jest bezpieczeństwo państwa – uniemożliwiały poświęcenie badaniu katastrofy tak wiele czasu jak przed 2015 r. Postawił na najlepszych ludzi, których spotkał na swej drodze w poprzednich latach, i nadzorował ich działania. „Tylko” nadzorował, choć w jego przypadku to i tak oznaczało wyjątkowo wnikliwe przyglądanie się postępom prac. To minister podejmował część kierunkowych, a bywało, że i szczegółowych, decyzji
—czytamy w tekście.
Działania podkomisji prowadzone są w ciszy, niewiele przedostaje się do opinii publicznej. Z moich informacji wynika, że już teraz wykonała ona gigantyczną pracę, jak nikt wcześniej. Mało kto zdaje sobie sprawę z tego, jak wiele wykonano analiz, które istotnie prowadzą do wniosku, że na pokładzie tupolewa doszło do wybuchu (lub wybuchów). Ale wiele pytań wciąż pozostaje bez odpowiedzi
—zauważa autor.
Więcej w nowym numerze tygodnika „Sieci”, dostępnym w sprzedaży od 15 stycznia, także w formie e-wydania.
Zapraszamy też do subskrypcji tygodnika w Sieci Przyjaciół i oglądania ciekawych audycji telewizji internetowej www.wPolsce.pl.
kk
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/smolensk/376857-macierewicz-szefem-podkomisji-smolenskiej-pyza-w-sieci-nic-nie-wymaze-jego-zaslug-w-sprawie-dochodzenia-do-prawdy-o-10-kwietnia
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.