Te czynności wyglądają biegunowo różnie od tych, o jakich słyszałem z relacji rodzin, które przeszły przez ekshumacje i badania autopsyjne wcześniej. Ich drobiazgowość i fachowość nie budzi moich najmniejszych zastrzeżeń, tak jak dobra wola ze strony osób, które je przeprowadzają
— mówi w rozmowie z portalem wPolityce.pl Dariusz Fedorowicz, brat Aleksandra Fedorowicza, tłumacza prezydenckiego, który zginął w katastrofie smoleńskiej.
CZYTAJ WIĘCEJ: Ekshumowano ciało 39. ofiary katastrofy smoleńskiej. Czynności dokonano w Bydgoszczy
wPolityce.pl: Odbyła się właśnie ekshumacja ciała Pana brata. Był Pan zszokowany po otwarciu trumny?
Dariusz Fedorowicz: Oczywiście, że jest to przeżycie bardzo traumatyczne, natomiast w moim przypadku nie miałem akurat jakichś doznań szokowych. Niestety o szczegółach nie mogę mówić. Zostaliśmy pouczeni o konieczności dochowania tajemnicy i nie wolno nam dzielić się tymi informacjami publicznie pod groźbą narażenia się na odpowiedzialność karną. Domeną śledztwa jest to, że ono musi toczyć się przede wszystkim w części niejawnej. Przeżywamy potworny ból, nikomu nie życzę, żeby w takiej sytuacji musiał stanąć, w jakiej w tej chwili stają rodziny.
Wiele rodzin upubliczniło jednak bardzo delikatne i wrażliwe kwestie dotyczące ekshumacji ich bliskich. Zrobiła to m.in. pani admirałowa Karweta na konferencji prasowej.
Być może pani admirałowa Karweta ze względu na szczególną sytuację miała pozwolenie ze strony prokuratury. Ja jednak nie mogę zdradzać szczegółów. Niestety dziennikarze żądni sensacji już przed ekshumacją na cmentarzu próbowali dowiedzieć się wszystkiego. Miałem szereg telefonów. Niektórzy usiłowali z pewnej odległości robić zdjęcia. Na szczęście cmentarz był zabezpieczony. Uważam, że tu nie ma co szukać sensacji. Trzeba, aby organa państwa, które są zobowiązane do wykonania tych czynności mogły pracować w ciszy i spokoju. Przyjdzie czas, gdy będzie zebrany i usystematyzowany materiał dowodowy i wtedy będzie można mówić na ten temat więcej.
Miał Pan, jako lekarz, jakieś zastrzeżenia do pracy specjalistów badających szczątki brata?
Nie. Te czynności wyglądają biegunowo różnie od tych, o jakich słyszałem z relacji rodzin, które przeszły przez ekshumacje i badania autopsyjne wcześniej. Ich drobiazgowość i fachowość nie budzi moich najmniejszych zastrzeżeń, tak jak dobra wola ze strony osób, które je przeprowadzają. W tym względzie nie czuję jakiegoś niepokoju. Żywię nadzieję, że te badania przeprowadzane są w sposób jak najbardziej fachowy, a o to nam przecież chodziło. Uzbrójmy się więc wszyscy w cierpliwość, bo to nie jest dziedzina, w której należy wykazywać jakiś nadmierny pośpiech. Specjaliści, którzy się tym zajmują, robią to bardzo rzetelnie. I to nie jest tylko moja ocena, ale znaczącej liczby rodzin, z którymi mam kontakt. Czas jest dla nas trudny i wyjątkowo bolesny, więc wzajemnie się wspieramy. Każdy kto ma odrobinę empatii w sobie jest w stanie to zrozumieć.
To znaczy, że wszystko Pana zdaniem idzie w dobrym kierunku. Wyniki badań z ośrodków zachodnich wiele wniosą do wyjaśnienia tej tragedii?
Tak, genetyka będzie rozstrzygająca. Obecne badania są niezwykle trudne i żmudne, trwają kilkanaście godzin. To jest tytaniczna praca, a dla osoby najbliższej, która w tym uczestniczy, to niebywale traumatyczne przeżycie. Ten ból ktoś nam zafundował - ci, którzy wtedy decydowali, że tych badań nie wykonano w 2010 roku. Ciała zostały pochowane z pogwałceniem polskiego prawa, bo dokumentacja sekcyjna w chwili pochówku nie była dostępna, a strona polska w badaniach autopsyjnych i sądowo-lekarskich nie uczestniczyła w Moskwie. Enigmatyczny „ktoś” wywierał naciski, żeby jak najszybciej te czynności wykonać. Ten „ktoś”, to na pewno nie były rodziny. Nie znam żadnego członka rodzin, który domagałby się jak najszybszego wydania ciał. One były wystawione na Torwarze, te trumny stały tam wiele dni i myślę, że w tym czasie można było te czynności wykonać. Niestety ich nie wykonano.
Rozmawiał Piotr Czartoryski-Sziler
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/smolensk/360397-nasz-wywiad-fedorowicz-o-ekshumacji-brata-przezywamy-potworny-bol-nikomu-nie-zycze-zeby-w-takiej-sytuacji-musial-stanac