Jeśli dobrze pamiętam, to w grudniu 2013 roku na oficjalnych stronach internetowych prokuratury wojskowej wywieszono informację, że pierwsze szczątki samolotu zostały odnalezione jakieś 400 metrów przed „pancerną brzozą”. Myślę, że już wtedy nikt nie próbował lansować teorii o rzekomym związku „pancernej brzozy” i katastrofy. Także to, że samolot rozpadł się nad jarem właściwie było już wiadome
—mówi w rozmowie z portalem wPolityce.pl Magdalena Merta, żona śp. ministra Tomasza Merty, który zginął w katastrofie smoleńskiej.
wPolityce.pl: Podkomisja smoleńska ustaliła, że destrukcja skrzydła tupolewa zaczęła się przed brzozą, są ślady wybuchu. Jak Pani to komentuje?
Magdalena Merta: Jeśli dobrze pamiętam, to w grudniu 2013 roku na oficjalnych stronach internetowych prokuratury wojskowej wywieszono informację, że pierwsze szczątki samolotu zostały odnalezione jakieś 400 metrów przed „pancerną brzozą”. Myślę, że już wtedy nikt nie próbował lansować teorii o rzekomym związku „pancernej brzozy” i katastrofy. Także to, że samolot rozpadł się nad jarem właściwie było już wiadome, chociaż równoległe działały siły kłamliwej propagandy i trzeba było interesować się tą kwestią, żeby te rzeczy wiedzieć. Myśmy jednak wiedzieli. Od dawna też wiedzieliśmy, że katastrofa nie miała takiego przebiegu, jak chce tego raport MAK i Millera, oba są nieprawdziwe. Istotnie ta wersja z rozpadem tupolewa w powietrzu wydaje się najbardziej prawdopodobna i myślę, że dziś już ci, którzy kiedyś byli jej bardzo przeciwni nie mają co do tego wątpliwości.
Profesor Nowaczyk powiedział, że przy normalnym zderzeniu aluminium odkształca się, a tutaj mamy do czynienia z tzw. kruchym złamaniem, czyli na metal musiały działać przez jakich czas intensywne siły i stąd mamy tak wiele kawałków samolotu. Przekonuje to Panią?
Tak. W ramach kolejnych, rok po roku następujących konferencji smoleńskich, pokazywano nam dziesiątki symulacji i zapisów rzeczywistych katastrof lotniczych. One nigdy nie powodowały takich uszkodzeń, jak w przypadku tupolewa. Takie uszkodzenia następowały wyłącznie wtedy, kiedy działała jakaś siła odśrodkowa, jakaś eksplozja wewnątrz, tak jak było w Lockerbie.
Obywatele RP zapowiedzieli, że również i dzisiaj będą protestować w czasie obchodów kolejnej, 88. już miesięcznicy smoleńskiej. Jak odbiera Pani te protesty?
Ci, którzy nazywają ich „UBywatelami RP”, mają sporo racji. Myślę, że to są niezdolne ekscesy opozycji, która nie potrafi zebrać ludzi wokół własnego programu. Nie potrafi też zmobilizować osób wobec swoich ideałów, więc próbuje psuć te zgromadzenia, bo swoich zrobić nie potrafi. Może należałoby zaapelować do sumień Polaków i zastanowić się czy dziś są bardziej z panią admirałową Karwetą, która mówiła o bardzo dramatycznych przeżyciach związanych z otwarciem trumny jej męża, czy są bardziej z takimi ludźmi, którzy szydzą, drwią i psują innym wspólną modlitwę.
Jaka wagę mają dla Pani te miesięcznice. Za każdym razem jest to wciąż tak samo intensywne przeżycie?
Mają ogromną wagę, są świadectwem pamięci, świadectwem wspólnoty, jaką stworzyliśmy wokół żałoby po naszych bliskich. Nie zawsze mogę w nich uczestniczyć -we mszy świętej i marszu- nie będę na przykład dzisiaj, bo jestem na Krecie, ale zawsze są dla mnie darem mojego narodu dla rodzin smoleńskich, ale także dla tych, którzy zginęli. Myślę, że to jest tak naprawdę taki piękny testament, jaki oni nam po sobie zostawi. Tego wspólnego przeżywania, tej więzi, nikt i nic nie jest w stanie popsuć. Jesteśmy tam na Krakowskim Przedmieściu od tylu już lat i wciąż trzymamy się razem i wierzymy w zwycięstwo dobra.
Rozmawiał Piotr Czartoryski-Sziler
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/smolensk/352611-nasz-wywiad-magdalena-merta-o-protestach-obywateli-rp-ci-ktorzy-nazywaja-ich-ubywatelami-rp-maja-sporo-racji