Ewa Kopacz zmieniła narrację, bo okazało się, że wolontariusz nie przeszedł? Polacy nie łyknęli tej narracji, tego PR. Ale w takim razie po co leciał szef kancelarii premiera pan Arabski, po co leciała pani minister zdrowia Ewa Kopacz, wysłana tam przez pana premiera Donalda Tuska?
— mówi w rozmowie z portalem wPolityce.pl por. rez. Artur Wosztyl, pilot Jaka-40, który 10 kwietnia 2010 roku lądował przed Tu-154M w Smoleńsku.
wPolityce.pl: W dniu tragedii lądował Pan Jakiem-40 przez tupolewem. Nie zetknął się Pan w Smoleńsku z nikim, kto widział przelatujący samolot z naszą delegacją?
Artur Wosztyl: Nie. Nawet jeżeli byli wmieszani w tłum, bo tam byli jacyś ludzie w cywilu, to wtedy nawet człowiek nie myślał o tym, żeby z nimi rozmawiać. Nie słyszałem od nikogo, by ktoś coś widział. Jedynie co, to dostaliśmy informacje od osób, które były przedstawicielami ambasady polskiej. Czekali na delację, a potem pojechali razem z wozami zabezpieczenia technicznego na miejsce tragedii. Zadzwonił do nas jeden z nich i przekazał informacje, że trzy osoby zostały zabrane karetkami. To nie jest jakiś wymysł. Taką informację uzyskaliśmy od człowieka, który był tam na miejscu. Po pierwsze Rosjanie nie zabierają karetkami zwłok, a po drugie -chyba to widział.
Albo od kogoś jedynie słyszał taką informację.
Możliwe, ale to było zaraz po tym, jak dotarli na to miejsce. To były informacje przekazywane na bieżąco.
Pan tylko słyszał nadlatującą maszynę?
Tak. Nie miałem żadnych doznań wzrokowych, wszystko opieram na doznaniach słuchowych. Ale z drugiej strony latałem, byłem praktykiem i wiem, jak to wszystko wyglądało. Poszczególne dźwięki, które słyszałem świadczyły o jakiś kolejnych rzeczach. Jeżeli słyszę narastające obroty silnika znaczy się, że pilot chce odejść na następne zajście. I tutaj nie ma mowy o jakiejś próbie lądowania na siłę. Natomiast to, co świadkowie mówią- zarówno ci, których wypowiedzi nagrała wcześniej pani Anita Gargas, którzy obecnie wystąpili i ci, którzy mówili poza kamerami, bo bali się konsekwencje jeżeli ich wizerunek byłby uwieczniony- źle świadczy o wszystkim, co zostało zrobione do tej pory. Bo jeżeli są zeznania, które jednoznacznie wskazują, że przebieg zdarzenia nie wyglądał tak, jak przedstawił to MAK i co przepisała komisja Millera, to jednoznacznie wskazuje, że było to robione pod założoną tezę, która wraca jak mantra. Zeznania te zostały jednak pominięte zarówno przez stronę rosyjską jak i polską.
Jak Pan sądzi dlaczego?
Bo trzeba było skazać pilotów i wykazać, że za wszelką cenę chcieli wylądować pomimo złych warunków. I trzeba było również skazać innych, którzy udowodniliby to założenie, czyli w tym wypadku mnie. Ta narracja zaczęła im się jednak sypać. Trzeba spojrzeć w sposób realny na to dlaczego nie wzięli pod uwagę zeznań świadków. Bo w ogóle nie byli zainteresowani wyjaśnieniem tego zdarzenia. W 2012 roku dowiedziałem się, że była wizja lokalna, przeprowadzona przez prokuratorów, świadków i urzędników rosyjskich i był opis całego miejsca tragedii. Okazało się, że odbiegał, przynajmniej tak słyszałem od pana ministra Macierewicza wtedy, od tego, co zostało później przedstawione. I to nie zostało uwzględnione przez raport MAK, raport Millera, ani przez prokuraturę. To o czym my rozmawiamy? Jeżeli samolot płonie w powietrzu to znaczy, że coś innego się wydarzyło, coś o czym my nie wiemy, a co nie zostało zbadane.
Rosyjski kierowca autobusu mówił w „Anatomii upadku”, że samolot przelatywał nisko nad drogą z wysuniętymi kołami.
To znaczy, że był w normalnej konfiguracji, brzuchem do dołu, a w tym momencie raport MAK i Millera mówi, że był de facto w locie odwróconym. I jeszcze do tego cała ta narracja, że oni wszystko zbadali, zweryfikowali, przekopali ziemię na metr w głąb, sekcje były zrobione w porządku, a patomorfolodzy stali ramię w ramię. A pani premier Kopacz była zdziwiona tym widokiem, aż łzy się jej do oczu cisnęły, bo tak wszystko pięknie wyglądało. I co pokazały ostatnie ekshumacje?
Że była dobrą aktorką?
Dokładnie, wolontariuszka.
To już nie jest takie pewne, bo w „Kropce nad i” w TVN24 powiedziała wczoraj, że do Moskwy leciała jako przedstawiciel polskiego rządu, choć nie jako minister zdrowia.
Zmieniła narrację, bo okazało się, że wolontariusz nie przeszedł? Polacy nie łyknęli tej narracji, tego PR. Ale w takim razie po co leciał szef kancelarii premiera pan Arabski, po co leciała pani minister zdrowia Ewa Kopacz, wysłana tam przez pana premiera Donalda Tuska? Żeby, tak jak pan redaktor Pyza powiedział „mierzyć ciśnienie i poziom cukru”? To jest żenujące. Te informacje, które wypływają, plus ta narracja, która cały czas jest powtarzana przez millerowców, bo oni będą podtrzymywać to pod czymś się podpisali, są oburzające. Pomimo tych wszystkich kłamstw na jaw wychodzi prawda. Oni też przecież brali pod uwagę sekcje zwłok tych ludzi, którzy zginęli. Na tej podstawie też bowiem określa się pewne czynniki, które miały miejsce w danym momencie. Jeżeli w ten sposób traktowano ciała, to jaką wartość dowodową maja te papiery, które zostały stworzone przez tych ludzi? Mamy dowód w postaci szczątków ludzkich, które nie były szanowane, wręcz były bezczeszczone. To jakie sekcje oni zrobili, co zbadali?
Zdjęcia które ujawnił tygodnik „wSieci” porażają.
Bez epitetów wręcz nie da się spokojnie o tym mówić. Skala zaniedbań i niekompetencji przeraża.
Dziennikarze TV Republiki i „Gazety Polskiej” rozmawiali przed kilkoma dniami w Smoleńsku ze świadkiem, który widział 10 kwietnia 2010 roku przelatujący Tu-154M. „Leciał, płonął, na jego boku był ogień. A później usłyszałem huk i zapanowała cisza”. Jaką wagę mają dziś te zeznania?
Moim zdaniem zeznania świadków mają ogromne znaczenie, nawet jeżeli z czasem pewne rzeczy się zacierają. Nie oszukujmy się, jeżeli widzi się potężny samolot bardzo nisko, bo jednak tupolew taki był, i widzi się ogień, to nie jest coś, co sobie człowiek może wymyślić. Jeżeli ktoś widział coś takiego, to musiał zszokować się tym widokiem, być może nawet przerazić i musiało mu się to wryć w pamięć. Nie sądzę, żeby ktoś konfabulował w tym zakresie. Ta wartość dowodowa wskazuje na to, że jednak dobrze się stało, że pan minister Macierewicz powołał podkomisję smoleńską. Z drugiej strony jednak źle się stało, że tak dużo czasu upłynęło od tamtej tragedii, że nie zbadano wraku, bo strona polska tego nie uczyniła. Przypomnę, że w czerwcu 2010 roku pan Edmund Klich dostał od szefa podkomisji ds. technicznych, że przekazują tylko informacje podane przez Rosjan, bo oni nie mają dostępu do wraku, żeby cokolwiek zbadać. To o czym my mówimy, o jakim śledztwie ze strony Polski? Obraz jest tego, co wychodzi jest przerażający.
Rozmawiał Piotr Czartoryski- Sziler
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/smolensk/343280-nasz-wywiad-artur-wosztyl-o-doniesieniach-wsieci-bez-epitetow-nie-da-sie-o-tym-mowic-skala-zaniedban-i-niekompetencji-przeraza
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.