Jeśli chodzi o wiarygodność słów pani Ewy Kopacz, to od jej przemówienia, w którym twierdziła, że przekopywano ziemię w Smoleńsku, jest ona nam znana. Jakoś nie ma ona problemu z opowiadaniem nieprawdy i należy ją traktować tak, jak traktuje się kłamców: nie dawać wiary ich słowom. Myślę, że ona sama nie wie, po co tam pojechała. Te zmiany statusu, jaki dokonuje co chwilę odnośnie własnej osoby w Smoleńsku, są efektem tego, że sama nie rozumie dlaczego tam się znalazła. Może na zasadzie: dzieje się coś sensacyjnego, to gapie się zbiegają
—mówi w rozmowie z portalem wPolityce.pl Magdalena Merta, żona śp. ministra Tomasza Merty, który zginął w katastrofie smoleńskiej.
wPolityce.pl: Niektórzy sądzili, że Ewę Kopacz stać na proste słowo „przepraszam”. Nie potrafi się na nie jednak zdobyć przed rodzinami. Ordynarnie broniąc się w „Kropce nad i” w TVN 24 powiedziała, że „to nie ona decydowała o worku, o jego kolorze, o wkładaniu do trumny”. Dziwi to Panią?
Magdalena Merta: Jeżeli Ewa Kopacz nie wiedziała o workach na śmieci, to znaczy, że nie była przy żadnym ciele, bo były w nie pakowane. Zawijano je nawet w zwykłą folię budowlaną. Płachty foli połączone były na końcach, jak gigantyczny cukierek. Tak to wyglądało po otwarciu trumien. Myślę, że rzeczywiście te decyzje podjęli Rosjanie z właściwą sobie dezynwolturą.
Ale Kopacz twierdzi, że pojechała tam jako przedstawiciel rządu- już nie jako wolontariusz (!)- powinna więc dopilnować tego, w co i jak oni wkładają ciała ofiar.
Myślę, że żaden- nazwijmy to przedstawicieli rządu- nie do końca wiedział po co tam pojechał. Myślę, że pan premier Tusk pojechał tam po to, żeby znaleźć się przed Jarosławem Kaczyńskim. Z kolei -na moją intuicję- Ewa Kopacz i Tomasz Arabski pojechali tam po po to, żeby zapewnić Rosjan, że ich interes będzie chroniony kosztem interesów tych, którzy zginęli i ich rodzin, kosztem obywateli własnego państwa. Myślę, że to przerosło nawet oczekiwania samych Rosjan. Był to taki czas, kiedy jasne postawienie sprawy, wyraźne powiedzenie Rosjanom, czego strona polska oczekuje doczekałoby się realizacji przy tym całym medialnym zainteresowaniu świata katastrofą.
Rosjanie nie robiliby problemów?
Może by jakieś robili, ale dopiero później. Gdybyśmy chcieli postąpić tak, jak kilka lat później postąpili Holendrzy odbierając nie własny samolot (!), lecz malezyjski i odnajdując czasem bardzo niewielkie szczątki ofiar, bo tam mieliśmy przecież do czynienia z zestrzeleniem samolotu, to takie oczekiwanie byłoby spełnione. 20 miesięcy po katastrofie mieliśmy pierwszą ekshumację, ministra Wassermana. Od tego już czasu wiemy, że ciała były bezczeszczone, jak je traktowali Rosjanie. Platforma Obywatelska nie straciła jednak przez to władzy, a pani Ewa Kopacz została później premierem. Miała czas na to, żeby zrobić z tym porządek, rodziny o to apelowały, bo w dokumentacjach medycznych nic się wtedy nie zgadzało. Poza jednym kryterium.
Jakim?
Nie było jeszcze pomyłek odnośnie płci. Dziś już to kryterium zawiodło, nie możemy już żyć w przekonaniu, że w trumnach mężczyzn spoczywają mężczyźni, a w trumnach kobiet spoczywają kobiety. Tego kryterium też nie dotrzymano. Platforma nie chciała doprowadzić do ekshumacji, bo obnażałoby to fakt, jak bardzo zawiedli w 2010 roku. Przede wszystkim jednak odsłaniałoby prawdziwe oblicze strony rosyjskiej, a tego nie chcieli za wszelką cenę. Dziś zbieramy bolesne żniwo tego tchórzostwa, serwilizmu i służalczości.
W tym kontekście obrona własnej osoby przez Ewę Kopacz jest niesłychanie żenująca.
Jeśli chodzi o wiarygodność słów pani Ewy Kopacz, to od jej przemówienia, w którym twierdziła, że przekopywano ziemię w Smoleńsku, jest ona nam znana. Jakoś nie ma ona problemu z opowiadaniem nieprawdy i należy ją traktować tak, jak traktuje się kłamców: nie dawać wiary ich słowom. Myślę, że ona sama nie wie, po co tam pojechała. Te zmiany statusu, jaki dokonuje co chwilę odnośnie własnej osoby w Smoleńsku, są efektem tego, że sama nie rozumie dlaczego tam się znalazła. Może na zasadzie: dzieje się coś sensacyjnego, to gapie się zbiegają.
Dalszy ciąg na anstępnej stronie
Drukujesz tylko jedną stronę artykułu. Aby wydrukować wszystkie strony, kliknij w przycisk "Drukuj" znajdujący się na początku artykułu.
Jeśli chodzi o wiarygodność słów pani Ewy Kopacz, to od jej przemówienia, w którym twierdziła, że przekopywano ziemię w Smoleńsku, jest ona nam znana. Jakoś nie ma ona problemu z opowiadaniem nieprawdy i należy ją traktować tak, jak traktuje się kłamców: nie dawać wiary ich słowom. Myślę, że ona sama nie wie, po co tam pojechała. Te zmiany statusu, jaki dokonuje co chwilę odnośnie własnej osoby w Smoleńsku, są efektem tego, że sama nie rozumie dlaczego tam się znalazła. Może na zasadzie: dzieje się coś sensacyjnego, to gapie się zbiegają
—mówi w rozmowie z portalem wPolityce.pl Magdalena Merta, żona śp. ministra Tomasza Merty, który zginął w katastrofie smoleńskiej.
wPolityce.pl: Niektórzy sądzili, że Ewę Kopacz stać na proste słowo „przepraszam”. Nie potrafi się na nie jednak zdobyć przed rodzinami. Ordynarnie broniąc się w „Kropce nad i” w TVN 24 powiedziała, że „to nie ona decydowała o worku, o jego kolorze, o wkładaniu do trumny”. Dziwi to Panią?
Magdalena Merta: Jeżeli Ewa Kopacz nie wiedziała o workach na śmieci, to znaczy, że nie była przy żadnym ciele, bo były w nie pakowane. Zawijano je nawet w zwykłą folię budowlaną. Płachty foli połączone były na końcach, jak gigantyczny cukierek. Tak to wyglądało po otwarciu trumien. Myślę, że rzeczywiście te decyzje podjęli Rosjanie z właściwą sobie dezynwolturą.
Ale Kopacz twierdzi, że pojechała tam jako przedstawiciel rządu- już nie jako wolontariusz (!)- powinna więc dopilnować tego, w co i jak oni wkładają ciała ofiar.
Myślę, że żaden- nazwijmy to przedstawicieli rządu- nie do końca wiedział po co tam pojechał. Myślę, że pan premier Tusk pojechał tam po to, żeby znaleźć się przed Jarosławem Kaczyńskim. Z kolei -na moją intuicję- Ewa Kopacz i Tomasz Arabski pojechali tam po po to, żeby zapewnić Rosjan, że ich interes będzie chroniony kosztem interesów tych, którzy zginęli i ich rodzin, kosztem obywateli własnego państwa. Myślę, że to przerosło nawet oczekiwania samych Rosjan. Był to taki czas, kiedy jasne postawienie sprawy, wyraźne powiedzenie Rosjanom, czego strona polska oczekuje doczekałoby się realizacji przy tym całym medialnym zainteresowaniu świata katastrofą.
Rosjanie nie robiliby problemów?
Może by jakieś robili, ale dopiero później. Gdybyśmy chcieli postąpić tak, jak kilka lat później postąpili Holendrzy odbierając nie własny samolot (!), lecz malezyjski i odnajdując czasem bardzo niewielkie szczątki ofiar, bo tam mieliśmy przecież do czynienia z zestrzeleniem samolotu, to takie oczekiwanie byłoby spełnione. 20 miesięcy po katastrofie mieliśmy pierwszą ekshumację, ministra Wassermana. Od tego już czasu wiemy, że ciała były bezczeszczone, jak je traktowali Rosjanie. Platforma Obywatelska nie straciła jednak przez to władzy, a pani Ewa Kopacz została później premierem. Miała czas na to, żeby zrobić z tym porządek, rodziny o to apelowały, bo w dokumentacjach medycznych nic się wtedy nie zgadzało. Poza jednym kryterium.
Jakim?
Nie było jeszcze pomyłek odnośnie płci. Dziś już to kryterium zawiodło, nie możemy już żyć w przekonaniu, że w trumnach mężczyzn spoczywają mężczyźni, a w trumnach kobiet spoczywają kobiety. Tego kryterium też nie dotrzymano. Platforma nie chciała doprowadzić do ekshumacji, bo obnażałoby to fakt, jak bardzo zawiedli w 2010 roku. Przede wszystkim jednak odsłaniałoby prawdziwe oblicze strony rosyjskiej, a tego nie chcieli za wszelką cenę. Dziś zbieramy bolesne żniwo tego tchórzostwa, serwilizmu i służalczości.
W tym kontekście obrona własnej osoby przez Ewę Kopacz jest niesłychanie żenująca.
Jeśli chodzi o wiarygodność słów pani Ewy Kopacz, to od jej przemówienia, w którym twierdziła, że przekopywano ziemię w Smoleńsku, jest ona nam znana. Jakoś nie ma ona problemu z opowiadaniem nieprawdy i należy ją traktować tak, jak traktuje się kłamców: nie dawać wiary ich słowom. Myślę, że ona sama nie wie, po co tam pojechała. Te zmiany statusu, jaki dokonuje co chwilę odnośnie własnej osoby w Smoleńsku, są efektem tego, że sama nie rozumie dlaczego tam się znalazła. Może na zasadzie: dzieje się coś sensacyjnego, to gapie się zbiegają.
Dalszy ciąg na anstępnej stronie
Strona 1 z 2
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/smolensk/343210-nasz-wywiad-magdalena-merta-nigdy-nie-podejrzewalismy-pani-kopacz-ze-jest-dama-oczekiwalabym-zeby-zamilkla
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.