Przez siedem lat politycy PO mieli mnóstwo okazji do zreflektowania się, do posypania głów popiołem i przekonania, że w politycznej jatce nie gubią wartości wyższych – godności, honoru, szacunku dla śmierci. Nie potrafili z nich skorzystać.
Na przełomie maja i czerwca 2017 r. dostali być może ostatnią szansę. Wybuchł jednoznaczny skandal dowodzący, jak pozwolono Rosjanom na potraktowanie ciał ofiar katastrofy smoleńskiej niczym śmieci. Rozumiem świadomość win własnego obozu politycznego i niechęć do przyznania się. Ale nie rozumiem, jak partyjny interes mógł wziąć górę nawet w takiej sytuacji.
Następnej szansy może już nie być. Gdy zaczną być stawiane zarzuty wojskowym prokuratorom – odsuną się od nich, choć przez lata ich kryli (swoją drogą – ciekawe, jak wtedy rozwiążą się języki i wróci pamięć śledczym w oficerskich mundurach, co opowiedzą o politycznych decyzjach z roku 2010). Gdy zaczną być stawiane zarzuty politykom – wpadną w histerię, uruchomią wszystkie wpływy w zaprzyjaźnionych mediach w Polsce i za granicą, zaryczą na Twitterach z Brukseli i Facebookach z Szydłowca, może urządzą jakieś absurdalne marsze wolności, znów będą obrażać, poniżać i kłamać. Na próżno.
Było do przewidzenia, że nawet jeśli uda im się przetrwać rok czy kilka, Smoleńsk będzie się za nimi ciągnął. Nawet jeśli zalutują trumny i wygrają jedne czy drugie wybory (coś mi mówi, że bez zakazu otwierania trumien w 2010 i 2011 zwycięstw Komorowskiego i PO mogłoby nie być). Nawet jeśli zmęczą Polaków jazgotem wokół tej tragedii, nadejdzie moment otrzeźwienia. Już nadchodzi.
Nie przepadam za uogólnianiem, odpowiedzialnością zbiorową, ale ostatni tydzień każe w tych kategoriach patrzeć na zachowania Platformy jako całej partii. Nie znalazł się ani jeden człowiek, do którego można byłoby odnieść tytuł książki jednego z ich największych autorytetów: „Warto być przyzwoitym”.
Zamiast tego padały kolejne kłamstwa, przedstawianie Kopacz jako pierwszej wolontariuszki III RP, przywołujące na myśl Katyń pomysły wrzucania wszystkich ofiar do jednego dołu w ziemi, oskarżanie prokuratury o polityczną grę na uczuciach rodzin, Jeśli bezładne ładowanie szczątków ciał polskiej elity do worków na śmieci nie jest dla nich bezczeszczeniem zwłok, to co nim jest?
Zobaczyliśmy naprawdę spory arsenał nieprzyzwoitości.
Znamiennym jest fakt, że jako pozytywnego bohatera można na siłę przywołać Radosława Sikorskiego, który obok strzepywania odpowiedzialności ze swojego obozu politycznego był w stanie przyznać, że ekshumacje przeprowadzane są rzetelnie. To rzadkość, która jeszcze ostrzej pokazuje, w jak mętnym morzu pływają platformersi. Dedykuję im Cervantesa:
Człowiek bez honoru to gorsze niż śmierć.
Nawet jeśli jeszcze wydaje im się, że coś znaczą – ich już nie ma. Po prostu nie ma.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/smolensk/342688-tam-gdzie-konczy-sie-honor-a-zaczyna-platforma-obywatelska