Ewa Kopacz, jej koledzy z Platformy Obywatelskiej oraz liczni komentatorzy opowiadają, że po 10 kwietnia 2010 r. przyszła premier RP była w Rosji jako samarytanka, wolontariuszka, siostra miłosierdzia, pocieszycielka strapionych etc. Poświęciła się i wykazała odwagą oraz heroizmem, podczas gdy wielu mężczyzn „wymiękło”.
Jako samarytanka i siostra miłosierdzia niosła tylko pociechę, więc jest oburzające domagać się od niej odpowiedzialności za to, co działo się z ciałami ofiar katastrofy smoleńskiej. Pocieszycielce strapionych powinno się wyłącznie dziękować. To kłamstwo jest tak bezczelne, że aż onieśmiela.
Prawda jest bowiem taka, że ówczesna minister zdrowia Ewa Kopacz była w Rosji szefową rządowej delegacji. Występowała w imieniu rządu RP oraz premiera Donalda Tuska – przede wszystkim na spotkaniu z ówczesnym premierem Rosji Władimirem Putinem i jego gabinetem. Uczynienie Ewy Kopacz szefową rządowej delegacji było celową zagrywką Donalda Tuska. Jako grzeczna i układna kobieta miała nie drażnić Putina jakąś specjalną dociekliwością czy eksponowaniem polskich interesów.
Czyli Donald Tusk poprzez Ewę Kopacz wysłał Władimirowi Putinowi sygnał, że pogodził się z narzuconą przez premiera Rosji agendą działań po katastrofie, a polski rząd będzie się w tej sprawie zachowywał tak jak Ewa Kopacz, czyli udawał pierwszą naiwną i skupioną wyłącznie na pozytywnych, choć smutnych emocjach. To było przemyślane, celowe działanie, a Ewa Kopacz znakomicie odegrała swoją rolę. Nie nazwę tej roli, gdyż i tak każdy wie, o co chodzi.
W wysłaniu do Rosji delegacji pod wodzą Ewy Kopacz nie ma nic z melodramatycznych i kiczowatych wersji głoszonych teraz przez nią samą oraz jej kolegów. Chodziło o zademonstrowanie miękkości i uległości polskiego rządu, żeby Donald Tusk nie miał kłopotów ze strony Rosji, a w Polsce mógł odgrywać przedstawienie z empatią i żałobą w tle.
Ewa Kopacz pojechała do Rosji, żeby uspokoić Putina, iż polski rząd nie będzie stawiał niczego na ostro, bo Tusk boi się konsekwencji katastrofy bardziej niż Putin. Co oznaczało, że władca Rosji dostał wyraźny sygnał, iż może wszystko, w tym może grać bardzo nieczysto. Gdy 13 kwietnia 2010 r. Putin wysłuchał peanów Kopacz na cześć Rosjan, był już pewien, że rząd Tuska się poddał. A w Polsce w najlepsze odgrywano przedstawienie pojednania i wspólnoty w żalu oraz żałobie. Przede wszystkim odgrywano je w Sejmie oraz w mediach. Obecnie celowo mówi się o samarytance Kopacz spieszącej do Moskwy z pocieszeniem, żeby ukryć rzeczywiste cele tamtej wizyty oraz wytłumaczyć jej hołdownicze wobec Rosjan deklaracje i enuncjacje podczas spotkania 13 kwietnia 2010 r.
Samarytańska wersja to oczywista bajka dla naiwnych. Przekręca się dyskusję o prawdziwej roli Ewy Kopacz w rzewne opowieści o siostrze miłosierdzia, bo atakowanie kogoś takiego łatwo można nazwać nierycerskim, okrutnym, małostkowym czy wręcz mizogińskim i chamskim. Ona tak się poświęcała, a wy, którzy wtedy siedzieliście w domach w Polsce, teraz się jej czepiacie. W tym poświęceniu i zmęczeniu służbą jest miejsce na błędy, bo przecież przede wszystkim chodziło wtedy o opiekę nad rodzinami ofiar.
Z jednej strony mamy łgarstwa na temat tego, po co i w jakim charakterze Ewa Kopacz była po 10 kwietnia 2010 r. w Rosji, z drugiej – równie kłamliwe opowieści o tym, że rodziny ofiar chciały szybko pochówków. Tymczasem rodzinom wmówiono, że pogrzeby powinny odbyć się szybko, gdyż nie wolno otwierać trumien, więc odwlekanie czegokolwiek nie ma żadnego sensu.
To tacy ludzie jak ówczesna minister zdrowia Ewa Kopacz czy szef kancelarii premiera Tomasz Arabski w imieniu Donalda Tuska parli do szybkich pogrzebów, a nie rodziny ofiar. Tych zresztą nikt nawet nie pytał o zdanie. Oznajmiono im, że przepisy sanitarne nie pozwalają otwierać trumien. A potem wszystko poszło szybko, żeby nikomu nie przyszło do głowy zajmować się tym, jakie haniebne rzeczy działy się z ofiarami katastrofy, a czego świadomość zaczęła już do różnych osób docierać. Spieszono się, żeby nie roztrząsano, jak oszukiwano rodziny ofiar. A potem rząd Tuska i jego media zaczęli lansować narrację, że każdy, kto ma choćby cień wątpliwości, żeruje na trumnach, czyli robi rzeczy niegodne. Innymi słowy – odwrócono kota ogonem.
Ten aspekt ma oczywiście znaczenie moralne, ale najważniejsza jest kwestia tego, co Ewa Kopacz robiła w Moskwie, kogo reprezentowała i co przekazała Putinowi. A przekazała biała flagę od Donalda Tuska, co w połączeniu z katastrofalną nieudolnością, nieprzygotowaniem i zaniechaniami ówczesnego premiera 10 kwietnia w Smoleńsku złożyło się na całe pasmo katastrof, gdy chodzi o polskie interesy. A z drugiej strony doprowadziło do bezwzględnego wykorzystania tego przez Putina.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/smolensk/342547-ewa-kopacz-nie-pojechala-po-10-iv-2010-r-do-moskwy-jako-samarytanka-pojechala-z-biala-flaga-od-tuska-dla-putina
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.