Wiele osób wciąż pyta – jak to mogło się stać, by tak okrutnie potraktować smoleńskie ofiary, ich rodziny, pamięć o nich? Niestety, rzecz jest haniebnie prosta. Tusk i jego gromada byli całkowicie przekonani o swej bezkarności, ponieważ mieli pewność, że będą rządzić bardzo długo, a nawet jeszcze dłużej. Stąd w ogóle brak jakiejkolwiek samokontroli myśli, a szczególnie uczynków. Wszak wszystko mieli w swoich rękach. Nie tylko politycznie, także media, wymiar sprawiedliwości. Kłaniali się w pas każdemu w Brukseli, pewnie szwajcarów nie pomijając, więc stamtąd też płynęły nieprzerwanie potoki pochwał i uznania.
Najbardziej przekonującym dowodem tandety umysłowej wówczas rządzących obywateli były bardzo częste okrzyki wkrótce po katastrofie. Czy pamiętacie Państwo powtarzane kilka razy dziennie zapewnienia, że państwo zdało egzamin? Kto przy zdrowych zmysłach, w kilka dni, chyba po największej katastrofie, w której zginęła elita państwa, wykrzykiwałby ten slogan buńczucznie i wręcz bałwochwalczo? To mogli wymyślić tylko propagandyści z kręgu Tuska. Im było wówczas dużo bliżej do Putina niż do polskiego prezydenta. Czuli się całkowicie bezkarni, licząc, że okrzyki „precz z tym wstrętnym PiS-em” wystarczą przynajmniej na kolejne dziesięciolecie. Samozachwyty w takich okolicznościach? Skrajna głupota.
I dlatego właśnie wychwalali pod niebiosa poprawę stosunków z Moskwą, co było oczywiście kolejną wielką blagą i hucpą, ponieważ Putin miał ich przez cały czas dokładnie w tym samym miejscu, co zawsze. Manipulował Tuskiem i obracał nim, jak pacynką, czego najwyraźniejszym dowodem jest całkowita zgoda na rozdzielenie wizyt w Katyniu. Tusk wybrał towarzystwo Putina bredząc coś o szybko poprawiających się relacjach z Rosją. Ale dowodów na tę poprawę nie było ani wtedy, ani później. Nie ma ich zresztą do dziś. Putin próbuje stale grać w bambuko z wieloma innymi państwami, ostatnio gładko ograł nowego lokatora Pałacu Elizejskiego, ale jedno jest niezaprzeczalne – nikt z zachodnich przywódców nie leżał przed rosyjskim satrapą plackiem tak równiutko, jak Tusk. Czy wyobrażalne jest, w przypadku podobnej tragedii Francuzów, Brytyjczyków, Niemców, Szwedów, że oddają oni całe śledztwo w ręce ludzi Putina? Głupie pytanie, prawda?
Oni byli myślami przy kolejnych latach rządzenia, latach wspaniałej prosperity dla swej sitwy i jej okolic. Nie potrafili nawet ukryć zadowolenia z powodu awansu Bronisława Komorowskiego, który przebierał nogami i czym tylko się dało, by najprędzej wejść na Krakowskie Przedmieście. I to były ich prawdziwe troski, a nie te, związane z szacunkiem dla ciał ofiar, rodzin, mas opłakujących szanowanych polityków.
Ucho się w końcu urwało. Arogancja wymieszana z tupetem i bezczelnością, a także zbiór obrzydliwych charakterów, zdolnych do maskarady, oszustw z wielkim oszustem na czele, przyniosły ostateczny rezultat – nagrania w knajpie, wykonane przez sprawną umysłowo, dwuosobową ekipę kelnerów. Ekipa Tuska była pewna, że ma wszystko w swych łapach. Jednak kelnerski manewr przekraczał już wyobraźnię tych całkowicie zdeprawowanych osobników. To także świadczy o ich inteligencji. Wyćwiczone i wpajane przez lata cwaniactwo – tak, ale o inteligencji nie mówmy. Jestem pewien, że zeznania przed prokuratorami w sprawie Smoleńska, potwierdzą to równie mocno, jak składane przed sejmową komisją w sprawie Amber Gold. Dziękuję za uwagę.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/smolensk/342253-oni-byli-pewni-ze-beda-rzadzic-dlugo-a-nawet-jeszcze-dluzej-lgali-bo-kto-ich-mial-sprawdzac