Bez względu na końcowe rezultaty badań i ustaleń w sprawie smoleńskiej tragedii, co najmniej dwa twierdzenia są już całkowicie pewne. Pierwsze dotyczy dotychczasowych osiągnięć komisji Millera i Laska – są mało warte, bo opierały się, prawie bez zastrzeżeń na raporcie Anodiny, a także na umysłowym lenistwie. Drugie jest równie smutne, ponieważ dotyczy ludzi polskiej nauki.
W przeważającej większości stchórzyli przed wyzwaniem, jakiego domagała się i wciąż domaga smoleńska tragedia. Ugięli się pod presją polityków, prawie wprost żądających, by nikt nie śmiał kwestionować kremlowskich ustaleń. Liche, osobiste interesy przeważyły, by sprzeniewierzyć się szczytnym ideałom uniwersyteckim – wyjaśniać, co niewyjaśnione, szczególnie, gdy idzie o tak ważne dla Ojczyzny dociekanie prawdy.
Zniknęli, rozpierzchli się z tchórzostwem na ustach, nie podjęli nawet próby zmierzenia się z wyzwaniem, dla którego warto było poświęcić nie tylko czas, ale w równym stopniu naukową odwagę, procentującą także wspaniałym przykładem dla dojrzewających na uczelniach studentów. Strach przed utratą właściwej opinii u politykierów, niepokój o dalszy ciąg spokojnego życiorysu zadecydowały o zapewniającym dostatek oportunizmie i pełnym marności lawiranctwie. Więcej, gdy pojawili się ludzie odważniejsi od nich i zdecydowali się na udział w pracach zespołu Macierewicza – dwaj rektorzy, Politechniki Warszawskiej i Akademii Górniczo – Hutniczej publicznie zakwestionowali ich umiejętności i uznali, iż w ten sposób dobre imię uczelni może być narażone na szwank. A potem nastąpiło szykanowanie. Wstyd.
Było na szczęście i tak, że kilkunastu ludzi nauki z Politechniki Warszawskiej uznało, iż powołany przez rząd zespół Millera nie wykonał żadnych badań z wykorzystaniem najprostszych narzędzi, jakimi dysponuje nauka. Prof. Lucjan Piela uznał wówczas, że o żadnym poważnym śledztwie nie może być tu mowy. A był rok 2012.
Czas biegnie. Z pewnością będziemy wiedzieli coraz więcej. Także o degrengoladzie moralnej polskich uczelni, na których stawia się na życiorysy marne. Agresywniejsi w okazywaniu cnót muszą działać w podziemiu. Liczmy, że czas ich kamuflażu dobiega końca.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/smolensk/335180-zbliza-sie-czas-wstydu-dla-wielu-ludzi-nauki-dla-dalszych-karier-stchorzyli-przed-wyzwaniem-smolenska-sa-jednak-chlubne-wyjatki
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.