Warto na spokojnie przeczytać lub obejrzeć przemówienie prezydenta Andrzeja Dudy na siódmą rocznicę tragedii smoleńskiej. A w zasadzie wypadałoby je czytać w pakiecie z wystąpieniem sprzed roku, gdy ten sam polityk, w tym samym miejscu przed Pałacem Prezydenckim, próbował przenieść ciężar debaty wokół 10/04 na nieco inne tory.
2017: Prezydent Duda na Krakowskim Przedmieściu: Apeluję i błagam o wzajemny szacunek! [PRZEMÓWIENIE]
Dlaczego akurat prezydenckie przemówienia? Tak się bowiem dziwnie składa, że Andrzej Duda jest politykiem z doskonałym słuchem społecznym. Można wiele zarzucać jego prezydenturze, ale nie bez przyczyny jego wystąpienia wywołują tyle entuzjazmu wśród słuchaczy, ponieważ zazwyczaj celnie nazywają omawianą kwestię.
I tak też jest z 10 kwietnia. Prezydent zwrócił dziś uwagę na clou problemu. Wyraził, a momentami wręcz wykrzyczał gniew, który tkwi w wielu Polakach. Strach przed państwem, które okazuje się bezradne, złość na brak podstawowej sprawiedliwości, wściekłość na małostkowość rządzących Warszawą, którzy nie potrafią zgodzić się na pomnik własnego (kraju, ale i miasta…) prezydenta.
Zarazem prezydent Duda był dziś kimś, kto przekazał inny gniew i inny strach, które często sąsiadują z tymi wspomnianymi akapit wyżej. To obawa o brak elementarnego poczucia wspólnoty, o zaprzepaszczenie dobra, które pojawiło się po dramacie 10 kwietnia, o zniszczenie pamięci, którą mogliśmy przecież wspólnie zbudować, a później troszczyć się o nią.
Przez te siedem lat stało się dużo złego. Począwszy od manipulacji i medialnych wrzutek (nie do wybaczenia) z fałszywymi cytatami mających zohydzić Lecha Kaczyńskiego, przez absolutną abdykację polskich instytucji państwa i potraktowanie śmierci prezydenta jak włamania do garażu, na wesołej żonglerce kolejnymi hipotezami dotyczącymi katastrofy kończąc. Wyliczać można długo. Powodów do gniewu u ludzi dobrej woli, z obu stron, znalazłyby się setki.
I dlatego warto wczytać się w to, co powiedział dziś (i rok temu) prezydent. Nie mam jednak wątpliwości, że apele Andrzeja Dudy o wzajemny szacunek czy wybaczenie (nie, nie to naiwne i sentymentalne) pozostaną głosem wołającego na pustyni. Z roku na rok wymiany zdań na temat 10/04, przynajmniej te w debacie publicznej, wyglądają coraz bardziej ponuro. Rocznice niestety też.
Oni od rana będą wylewać kolejne potoki szamba, na wszystko, co dla nas święte. My w zamian spryskamy ich świeżą gnojówką
— napisał dziś Robert Mazurek.
Ale jest chyba jeszcze gorzej niż napisał Robert. W siódmą rocznicę tragedii nie można było dostać się przed Pałac Prezydencki, o ile nie posiadało się specjalnego pozwolenia. Efekt był więc taki, że przez dużą część dnia najbliższe otoczenie Pałacu zdominowane było przez barierki ochraniające niemal pusty plac. Smutne i jakże odmienne od atmosfery nie tylko z 2010 roku, ale nawet 2011 czy 2012…
Wiem, powie ktoś, że to wyjątkowe środki bezpieczeństwa. Bo przecież dzicz spod znaku Obywateli RP (godni następcy dziczy od Tarasa) wymyśliła sobie, ku pustej uciesze elit III RP, że będzie wyć na miesięcznicach, blokować Wawel, gdy grób brata zechce odwiedzić Jarosław Kaczyński, prowokować, gdy tylko można. Ale w reakcji na ten Mordor był jakiś wyraz bezradności, a przy tym świadectwo absolutnego upadku naszej kruchej wspólnoty.
Wzruszająco wybrzmiała uroczystość w Kancelarii Premiera, gdzie uczczono dziś Przemysława Gosiewskiego i Zbigniewa Wassermanna - byłych pracowników rządu, którzy zginęli w tragedii smoleńskiej. Ale przecież nikomu korona z głowy by nie spadła, gdyby uhonorowano też innego byłego pracownika rządu, Izabelę Jarugę-Nowacką, najlepiej w pakiecie z Jerzym Szmajdzińskim. Owszem, mieli inne poglądy, nierzadko oceniane jako szkodliwe. I co z tego, chciałoby się rzec, skoro śmierć - zwłaszcza taka, na służbie Rzeczypospolitej - przenosi te podziały na dalszy plan. Zabrakło po stronie obozu rządowego przenikliwości, empatii, wyjścia poza proste schematy.
Ale po prostu niedobrze się robi, gdy całą sprawę próbują rozegrać politycy Platformy Obywatelskiej. Za przykład niech posłuży Tomasz Siemoniak ze swoim twitterowym wpisem, dokonanym najwyraźniej po lobotomii i wycięciu płatów mózgowych odpowiedzialnych za pamięć o 5,5 roku rządów Platformy, gdy można było uhonorować byłych urzędników.
Idźmy dalej. Smoleńska podkomisja pod kierownictwem dr. Wacława Berczyńskiego zaprezentowała dziś pierwsze efekty swoich prac. Nie rozumiem, dlaczego musiało stać się to 10 kwietnia, w dzień, który powinien upłynąć pod znakiem zadumy i ciepłych wspomnień. Zgadzam się tu z Rafałem Ziemkiewiczem.
Stało się inaczej. Eksperci zespołu Berczyńskiego zorganizowali pokaz specjalny filmu przedstawiającego rezultaty ich wysiłków. Prezentacji interesującej, obarczonej jednak takim ogromem znaków zapytania (nazwijmy to delikatnie), że wypadałoby poświęcić kilka dobrych godzin na odpowiedzi na choćby najpoważniejsze wątpliwości. Pytań nie było. Przepraszam, były. Na wideoczacie, przeprowadzonym sześć godzin później (od 22:30!) na jednym z portali. Tak nie wygląda zdrowa komunikacja w sprawie tak wielkiej, tak przejmującej. Gdyby zrobili to Maciej Lasek i jego ekipa, zapłonęlibyśmy świętym oburzeniem na lata. Tymczasem na razie krępująco milczymy.
Odsyłam tutaj do tekstu Marcina Wikły. Podkomisja MON mówi o wybuchu w Smoleńsku. Publicystykę więc już mamy, teraz czas na dowody
Nie czas i nie miejsce, by zastanawiać się nad proporcjami odpowiedzialności, rozkładem win i precyzyjnym wymierzeniem, kto, gdzie i na jakim etapie zawinił. Prawda nie leży po środku, choć tak byłoby łatwiej. Wszyscy jednak spotkamy się kiedyś w którymś z kręgów piekła, w najlepszym razie czyśćca, za to, co zrobiliśmy z pamięcią i wspólnotą wokół 10/04.
Lubię czasem wracać do jednej z wielu cennych myśli śp. prezydenta Lecha Kaczyńskiego. Powiedział on kiedyś w rozmowie z prof. Andrzejem Nowakiem:
Czasem wierzę tylko w jedno – może jest to wiara zupełnie naiwna, a na pewno nie naukowa. Wierzę jednak, że czasami stan nasilenia zjawisk negatywnych osiąga taki poziom, że coś pęka.
Może wreszcie to coś pęknie, czego na rocznicę 10/04 powinniśmy sobie życzyć wzajemnie.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/smolensk/335163-coraz-mniej-wspolnoty-coraz-wiecej-nasilenia-zla-smutna-rocznica-1004-kiedy-w-koncu-cos-peknie
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.