Czekałem na tę wiadomość blisko trzy lata: niezależne, cieszące się międzynarodową renomą brytyjskie laboratorium podjęło się badań na obecność śladów materiałów wybuchowych w śledztwie dotyczącym katastrofy smoleńskiej.
Trzy lata, bo wtedy dowiedziałem się, że analizy przeprowadzone przez Centralne Laboratorium Kryminalistyczne Policji zostały przeprowadzone tak, by nic nie wykryć – zostały ordynarnie skręcone. Sprawę wielokrotnie i szczegółowo opisywaliśmy w tygodniku „wSieci” i na wPolityce.pl. M.in. tu:
„wSieci”: Nie iść po śladach wybuchu. Sprawdź, jak „ukręca się łeb” niewygodnym faktom ws. 10/04!
Czyją jest zasługą, że sprawa nie umarła, a zostanie wyjaśniona z udziałem ekspertów z zagranicy?
Po części byłego pełnomocnika wielu rodzin ofiar Piotra Pszczółkowskiego (dziś sędziego Trybunału Konstytucyjnego) – to on już w 2014 r. po raz pierwszy (bo nie ostatni) składał wniosek o zbadanie próbek za granicą. A mógł to zrobić dzięki ogromnej, zupełnie bezinteresownej, ciężkiej pracy dwojga wspaniałych naukowców: śp. prof. Krystyny Kamieńskiej-Treli i prof. Sławomirowi Szymańskiemu. To oni spędzili tygodnie analizując chromatogramy będące efektem prac CLKP i wychwycili w nich multum błędów metodologicznych, a także sensacyjne zafałszowania wyników.
Przypomnijmy najważniejszy wniosek z ich prac: w ok. 150 przypadkach (próbek pobranych z foteli TU-154M – lepiej zachowujących ślady chemiczne i inaczej przechowywanych w Smoleńsku – w magazynie zamiast pod gołym niebem) analizy wykazały obecność materiału wybuchowego – heksogenu.
Państwo Profesorowie (wybitni specjaliści w swojej dziedzinie) długie miesiące prowadzili wymianę korespondencji z CLKP, byli traktowani lekceważąco, ich ustaleniami manipulowano – tak w policyjnym laboratorium, jak i wojskowej prokuraturze.
Dziś prof. Kamieńskiej -Treli już z nami nie ma (zmarła w lutym 2015 r.), ale pan prof. Szymański zapewne ma cichą (oboje to niezwykle skromni ludzie) satysfakcję, że po latach jego praca nie poszła na marne.
W ostatnim okresie bardzo przydatna okazała się też pomoc okazana prokuraturze przez specjalistów z dziedziny badań kryminalistycznych z sektora prywatnego – mam nadzieję, że nadejdzie czas, by wspomnieć i o nich.
Tyle radości. A teraz odrobina smutku.
Nie wiadomo bowiem, w jakim stanie są próbki, które zostaną przekazane do Forensic Explosives Laboratory. Ba, dziś nie wiemy nawet, które próbki będą poddane badaniom. Prokuratura w tej sprawie milczy.
Jako pierwsza o współpracy z Brytyjczykami napisała „Gazeta Wyborcza” w środę wieczorem na swoich stronach internetowych. W czwartek rano próbowałem poprosić o szczegóły. Rzecznik Prokuratury Krajowej poprosiła o pytania mailem, informując, że więcej osób pyta o sprawę, dlatego planuje publikację komunikatu w internecie, gdy tylko zdobędzie wiedzę od prowadzących sprawę śledczych. Wysłałem pytania. O 17. zadzwoniłem raz jeszcze wyrażając zdziwienie, że prokuratura nie jest w stanie w ciągu blisko 24 godzin w jakikolwiek sposób odnieść się do prostej wiadomości o podpisaniu umowy z brytyjskim laboratorium. Pani rzecznik tłumaczyła, że to nie od niej zależne (rozumiem), a co do moich pytań, uprzejmie przypomniała, że na odpowiedź urząd ma 14 dni. Gratuluję dobrego samopoczucia i znajomości przepisów!
Ostatecznie w piątek pojawił się komunikat, w którym nie ma nic więcej niż w „GW”. Czy dowiemy się z niego, na czym dokładnie ma polegać współpraca z Brytyjczykami? Nie.
A warto byłoby wyjaśnić m.in.:
– O jakie próbki chodzi? Czy duplikaty pobranych w 2012 r. w Smoleńsku (a badanych wcześniej przez CLKP), o próbki pobrane w Rosji w pierwszych dniach/tygodniach po katastrofie, m.in. do badań genetycznych, a przechowywane w Instytucie Ekspertyz Sądowych im. Sehna, o próbki pobrane w czasie badań sądowo-medycznych po ekshumacjach ofiar katastrofy prowadzonych w ub.r., czy może o jakieś inne próbki?
– Czy brytyjski FEL jest jedyną zagraniczną instytucją, która będzie prowadzić takie analizy? Śledczy planowali bowiem nawiązać współpracę z kilkoma laboratoriami w różnych krajach i zdywersyfikować badania. Miesiąc temu byliśmy na etapie: „lada moment” ta współpraca stanie się faktem. Zaznaczam: nawet jeśli ostatecznie tylko FEL pomoże w śledztwie smoleńskim, i tak będzie to wielki sukces. Dobrze byłoby jednak wiedzieć, co z innymi ośrodkami badawczymi – czy można na nie liczyć, a jeśli nie, to dlaczego?
– Kiedy próbki zostaną przekazane do FEL i kiedy ma zostać wydana opinia?
Przykro to pisać, ale w niedalekiej przeszłości panowie Rzepa czy Maksjan niekiedy lepiej komunikowali się z dziennikarzami – również tymi, którzy niemal na każdym kroku ich krytykowali. Lepiej – bo odpowiadali na pytania. Nawet jeśli w sposób niepełny, pomijając niewygodne dla nich fakty, udawało się czegoś dowiedzieć. Polityka informacyjna zespołu śledczych dziś zajmujących się Smoleńskiem jest fatalna. Dotychczas mieliśmy dwie konferencje prasowe, o których zapewne woleliby zapomnieć.
Może więc warto pójść po rozum do głowy i wiedząc już, że ma się na pokładzie informatora współpracującego z „Wyborczą”, przeciwdziałać publikacjom o mniej więcej takiej treści: „prokuratura znów szuka wybuchu w tupolewie – za zagraniczne badania zapłacą polscy podatnicy”. A dziennikarzy z troską piszących o śledztwie smoleńskim nie wysyłać na drzewo, zasłaniając się 14-dniowym terminem na odpowiedź.
Czy informacji o współpracy z FEL nie można było przedstawić na krótkiej konferencji prasowej – z przypomnieniem dotychczasowych badań, ich zerowej wiarygodności i mocnym uzasadnieniem potrzeby powtórzenia analiz w niezależnym ośrodku za granicą? Czy prokuratura krajowa naprawdę potrzebuje elementarza?
Fakt, gdyby taka konferencja się odbyła, być może trzeba by było wówczas jakoś odpowiedzieć na kolejne pytanie: co z odpowiedzialnością CLKP za zepsucie badań w 2013 r.?
O tym, że prowadzący tamte analizy dwaj „specjaliści” z policyjnego laboratorium musieli mieć świadomość, iż stosują niewłaściwą metodologię, przekonałem się w listopadzie 2014 r. w czasie ich wykładu. Szczegóły tutaj:
Na tej podstawie pytałem już nie raz, pytam i dziś: czy panowie Łukasz Matyjasek i Wojciech Pawłowski z CLKP wykonujący opinię dla prokuratury w najważniejszym polskim śledztwie działali rzetelnie czy nie? Czy dzięki świadomemu zastosowaniu niewłaściwych metod wiedzieli, że ich analiza nic nie wykryje? Czy działali na niekorzyść postępowania przygotowawczego? Czy wprowadzili prokuraturę w błąd? Czy może poświadczyli nieprawdę? Kiedy instytucje państwa polskiego postawią te pytania w trybie przepisów kpk? I chyba najważniejsze: kiedy ten czyn się przedawni?
A skoro już seryjnie stawiamy pytania, niech pojawią się i kolejne (może jednak na odpowiedzi nie trzeba będzie czekać 14 dni…).
Dlaczego przerwano proces ekshumacji ofiar (ostatnia miała miejsce w grudniu) i kiedy planowane są kolejne?
Czy prokuratura w ciągu ostatniego roku zwróciła się do Rosji z wnioskiem o pomoc prawną? Mam nadzieję, że się mylę, ale wydaje się, że dotychczas taki wniosek nie wyszedł (dlaczego?). A to oznacza, że w najbliższym czasie o jakimkolwiek badaniu czy nawet oglądaniu wraku przez Polaków nie ma mowy.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/smolensk/329027-smolenskie-probki-poleca-za-granice-nareszcie-ale-dlaczego-prokuratura-nie-chce-powiedziec-nic-wiecej