W najlepszym wypadku Rosjanie rozegrali ekipę Tuska jak dzieci, wykorzystując wszystkie słabości tych ludzi. W gorszej wersji nastąpiła jakaś interakcja z grą Rosjan, bo ci ludzie kompletnie nierealistycznie ocenili swoje możliwości i zdecydowanie przecenili rachuby, że są w stanie Putina przechytrzyć, np. wtedy, gdy włączył się on w wewnętrzną polską wojnę przeciwko prezydentowi Lechowi Kaczyńskiemu, proponując wspólne uroczystości w Katyniu 7 kwietnia 2010 r. Pomijając naiwność czy zacietrzewienie przeciwko politycznemu wrogowi, także w tej wersji chodzi o ewidentne działanie na szkodę własnego państwa, co obecnie wyjaśnia prokuratura, a co byłoby oczywiste w każdym praworządnym państwie. W najgorszej wersji doszło do jakiejś formy zdrady. W każdym scenariuszu sprawy wyglądają niedobrze dla ekipy Donalda Tuska, a w dwóch wersjach wręcz fatalnie. Na to wskazują dokumenty opisane i zacytowane przez Marka Pyzę i Marcina Wikłę we „W Sieci”. To pokazują skutki decyzji Tuska, Sikorskiego, Klicha, Millera, Arabskiego czy Janickiego widoczne w późniejszych działaniach Rosjan. To potwierdzają rezultaty tych wszystkich wielopiętrowych gier. Po stronie ekipy Tuska są same porażki. Po stronie Putina jest osiągnięcie niemal wszystkich założonych celów, w tym przede wszystkim uniknięcie najbardziej niewygodnego i kosztownego dla Rosji scenariusza.
Niezależnie od tego, jak potoczy się wyjaśnianie tego, co poza kwestiami technicznymi zaszło przed, w trakcie i po katastrofie smoleńskiej, w relacjach ekipy Tuska z Putinem i jego służbami doszło do czegoś wyjątkowego, a wręcz niebywałego, co rzutuje na stosunki Polski z Rosją i jeszcze długo będzie rzutować. A nawet wyjaśnienie części tajemnic nie rozwiąże istniejących problemów, lecz wręcz może stworzyć nowe. I ten niebywały kompleks wydarzeń w oczywisty sposób obciąża ekipę Tuska. I obciąża Radosława Sikorskiego, obchodzącego kolejne rocznice nieoddania wraku. Jasne, że niektórzy bezczelnością odreagowują strach wynikający z tego, co mogą sobie uświadamiać lub tylko przeczuwać. To jednak w żaden sposób nie usprawiedliwia cynizmu i obrzydliwości pewnych zachowań, szczególnie w okolicach 1 i 2 listopada.
Drukujesz tylko jedną stronę artykułu. Aby wydrukować wszystkie strony, kliknij w przycisk "Drukuj" znajdujący się na początku artykułu.
W najlepszym wypadku Rosjanie rozegrali ekipę Tuska jak dzieci, wykorzystując wszystkie słabości tych ludzi. W gorszej wersji nastąpiła jakaś interakcja z grą Rosjan, bo ci ludzie kompletnie nierealistycznie ocenili swoje możliwości i zdecydowanie przecenili rachuby, że są w stanie Putina przechytrzyć, np. wtedy, gdy włączył się on w wewnętrzną polską wojnę przeciwko prezydentowi Lechowi Kaczyńskiemu, proponując wspólne uroczystości w Katyniu 7 kwietnia 2010 r. Pomijając naiwność czy zacietrzewienie przeciwko politycznemu wrogowi, także w tej wersji chodzi o ewidentne działanie na szkodę własnego państwa, co obecnie wyjaśnia prokuratura, a co byłoby oczywiste w każdym praworządnym państwie. W najgorszej wersji doszło do jakiejś formy zdrady. W każdym scenariuszu sprawy wyglądają niedobrze dla ekipy Donalda Tuska, a w dwóch wersjach wręcz fatalnie. Na to wskazują dokumenty opisane i zacytowane przez Marka Pyzę i Marcina Wikłę we „W Sieci”. To pokazują skutki decyzji Tuska, Sikorskiego, Klicha, Millera, Arabskiego czy Janickiego widoczne w późniejszych działaniach Rosjan. To potwierdzają rezultaty tych wszystkich wielopiętrowych gier. Po stronie ekipy Tuska są same porażki. Po stronie Putina jest osiągnięcie niemal wszystkich założonych celów, w tym przede wszystkim uniknięcie najbardziej niewygodnego i kosztownego dla Rosji scenariusza.
Niezależnie od tego, jak potoczy się wyjaśnianie tego, co poza kwestiami technicznymi zaszło przed, w trakcie i po katastrofie smoleńskiej, w relacjach ekipy Tuska z Putinem i jego służbami doszło do czegoś wyjątkowego, a wręcz niebywałego, co rzutuje na stosunki Polski z Rosją i jeszcze długo będzie rzutować. A nawet wyjaśnienie części tajemnic nie rozwiąże istniejących problemów, lecz wręcz może stworzyć nowe. I ten niebywały kompleks wydarzeń w oczywisty sposób obciąża ekipę Tuska. I obciąża Radosława Sikorskiego, obchodzącego kolejne rocznice nieoddania wraku. Jasne, że niektórzy bezczelnością odreagowują strach wynikający z tego, co mogą sobie uświadamiać lub tylko przeczuwać. To jednak w żaden sposób nie usprawiedliwia cynizmu i obrzydliwości pewnych zachowań, szczególnie w okolicach 1 i 2 listopada.
Strona 2 z 2
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/smolensk/313913-na-miejscu-sikorskiego-nie-oglaszalbym-kolejnych-miesiecznic-nieoddania-wraku-tupolewa?strona=2