No, może akurat w tym przypadku kontrowersji nie było, w końcu sam prezydent RP Bronisław Komorowski stwierdził podczas wizyty w Niemczech, że historia Stauffenberga „to ważne ogniwo europejskiego ruchu oporu - podobnie jak powstanie warszawskie”… Bo to był dobry nazista, w przeciwieństwie do złego Kaczyńskiego i jego partii z „ultrakatolickiego i narodowo-prawicowego kąta”/„ultra-katholischen und rechtsnationalen Ecke” (to też cytat, z innego tekstu z „Der Tagesspiegel”), której zachciewa się coś kręcić, może nawet w Hollywood, która jątrzy i uprawia politykę nienawiści/Hasspolitik, i marzy jej się jakaś własna narracja historyczna… - na głowę chyba upadli/auf den Kopf gefallen!
Niewiarygodne, niebywałe, a jednak. Niedopuszczony do pokazu „Smoleńsk” nie jest filmem dokumentalnym, jest obrazem fabularnym. Równie dobrze reżyser Krauze mógł posądzić w nim Marsjan o zorganizowanie zamachu na samolot z polskim prezydentem. Wtedy zapewne pokaz w kinie „Delphi” doszedłby do skutku. Załóżmy, że ta tragedia nie spotkała nas, Polaków, lecz samych Niemców, 96 ofiar elity Republiki Federalnej z prezydentem włącznie. I że to wrak niemieckiego samolotu rządowego pozostaje gdzieś poza granicami zrzucony na kupę, a w kraju pod ziemią leżą niezbadane, zbezczeszczone zwłoki uczestników tej delegacji, pochowane pod obcymi nazwiskami, w zalutowanych trumnach. Czy niemiecka „komisja”, nie mówiąc o filmowcach czy dziennikarzach, nie dopuszczałaby żadnej innej wersji przyczyn tej tragedii, prócz tej podanej im gdzieś tam, na konferencji, o pijanych pilotach…? Po niemiecku brzmiałaby to: so beklopft sind wir auch wieder nicht…./aż tak stuknięci to my znowu nie jesteśmy…
Co symptomatyczne, jak do tej pory nikt w Niemczech nie nakazał wycofać z rozpowszechniania książki Jürgena Rotha pod jednoznacznym tytułem: „Smoleńsk 2010. Spisek, który zmienił świat”/”Verschwörung, die die Welt veränderte”, zawierającej m.in. odniesienie do ponoć nieistniejącego dokumentu niemieckiego wywiadu BND w tej sprawie. Co ma do tego wszystkiego sentencja prezydenta Heussa (notabene podczas wojny autora partyjnego tygodnika NSDAP „Das Reich”, utworzonego przez mistrza hitlerowskiej propagandy Josepha Goebbelsa), o polityce i kulturze? Nic właśnie, niestety. Tylko, doprawdy, kto tu się kompromituje…?
Drukujesz tylko jedną stronę artykułu. Aby wydrukować wszystkie strony, kliknij w przycisk "Drukuj" znajdujący się na początku artykułu.
No, może akurat w tym przypadku kontrowersji nie było, w końcu sam prezydent RP Bronisław Komorowski stwierdził podczas wizyty w Niemczech, że historia Stauffenberga „to ważne ogniwo europejskiego ruchu oporu - podobnie jak powstanie warszawskie”… Bo to był dobry nazista, w przeciwieństwie do złego Kaczyńskiego i jego partii z „ultrakatolickiego i narodowo-prawicowego kąta”/„ultra-katholischen und rechtsnationalen Ecke” (to też cytat, z innego tekstu z „Der Tagesspiegel”), której zachciewa się coś kręcić, może nawet w Hollywood, która jątrzy i uprawia politykę nienawiści/Hasspolitik, i marzy jej się jakaś własna narracja historyczna… - na głowę chyba upadli/auf den Kopf gefallen!
Niewiarygodne, niebywałe, a jednak. Niedopuszczony do pokazu „Smoleńsk” nie jest filmem dokumentalnym, jest obrazem fabularnym. Równie dobrze reżyser Krauze mógł posądzić w nim Marsjan o zorganizowanie zamachu na samolot z polskim prezydentem. Wtedy zapewne pokaz w kinie „Delphi” doszedłby do skutku. Załóżmy, że ta tragedia nie spotkała nas, Polaków, lecz samych Niemców, 96 ofiar elity Republiki Federalnej z prezydentem włącznie. I że to wrak niemieckiego samolotu rządowego pozostaje gdzieś poza granicami zrzucony na kupę, a w kraju pod ziemią leżą niezbadane, zbezczeszczone zwłoki uczestników tej delegacji, pochowane pod obcymi nazwiskami, w zalutowanych trumnach. Czy niemiecka „komisja”, nie mówiąc o filmowcach czy dziennikarzach, nie dopuszczałaby żadnej innej wersji przyczyn tej tragedii, prócz tej podanej im gdzieś tam, na konferencji, o pijanych pilotach…? Po niemiecku brzmiałaby to: so beklopft sind wir auch wieder nicht…./aż tak stuknięci to my znowu nie jesteśmy…
Co symptomatyczne, jak do tej pory nikt w Niemczech nie nakazał wycofać z rozpowszechniania książki Jürgena Rotha pod jednoznacznym tytułem: „Smoleńsk 2010. Spisek, który zmienił świat”/”Verschwörung, die die Welt veränderte”, zawierającej m.in. odniesienie do ponoć nieistniejącego dokumentu niemieckiego wywiadu BND w tej sprawie. Co ma do tego wszystkiego sentencja prezydenta Heussa (notabene podczas wojny autora partyjnego tygodnika NSDAP „Das Reich”, utworzonego przez mistrza hitlerowskiej propagandy Josepha Goebbelsa), o polityce i kulturze? Nic właśnie, niestety. Tylko, doprawdy, kto tu się kompromituje…?
Strona 2 z 2
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/smolensk/313716-krotka-lekcja-niemieckiego-o-zemscie-kaczynskiego-i-niewiarygodnym-motlochu-ktory-potrzebuje-bata?strona=2
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.