Otwarcie grobu rodzi z pewnością niepokój czy przez sześć lat spoczywała w nim faktycznie najbliższa osoba. To z pewnością bardzo traumatyczne odczucie?
To prawda, że to jest ból, niepokój, to jest sytuacja, w której my naprawdę cierpimy. Niestety nie może tu być mowy o jakiś cząstkowych czy wyrywkowych ekshumacjach. Jeżeli mamy dokonywać tych badań, to muszą być one przeprowadzone całościowo. W przeciwnym razie nie pozbędziemy się wątpliwości i zawsze będzie można powiedzieć, że czegoś nie dopilnowaliśmy, czegoś nie zrobiliśmy. Niestety nie da się zrobić tak, że części rodzin odpuścimy te badania, bo otworzymy wrota piekieł. Proszę sobie wyobrazić sytuacje, które w większości przypadków dotyczyły ekshumowanych do tej pory ciał, że odkryte zostaną niewłaściwe szczątki w niewłaściwych grobach. Dlatego tak naprawdę bez otwarcia wszystkich grobów, nigdy do tego nie dojdziemy. Po drugie, jeżeli pominiemy jakieś badania może okazać się, że właśnie w tam spoczywały najistotniejsze dowody. Dlatego nie dziwię się prokuraturze, że podjęła tę bolesną, drastyczną decyzję. Przykro tylko, że dopiero teraz. Ale dopiero teraz organa państwa znalazły w sobie tyle woli, żeby za tę sprawę zabrać się tak, jak należało to robić od samego początku.
Jak komentuje Pan fakt, że strona polska świadomie zrezygnowała z uznania miejsca katastrofy rządowego Tu-154M za teren eksterytorialny?
Jest to bulwersujące, bo świadomie zrezygnowano tym samym ze wspólnego badania miejsca katastrofy oraz wspólnego dochodzenia do prawdy. To wszystko jest pokłosiem tych pierwszych decyzji, przez to wszystko dziś my cierpimy, a Polacy są tak bardzo podzieleni. Ale nie chciałbym żeby tak było, bo powinniśmy być w tej kwestii zjednoczeni w dochodzeniu do prawdy. Nie może być tak, że postępowaniu dotychczasowym więcej było niewiadomych niż odpowiedzi. Dziś za to aparatczycy Platformy Obywatelskiej opowiadają w mediach, jak to nasi specjaliści jeździli na miejsce katastrofy i je badali. Nic bardziej błędnego. My rodziny wszystko pamiętamy, bo tym żyjemy, to opinia publiczna może już pewnych rzeczy nie pamiętać.
Co warto tutaj przypomnieć?
Że bodajże dopiero po trzech latach ktoś tam się pofatygował i na miejscu zmierzył tę nieszczęsną brzozę, która rzekomo miała być przyczyną tak wielkiego zniszczenia samolotu. Przypomnijmy również ile miesięcy trwało zanim łaskawie zezwolono na to, żeby wpuścić tam polskich archeologów, którym i tak odebrano większość narzędzi i mówiąc kolokwialnie nie pozwolono im tam kopać. Mogli jedynie zebrać to, co leżało na gruncie i w jakiś sposób usystematyzować. Mimo to pozbierali wiele tysięcy tych szczątków bez zagłębiania się w grunt i użycia georadaru. Mało tego ten materiał również przeszedł przez rosyjskie ręce, tak samo jak słynne próbki trotylowe, które oddano stronie polskiej dopiero po wielu miesiącach. Można więc w związku z tym mieć szereg wątpliwości.
Ma Pan jakąś radę dla tych rodzin, które boją się ekshumacji?
Cóż można radzić, każdy musi przez to przejść osobiście. Myślę jednak, że będąc w łączności z innymi rodzinami, ze swoimi najbliższymi oraz powierzając swój ból Panu Bogu można przez to przejść łatwiej. Jednej uniwersalnej recepty dla każdego z całą pewnością nie ma. Ale chciałbym podkreślić, że prawda wyzwala, a kłamstwo zniewala.
Rozmawiał Piotr Czartoryski-Sziler
Drukujesz tylko jedną stronę artykułu. Aby wydrukować wszystkie strony, kliknij w przycisk "Drukuj" znajdujący się na początku artykułu.
Otwarcie grobu rodzi z pewnością niepokój czy przez sześć lat spoczywała w nim faktycznie najbliższa osoba. To z pewnością bardzo traumatyczne odczucie?
To prawda, że to jest ból, niepokój, to jest sytuacja, w której my naprawdę cierpimy. Niestety nie może tu być mowy o jakiś cząstkowych czy wyrywkowych ekshumacjach. Jeżeli mamy dokonywać tych badań, to muszą być one przeprowadzone całościowo. W przeciwnym razie nie pozbędziemy się wątpliwości i zawsze będzie można powiedzieć, że czegoś nie dopilnowaliśmy, czegoś nie zrobiliśmy. Niestety nie da się zrobić tak, że części rodzin odpuścimy te badania, bo otworzymy wrota piekieł. Proszę sobie wyobrazić sytuacje, które w większości przypadków dotyczyły ekshumowanych do tej pory ciał, że odkryte zostaną niewłaściwe szczątki w niewłaściwych grobach. Dlatego tak naprawdę bez otwarcia wszystkich grobów, nigdy do tego nie dojdziemy. Po drugie, jeżeli pominiemy jakieś badania może okazać się, że właśnie w tam spoczywały najistotniejsze dowody. Dlatego nie dziwię się prokuraturze, że podjęła tę bolesną, drastyczną decyzję. Przykro tylko, że dopiero teraz. Ale dopiero teraz organa państwa znalazły w sobie tyle woli, żeby za tę sprawę zabrać się tak, jak należało to robić od samego początku.
Jak komentuje Pan fakt, że strona polska świadomie zrezygnowała z uznania miejsca katastrofy rządowego Tu-154M za teren eksterytorialny?
Jest to bulwersujące, bo świadomie zrezygnowano tym samym ze wspólnego badania miejsca katastrofy oraz wspólnego dochodzenia do prawdy. To wszystko jest pokłosiem tych pierwszych decyzji, przez to wszystko dziś my cierpimy, a Polacy są tak bardzo podzieleni. Ale nie chciałbym żeby tak było, bo powinniśmy być w tej kwestii zjednoczeni w dochodzeniu do prawdy. Nie może być tak, że postępowaniu dotychczasowym więcej było niewiadomych niż odpowiedzi. Dziś za to aparatczycy Platformy Obywatelskiej opowiadają w mediach, jak to nasi specjaliści jeździli na miejsce katastrofy i je badali. Nic bardziej błędnego. My rodziny wszystko pamiętamy, bo tym żyjemy, to opinia publiczna może już pewnych rzeczy nie pamiętać.
Co warto tutaj przypomnieć?
Że bodajże dopiero po trzech latach ktoś tam się pofatygował i na miejscu zmierzył tę nieszczęsną brzozę, która rzekomo miała być przyczyną tak wielkiego zniszczenia samolotu. Przypomnijmy również ile miesięcy trwało zanim łaskawie zezwolono na to, żeby wpuścić tam polskich archeologów, którym i tak odebrano większość narzędzi i mówiąc kolokwialnie nie pozwolono im tam kopać. Mogli jedynie zebrać to, co leżało na gruncie i w jakiś sposób usystematyzować. Mimo to pozbierali wiele tysięcy tych szczątków bez zagłębiania się w grunt i użycia georadaru. Mało tego ten materiał również przeszedł przez rosyjskie ręce, tak samo jak słynne próbki trotylowe, które oddano stronie polskiej dopiero po wielu miesiącach. Można więc w związku z tym mieć szereg wątpliwości.
Ma Pan jakąś radę dla tych rodzin, które boją się ekshumacji?
Cóż można radzić, każdy musi przez to przejść osobiście. Myślę jednak, że będąc w łączności z innymi rodzinami, ze swoimi najbliższymi oraz powierzając swój ból Panu Bogu można przez to przejść łatwiej. Jednej uniwersalnej recepty dla każdego z całą pewnością nie ma. Ale chciałbym podkreślić, że prawda wyzwala, a kłamstwo zniewala.
Rozmawiał Piotr Czartoryski-Sziler
Strona 2 z 2
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/smolensk/312982-nasz-wywiad-fedorowicz-o-ekshumacjach-niestety-nie-da-sie-zrobic-tak-ze-czesci-rodzin-odpuscimy-te-badania-bo-otworzymy-wrota-piekiel?strona=2
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.