Podczas zakończonego w weekend w Gdyni festiwalu „Niepokorni, Niezłomni, Wyklęci”, na specjalnym pokazie zaprezentowano najnowszy film Anity Gargas pt. „W imię honoru”.
Autorka sięgnęła tym razem historię trzech wdów po generałach: Ewy Błasik, Marioli Karwety i Krystyny Kwiatkowskiej, którym mężowie, dowódcy polskiego lotnictwa, marynarki i sił lądowych, zginęli w Smoleńsku.
Z tej trójki tylko Ewa Błasik znana była szerzej z pełnej determinacji walki o dobre imię swojego męża. Dwie pozostałe kobiety – trzymały się dotąd w cieniu. Tym razem zdecydowały się jednak opowiedzieć swoją historię przed kamerami.
Gościem specjalnym pokazu w Gdyni był minister obrony narodowej Antoni Macierewicz, który po obejrzeniu filmu powiedział:
To nie jest takie łatwe, bo to jest film, który przywołuje najgłębsze wzruszenia. Ta kwestia walki o honor polskiego żołnierza, o honor armii, o honor Polaków, była tym czynnikiem, który był dla mnie najważniejszy przy podejmowaniu wszelkich decyzji. I który był także bardzo widoczny w zachowaniu rodzin tych, którzy polegli w Smoleńsku. Ta niebywała odwaga cywilna, niebywała determinacja, bo przecież wszystkim nam było trudno, gdy słyszeliśmy te wszystkie kłamstwa. A zwłaszcza gdy słyszeliśmy, jak są tacy, Polacy przecież, zwłaszcza Polacy rządzący, który zdecydowali się na rolę powtarzania sowieckich kłamstw.
Mówię „sowieckich” nie dlatego, żeby kogoś ze strony Rosjan upokarzać, tylko dlatego, że ta metodologia działania była bardzo wyraźnie sowiecka. Na czym to polegało? Na dążeniu do uderzenia jak najboleśniejszego. Na psychicznym znęcaniu się. Na ciosach zadawanych rodzinom, ale i nam, w samo serce. „Pijany generał”, „niepoważny, nieodpowiedzialny prezydent”, nieukształtowana załoga”, „piloci, którzy nic nie potrafili, najprostszych rzeczy nie znali”. Którzy „szaleńczo chcieli lądować, kiedy nie można było lądować”. Zobaczcie, jak to jest podobne do znanego filmu, który miał spotwarzyć polskich żołnierzy, a który sprowadzał naszych żołnierzy do ułanów, którzy szablą uderzają w lufę pancernego czołgu. To miała być polska armia. Po tamtym, też przecież sowieckim, wzorze powtórzono to w wielkiej skali. Chodziło o działania, które miały naszą armię, ale i nas jako naród, upokorzyć do ostatka.
Nie ukrywam, że jeśli chodzi o generałową Błasik, generałową Kwiatkowską, ale także panie, które nie były żonami żołnierzy, to najbardziej straszny był fakt, że musiały one stanąć zarówno przeciwko sowieckiemu kłamstwu w wykonaniu obcego mocarstwa, które w ten sposób chciało od siebie odrzucić dochodzenie do prawdy i wykazanie jego winy, ale także musiały stanąć naprzeciwko przedstawicieli rządu Rzeczypospolitej, bo tak to trzeba nazwać.
Ale w sumie najbardziej było dla mnie straszne, że także w armii były osamotnione. To było dla mnie po prostu niewyobrażalne. Niewyobrażalne. Do dzisiaj nie jest w stanie tego przeżyć, że żołnierze i oficerowie musieli się ukrywać z solidarnością wobec tych, którzy zginęli, bo dowództwo, bo zwierzchnicy tak się zachowywali, a nie inaczej. Z ich strony nie było wypełnienia najprostszego żołnierskiego obowiązku, solidarności w dochodzeniu do prawdy.
Ten stan armii i państwa, był najważniejszym wezwaniem dla nas wszystkich, by do prawdy dochodzić. Ale gdyby nie bohaterstwo tych kobiet, to nie byłoby to możliwe. I za to bohaterstwo należą się im najwyższe wyrazy wdzięczności od nas, od Narodu.
Prej
„Pogrzebana prawda. Zwierzenia rodzin ofiar katastrofy smoleńskiej” - Marek Pyza. Książka do kupienia w „wSklepiku.pl”.
„Kto nie przeczyta, nie zrozumie współczesnej Polski!”
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/smolensk/310787-tylko-u-nas-antoni-macierewicz-to-niewyobrazalne-ale-zolnierze-i-oficerowie-musieli-sie-ukrywac-z-solidarnoscia-wobec-tych-ktorzy-zgineli-w-smolensku