Ocenzurowaliście także sformułowanie, że Macierewicz daje wiarę protokołu mędrców Syjonu, a także opis dotyczący filmu „Smoleńsk”. Są przykłady, że wycinacie rzeczy, które są ewidentnie kłamliwe. I jeszcze, że polscy eksperci dotarli do czarnych skrzynek bezpośrednio po przylocie
— wyliczał Wildstein.
„Gazeta Wyborcza” jest gazetą dla w miarę rozgarniętego czytelnika. Pod GW są dołączone linki do tego artykułu. A w tekście jest napisane, że skróty pochodzą od redakcji
— twierdził Wroński.
Specyficzne skróty
— skomentował prowadzący i podkreślił, że „GW” nie dopuszcza innych głosów, m.in. z komisji smoleńskiej.
W drugiej części programu do słów Wrońskiego odniósł się dziennikarz śledczy tygodnika „wSieci” Marek Pyza.
Paweł Wroński pozował na jakiegoś eksperta. Obłożył się papierami i wymachiwał stenogramami. Ten zagraniczny ekspert to Peter French, poważna postać, prezes Międzynarodowego Stowarzyszenia Akustyki i Fonetyki Sądowej. „GW” wtedy nie udała się ta rozmowa. To było tydzień po tym jak poznaliśmy te stenogramy, którymi pan Wroński machał. Wówczas okazało się, że cała metodologia zastosowana przez pana Artymowicza polegała na tym, że zaproponował on kolejne zgranie czarnych skrzynek, za pomocą swojej super maszyny. Pan French powiedział, że to nic nie daje
— wyjaśnił.
Podkreślił też, że nie ma dowodu, by głos w kokpicie należał do gen. Błasika.
Posiłkowanie się tym stenogramem jest absurdem. Ta opinia, na którą powołuje się Paweł Wroński, zawierała dwa dokumenty. Jeden podpisany przez pana Artymowicza, drugi przez prof. Demenko. Ona była wewnętrznie sprzeczna
— zauważył Pyza.
Drukujesz tylko jedną stronę artykułu. Aby wydrukować wszystkie strony, kliknij w przycisk "Drukuj" znajdujący się na początku artykułu.
Ocenzurowaliście także sformułowanie, że Macierewicz daje wiarę protokołu mędrców Syjonu, a także opis dotyczący filmu „Smoleńsk”. Są przykłady, że wycinacie rzeczy, które są ewidentnie kłamliwe. I jeszcze, że polscy eksperci dotarli do czarnych skrzynek bezpośrednio po przylocie
— wyliczał Wildstein.
„Gazeta Wyborcza” jest gazetą dla w miarę rozgarniętego czytelnika. Pod GW są dołączone linki do tego artykułu. A w tekście jest napisane, że skróty pochodzą od redakcji
— twierdził Wroński.
Specyficzne skróty
— skomentował prowadzący i podkreślił, że „GW” nie dopuszcza innych głosów, m.in. z komisji smoleńskiej.
W drugiej części programu do słów Wrońskiego odniósł się dziennikarz śledczy tygodnika „wSieci” Marek Pyza.
Paweł Wroński pozował na jakiegoś eksperta. Obłożył się papierami i wymachiwał stenogramami. Ten zagraniczny ekspert to Peter French, poważna postać, prezes Międzynarodowego Stowarzyszenia Akustyki i Fonetyki Sądowej. „GW” wtedy nie udała się ta rozmowa. To było tydzień po tym jak poznaliśmy te stenogramy, którymi pan Wroński machał. Wówczas okazało się, że cała metodologia zastosowana przez pana Artymowicza polegała na tym, że zaproponował on kolejne zgranie czarnych skrzynek, za pomocą swojej super maszyny. Pan French powiedział, że to nic nie daje
— wyjaśnił.
Podkreślił też, że nie ma dowodu, by głos w kokpicie należał do gen. Błasika.
Posiłkowanie się tym stenogramem jest absurdem. Ta opinia, na którą powołuje się Paweł Wroński, zawierała dwa dokumenty. Jeden podpisany przez pana Artymowicza, drugi przez prof. Demenko. Ona była wewnętrznie sprzeczna
— zauważył Pyza.
Strona 2 z 2
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/smolensk/310388-goraca-dyskusja-w-poludniku-wildsteina-wronski-broni-klamstw-applebaum-pyza-prostuje?strona=2