To smutne, że w Polsce właśnie niektórzy Polacy starają się zdeprecjonować fakty i pozycję swoich rodaków, którzy nieźle radzą sobie w świecie czy w Polsce
— powiedział na antenie Polskiego Radia 24 prof. Wiesław Binienda, członek podkomisji ds. zbadania przyczyn katastrofy smoleńskiej.
Naukowiec odniósł się również do szyderczych uwag Macieja Laska, który nazwał go „ekspertem od betonu”.
Pan Lasek nie jest guru, którego bym polecał. Rozumiem, że nawiązanie do betonu wziął z pobieżnego zapoznania się z informacją, że jestem dziekanem wydziału inżynierii cywilnej
— zripostował prof. Binienda.
Jest coraz więcej pytań, to wygląda jak drzewo – im podchodzimy bliżej, tym widzimy więcej rozgałęzień
— podkreślił.
Gość Polskiego Radia 24 wytłumaczył również, na czym polega proces badawczy.
Moja praca od samego początku polegała na tym, żeby najpierw udowodnić teorię MAK-u, że samolot po prostu uderzył z daną prędkością, przy takiej konfiguracji, w danym miejscu w drzewo z tego skrzydła. Jeśli to się nie powiodło, komputer stwierdził, że takie zjawisko jest niemożliwe, to przez negację ten fakt został wyeliminowany. Jeżeli nie,a skrzydło leży, to znaczy, że jakaś siła musiała je oderwać
— zauważył naukowiec.
Prof. Binienda podkreślił, że komisja Millera pracowała pod z góry założoną tezę.
Wczoraj dowiedzieliśmy się oficjalnie, wiedzieliśmy to wcześniej, a pan Miller nakazał swojej grupie ekspertów, żeby tak pracowali, aby wynik był taki jak w Rosji, tak też pracowali. Jeśli taki jest rozkaz, to wojskowi, którzy tam przecież byli, potrafią na białe powiedzieć czarne. Zrobiono kopie, być może przesłaną ją pocztą dyplomatyczną – tego nie wiemy i mamy to, co mamy
— powiedział.
Czytaj dalej na następnej stronie ===>
Drukujesz tylko jedną stronę artykułu. Aby wydrukować wszystkie strony, kliknij w przycisk "Drukuj" znajdujący się na początku artykułu.
To smutne, że w Polsce właśnie niektórzy Polacy starają się zdeprecjonować fakty i pozycję swoich rodaków, którzy nieźle radzą sobie w świecie czy w Polsce
— powiedział na antenie Polskiego Radia 24 prof. Wiesław Binienda, członek podkomisji ds. zbadania przyczyn katastrofy smoleńskiej.
Naukowiec odniósł się również do szyderczych uwag Macieja Laska, który nazwał go „ekspertem od betonu”.
Pan Lasek nie jest guru, którego bym polecał. Rozumiem, że nawiązanie do betonu wziął z pobieżnego zapoznania się z informacją, że jestem dziekanem wydziału inżynierii cywilnej
— zripostował prof. Binienda.
Jest coraz więcej pytań, to wygląda jak drzewo – im podchodzimy bliżej, tym widzimy więcej rozgałęzień
— podkreślił.
Gość Polskiego Radia 24 wytłumaczył również, na czym polega proces badawczy.
Moja praca od samego początku polegała na tym, żeby najpierw udowodnić teorię MAK-u, że samolot po prostu uderzył z daną prędkością, przy takiej konfiguracji, w danym miejscu w drzewo z tego skrzydła. Jeśli to się nie powiodło, komputer stwierdził, że takie zjawisko jest niemożliwe, to przez negację ten fakt został wyeliminowany. Jeżeli nie,a skrzydło leży, to znaczy, że jakaś siła musiała je oderwać
— zauważył naukowiec.
Prof. Binienda podkreślił, że komisja Millera pracowała pod z góry założoną tezę.
Wczoraj dowiedzieliśmy się oficjalnie, wiedzieliśmy to wcześniej, a pan Miller nakazał swojej grupie ekspertów, żeby tak pracowali, aby wynik był taki jak w Rosji, tak też pracowali. Jeśli taki jest rozkaz, to wojskowi, którzy tam przecież byli, potrafią na białe powiedzieć czarne. Zrobiono kopie, być może przesłaną ją pocztą dyplomatyczną – tego nie wiemy i mamy to, co mamy
— powiedział.
Czytaj dalej na następnej stronie ===>
Strona 1 z 2
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/smolensk/308530-prof-binienda-pan-miller-nakazal-swojej-grupie-ekspertow-zeby-tak-pracowali-aby-wynik-byl-taki-jak-w-rosji