Jestem zachwycona i do głębi serca poruszona muzyką skomponowaną do filmu „Smoleńsk” przez Michała Lorenca
—mówi portalowi wPolityce.pl Magdalena Merta, żona śp. ministra Tomasza Merty, który zginął w katastrofie smoleńskiej
wPolityce.pl: Film „Smoleńsk” spełnił Pani oczekiwania?
Magdalena Merta: Przede wszystkim mówienie o tym filmie jest dla mnie bardzo trudne, bo nie mam do niego dystansu. Odbieram go bardzo emocjonalnie, więc wymyka się on mojemu oglądowi jako dzieła sztuki. Nie jest dla mnie zaskoczeniem warstwa faktograficzna, wszystkie rzeczy, które się w filmie pojawiają: różne kłamstwa, przeinaczenia są od dawna znane tym, którzy obserwowali wieloletni trud zespołu parlamentarnego ministra Macierewicza.
Co Panią w tym filmie zachwyca?
Muzyka skomponowana przez Michała Lorenca. Jestem nią zachwycona i do głębi serca poruszona. To kolejny dowód na to, jak wielkim kompozytorem jest ten twórca. Bardzo poruszyła mnie także końcówka filmu, pokazująca wspólnotę losów Polaków różnych czasów na nieludzkiej ziemi. Ta scena jest rzeczywiście bardzo przejmująca. W filmie są jednak również rzeczy, których sensu czy potrzeby zupełnie nie rozumiem.
Jakie?
Na przykład dziwna i doklejona jakby na siłę scena erotyczna, nie wiadomo w ogóle po co ona jest. To jest zresztą jakieś przekleństwo współczesnej kinematografii polskiej, bo takie sceny pojawiają się także w innych filmach, np. w „Różyczce” czy „Roju”. One nijak mają się do fabuły i nie wnoszą żadnej wartości do tego filmu, dają jedynie pretekst do tego, by młodsi widzowie go nie oglądali.
Film może zachwiać rozumowaniem tych, którzy uwierzyli w pancerną brzozę?
Ponieważ mamy do czynienia z problemem wiary, a nie wiedzy, to zapewne, nic nie zachwieje ich poglądów. Bardzo często toczę takie dialogi, kiedy ktoś mówi: „a mnie się wydaje, że…”. Odpowiadam wówczas, że problem polega na tym, że panu się wydaje, a ja wiem, bo przeczytałam akta. Nie sądzę więc, żeby film miał jakieś przełomowe znaczenie dla postrzegania tragedii smoleńskiej. Pytanie tylko czy nam to przełomowe znaczenie jest do czegokolwiek potrzebne. W końcu tak wiele lat wierzono w kłamstwo katyńskie, a prawda o Katyniu od tego się nie zmieniła. Trzeba dążyć do prawdy, trzeba ją badać, odkrywać niezależnie od tego, jaki procent społeczeństwa w danym momencie w plebiscycie na wiarę w to, co się stało w Smoleńsku - głosuje za jedną bądź drugą wizją.
Antoni Krauze podkreśla jednak, że zależało mu na zasypaniu podziałów między Polakami.
Myślę, że podziały w Polsce są dziś głębsze niż były w 1989 roku i ani ten, ani żaden inny film nie podzieli społeczeństwa bardziej. Jeśli jakieś zagrożenie putinowskie go nie łączy, to nie wiem, co jeszcze mogłoby go połączyć. Nie przekonuje mnie oparcie fabuły na postaciach „z drugiej strony”, czyli antysmoleńskich funkcjonariuszach procesu pogardy. Nie umiem też rozstrzygnąć, co do spójności tego przekazu. Mam poczucie, że rożne rzeczy nie zostają tu dograne do końca, m.in. „nawrócenie” pary głównych bohaterów. To jednak nie zmienia faktu, że film jest ważny i dobrze, że jest. Mam nadzieję, że nie jest ostatnim filmem na ten temat.
Rozmawiał Piotr Czartoryski-Sziler
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/smolensk/307491-nasz-wywiad-magdalena-merta-o-smolensku-to-wazny-film-odbieram-go-bardzo-emocjonalnie
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.