Magdalena Merta o działaniach władz Warszawy: Można to nazwać dalszą odsłoną przemysłu pogardy. NASZ WYWIAD

fot. youtube.com
fot. youtube.com

Pamiętamy płonące znicze usuwane spod Pałacu Prezydenckiego, pamiętamy wrogość wobec tulipanów składanych w hołdzie Marii Kaczyńskiej. Dążenie do usunięcia kamienia i tablicy z Placu Bankowego w Warszawie wpisuje się w tę narrację

— mówi Magdalena Merta, wdowa po wiceministrze kultury Tomaszu Mercie, który zginął 10 kwietnia 2010 r. w Smoleńsku.

CZYTAJWNIEŻ: Stołeczny konserwator chce usunięcia głazu z tablicą smoleńską. Kaczyński: „To są działania o charakterze skandalicznym”

wPolityce.pl: Wiceprezydent Warszawy Jarosław Jóźwiak poinformował, że w przyszłym tygodniu, stołeczny konserwator zabytków wyda decyzję o usunięciu z dziedzińca budynku przy Placu Bankowym głazu z tablicą poświęconą pamięci prezydenta Lecha Kaczyńskiego. Co Pani sądzi o takiej decyzji?

Magdalena Merta: Autor tego pomysłu, Andrzej Melak, już w latach siedemdziesiątych instalował z braćmi nielegalne, ale potrzebne świadectwa pamięci narodowej. Bracia Melakowie już wówczas upamiętniali w ten sposób Katyń

Choćby krzyż, którzy ustawili w Dolince Katyńskiej na Powązkach.

To było zwieńczenie ich działalności. Powiesili mnóstwo tablic, które choć wisiały kilka czy kilkanaście godzin, to spełniały swoje zadanie. Andrzej Melak ma doświadczenie w takich działaniach i ten akt wrogości, ani go nie zdziwi, ani nie zaskoczy. To upamiętnienie spełniło swoje zadanie, tak jak spełniła je tablica, która kiedyś zawisła w Smoleńsku. Jak dotąd było to jedyne godne upamiętnienie tych, którzy tam zginęli. Nie doczekaliśmy się pomnika, a fałszująca historię rosyjska tablica niczego w tym względzie nie wyjaśnia.

Dlaczego władzom stolicy przeszkadza kamień i tablica upamiętniająca tych, którzy zginęli w Smoleńsku w 2010 r.?

Nie pierwszy raz dają dowód nienawiści do pamięci smoleńskiej.

Czytaj dalej na następnej stronie ===>

12
następna strona »

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych