Jest oczywistym zadaniem polskiej dyplomacji by za wszelką cenę osłabiać atak unijnego i niemieckiego establishmentu na dokonującą się w Polsce próbę wzmocnienia suwerenności i podmiotowości. Szacunek budzi w tym obszarze aktywność ministra spraw zagranicznych Witolda Waszczykowskiego, który od Izraela przez Europę po USA zabiega o zrozumienia polskich celów i zmiany jaka się tu dokonała. Choć nadal warto prosić ministra by polskie placówki dyplomatyczne mocniej i szybciej włączyły się w walkę z kłamstwami na temat Polski - jej współczesności i historii.
Także wizyta prezydenta Andrzeja Dudy w Berlinie i rewizyta prezydenta Joachima Gaucka w Warszawie, dobrze wpisują się w polski interes narodowy. Jest jasne i oczywiste, że to Niemcy pociągają za sznurki w Brukseli i nie byłoby tej wściekłej próby wywrócenia wyniku wyborów 2015 roku, łamiących traktaty interwencji, gdyby oni tego nie chcieli. Jest także zrozumiałe, że w oficjalnych relacjach trzeba czasami zacisnąć zęby i udawać, że pada deszcz… Przyjąć, że takie są reguły unijnej gry.
Jest jednak obszar w którym polskie władze i polska dyplomacja nie powinny udawać, że nie widzi problemu. To media niemieckie wydawane dla Polaków w Polsce. Skala ich agresji przeciwko suwerennemu, demokratycznie wybranemu rządowi w Warszawie, przechodzi wszelkie granice. Wydawane dla Polaków przez niektóre niemieckie koncerny portale internetowe i gazety, od połowy 2015 roku łamią wszelkie zasady dziennikarstwa i przyzwoitości. Nie tylko, że kłamią na potęgę, to jeszcze szczują i sieją wzajemną nienawiść. Czyli robią to, co zawsze robi się by rozbić i osłabić jakiś kraj.
Obserwuję to uważnie: niemal każdego dnia z siedmiu politycznych artykułów w niemieckiej masowej gazecie dla Polaków aż sześć jest wściekłym atakiem na rządzący obóz. Bywa, że dziewięć na dziesięć tytułów w wielkim portalu obdziera z godności prezydenta, premiera i prezesa Kaczyńskiego. Trzeba powiedzieć jasno: to nie jest normalna w demokracji krytyka zy nawet polityczna pasja. Ta skala i ta masowość czynią z tej kampanii bardzo świadomie prowadzony atak na sąsiedni kraj.
Tym bardziej, że z trzewi pewnego potężnego niemieckiego koncernu dochodzą nas wieści o nadchodzących z Berlina komunikatach zagrzewających do boju o wywrócenie wyniku wyborów w Polsce. Tym bardziej, że wiemy iż niemieckie koncerny medialne są bardzo wsłuchane w opinie pani kanclerz. A jeśli trzeba, potrafią zgodnie ukrywać przed odbiorcami wstrząsające informacje na temat zachowań imigrantów.
O tym trzeba mówić, by Niemcy nie uznali iż tej agresji nie dostrzegamy. Ale także dlatego, by nie byli zdziwieni gdy państwo polskie sięgnie po narzędzia i środki likwidujące możliwość tego typu ataku od wewnątrz. Tym bardziej, że są to środki typowe dla niemieckiej demokracji, gdzie nie można nadmiernie koncentrować medialnej władzy w jednych rękach i gdzie kapitał zagraniczny w tym obszarze właściwie nie istnieje.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/smolensk/297230-dopoki-czesc-niemieckiej-prasy-dla-polakow-tak-brutalnie-zwalcza-rzad-w-warszawie-nie-moze-byc-mowy-o-zaufaniu-do-berlina