W sprawie Smoleńska chodziło o samo istnienie Polski jako państwa istotnego. Kim byśmy się stali, gdybyśmy to wszystko zaakceptowali?

roczystości w miejscu katastrofy samolotu prezydenckiego Tu-154M w Smoleńsku, PAP/Wojciech Pacewicz
roczystości w miejscu katastrofy samolotu prezydenckiego Tu-154M w Smoleńsku, PAP/Wojciech Pacewicz

Sześć lat temu Polska i Polacy stanęli przed jednym z najważniejszych egzaminów XX wieku. W rządowym samolocie zginęło 96 osób, w tym pierwsza para, dowódcy sił zbrojnych, liczni politycy z pierwszej ligi. Skala tragedii była niewyobrażalna. Zwłaszcza obóz niepodległościowy poniósł straty, których nadrabianie zajęło lata. A i dziś wiemy, że w tym samolocie byli ludzie, których zastąpić się nie da. Nigdy.

Istotą wyzwania, przed którym stanęliśmy, była jednak nie tyle skala i niewyobrażalność tragedii, ale sprawa dużo ważniejsza: chodziło o samo istnienie Polski jako państwa istotnego.

Czym byłaby Polska, gdybyśmy zrezygnowali z szukania prawdy, gdybyśmy zaakceptowali oficjalne - rządowe i rosyjskie - kłamstwa, gdybyśmy zgodzili się na sprowadzenie sprawy do drobnego, smutnego epizodu, gdybyśmy przyklasnęli nagradzaniu tych, którzy tak spektakularnie zawiedli?

Taka Polska na pokolenia stałaby się cieniem samej siebie. Krajem z głęboką, nieuświadomioną traumą, krajem skokowo zdegradowanym, skarlałym zarówno w oczach własnych, jak i świata zewnętrznego. Krajem, który musiałby czekać pokolenia by znów stać się sobą, by znów odetchnąć pełną piersią. Bo raz zaakceptowana własna małość i nikczemność - w każdym sensie - przyrasta do twarzy.

Ta trauma wracałaby do nas w postaci wszelkich wyobrażalnych i niewyobrażalnych zjawisk, których źródła byśmy się nawet nie domyślali. Tak jak np. w przypadku syndromu postaborcyjnego, który przynosi nałogi i neurozy, a którego ofiary nawet nie wiedzą, jaka jest przyczyna ich zagubienia.

Jakby nie były trudne ostatnie lata, przejście przez to wszystko było absolutnie konieczne. Żadna pozorna jedność, żadne „szukanie kompromisu i pojednania” nie może bowiem usprawiedliwić pozostawienia w narodowym organizmie ropiejącej rany tej skali.

Dziś z dumą i radością obserwuję w narodowych mediach wspomnienia, refleksje, dyskusje. Ta obecna, 6. rocznica, zorganizowana normalnie, to znaczy z pełnym zaangażowaniem państwa i jego instytucji, to początek gojenia rany. To terapia, której wszyscy potrzebujemy. Każdy Polak musi się przejrzeć w tej tragedii, każdy musi ją przepracować.

To jedyna droga do jedności i odbudowy wspólnoty. Inne ścieżki - ucieczka, szyderstwo, pogarda - prowadzą wyłącznie do narodowej klęski. Nie mniejszej niż znane nam z historii klęski wojenne.

Autor

Nowa telewizja informacyjna wPolsce24. Oglądaj nas na kanale 52 telewizji naziemnej Nowa telewizja informacyjna wPolsce24. Oglądaj nas na kanale 52 telewizji naziemnej Nowa telewizja informacyjna wPolsce24. Oglądaj nas na kanale 52 telewizji naziemnej

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych