W Smoleńsku byłam 2 razy. We wrześniu 2010 roku robiąc wraz z Anitą Gargas reportaż dla „Misji specjalnej” i miesiąc temu – wraz z Markiem Pyzą i Marcinem Wikłą przygotowując materiał dla tygodnika wSieci. Zdumiewające jak niewiele się w tym miejscu zmieniło.
To samo szare, nijakie miasto, te same zaniedbane osiedla, zdezelowane klatki schodowe, to samo wszechobecne o tej porze roku błoto. Ten sam klimat rosyjskiej prowincji, która wciąż tęskni za czasami komunizmu – o czym świadczą nie tylko pomniki Lenina ale i nazwy ulic.
Choć gdzieś tam Smoleńsk nieśmiało dotyka już wielkoświatowych, komercyjnych trendów - (nowoczesna, kontrastująca zresztą miasta galeria handlowa). Ale dominuje „stara” postsowiecka „architektura”. Na jednym z takich smutnych, nijakich osiedli mieszka wciąż Paweł Plusnin -były kontroler z lotniska Siewiernym. Jak wynika z relacji sąsiadów – cieszy się nie najlepszą opinią. Często zagląda do kieliszka. „Takoj wrednyj mużik” opowiada o nim młody mężczyzna z podwórka.
Na samym miejscu tragedii zmieniło się niewiele. Jak nie było tak nie ma pomnika. Jest jedynie głaz i bardzo lakoniczna tablica z polskim i rosyjskim napisem. Podwójna brzoza w kształcie V ma już tylko jedno „ramię”.
Miejsce upadku samolotu otoczono siatką. Jest krzyż, zwyżka dla kamer na okolicznościowe uroczystości i podest dla odprawiania nabożeństw. Poza tym pusto.
W najbliższej okolicy – zniknął warsztat w którym pracował Władimir Safonienko, autor słynnego filmiku z miejsca tragedii. On sam od paru lat już nie mieszka w Smoleńsku. Są za to nowe salony samochodowe. Ze słynnej brzozy – bohaterki licznych teorii co do jej udziału w katastrofie – został ścięty pień. Resztę zabrano do badań. Dookoła za to te same dziwne zaśmiecone działki, ogrodzone rozlatującymi się plotkami z zawsze obecnym i gotowym do opowieści dr Bodinem.
Te same garaże i ich właściciele. Wykarczowany teren. W bezpośredniej bliskości pasa startowego i miejsca katastrofy – pojawiły się tablice ogłoszeniowe – że teren na sprzedaż. Za głupie 16 mln rubli można sobie kupić kawałek miejsca katastrofy…
Przygnębiające wrażenie potęgują wałęsające się wszędzie bezdomne psy. Zaniedbane, wychudzone, przestraszone. Widok od którego już nawet polska „B” już odwykła.
To jedyni strażnicy zarówno wieży kontroli lotów – zrujnowanego budyneczku na skraju pasa startowego, jak tez radiolatarni. Groźnie wyglądające napisy – teren wojskowy, wstęp zabroniony – kontrastują z żałosnym stanem ogrodzenia.
Co nieco zmieniło się jedynie w miejscu składowania wraku. Jeszcze we wrześniu 2010 można było podejść do drucianego ogrodzenia lotniska i bez przeszkód ( jeśli nie liczyć niemrawych protestów jednego sennego strażnika) - fotografować szczątki tupolewa. Dziś przybyło dodatkowe ogrodzenie i barak, pod którym walają się odłamki. Odłamki, których, jeśli wierzyć relacjom strażników - nikt od dwóch lat nie oglądał. Ale których oficjalnie – sfotografować „nielzia” bez specjalnego zezwolenia z Moskwy.
Cóż , pozostaje dach sąsiadującego z lotniskiem wieżowca, na który można wejść bez większego trudu. Wystarczy wyjąć gwóźdź zabezpieczający kratę…
Smoleńsk żyje dalej – swoim smutnym postsoweckim życiem. Ale przy Siewiernym – czas się zatrzymał. Kto by pomyślał, że to już sześć lat ….
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/smolensk/288222-minelo-szesc-dlugich-lat-a-w-smolensku-i-na-siewiernym-czas-jakby-stanal-w-miejscu-zdjecia