Najpierw fakty: MON potwierdziło, że zniszczono 400 kart informacji i meldunków otrzymywanych 10 kwietnia 2010 roku przez Sztab Generalny WP. Tak na zdrowy rozum – i to już mój komentarz - jest to informacja wstrząsająca, bo trudno sobie wyobrazić, by można było zniszczyć jakiekolwiek meldunki dotyczące katastrofy smoleńskiej. Jeszcze bardziej wstrząsające jest, że tak wielu komentatorów z góry uznało, że nic się nie stało.
Pół biedy, gdy dotyczy to byłych wojskowych, jak ppłk Stanisław Komisarczyk, który podobne meldunki przyjmował. Przekonuje on, że zniszczono tylko nieważne świstki papieru A dlaczego? A, to proste:
Jeżeli był jakiś powód zniszczenia poufnego dokumentu, to raczej prozaiczny. Wydający decyzję o zniszczeniu, jak i ten niszczący prawdopodobnie nie mieli pojęcia, że w tym dokumencie był wpis o katastrofie smoleńskiej
— przekonuje ppłk Komisarczyk. Czyli katastrofa smoleńska to taki drobiazg, że nikt nie skojarzył i odesłał papiery na makulaturę – oczywiste i przekonujące, prawda? Podpułkownik z miejsca stał się autorytetem dla Konrada Piaseckiego z RMF i TVN 24.
Dziennikarz ogłaszający, że nie interesują go fakty to oksymoron, prawda? Jak widać nie w Polsce. Tu Dziennikarz Roku (wg „Press”) jeszcze niczego nie sprawdziwszy wie, że dokumenty były „nieistotne dla sprawy”! Przeczytajcie to sobie państwo ze dwa razy, bo to jednak kuriozum na światową skalę – dokumentów nie zna, ale wie, że były nieważne. Nic dziwnego, że z zachwytem i właściwą sobie klasą podchwycił to Radosław Sikorski.
Drukujesz tylko jedną stronę artykułu. Aby wydrukować wszystkie strony, kliknij w przycisk "Drukuj" znajdujący się na początku artykułu.
Najpierw fakty: MON potwierdziło, że zniszczono 400 kart informacji i meldunków otrzymywanych 10 kwietnia 2010 roku przez Sztab Generalny WP. Tak na zdrowy rozum – i to już mój komentarz - jest to informacja wstrząsająca, bo trudno sobie wyobrazić, by można było zniszczyć jakiekolwiek meldunki dotyczące katastrofy smoleńskiej. Jeszcze bardziej wstrząsające jest, że tak wielu komentatorów z góry uznało, że nic się nie stało.
Pół biedy, gdy dotyczy to byłych wojskowych, jak ppłk Stanisław Komisarczyk, który podobne meldunki przyjmował. Przekonuje on, że zniszczono tylko nieważne świstki papieru A dlaczego? A, to proste:
Jeżeli był jakiś powód zniszczenia poufnego dokumentu, to raczej prozaiczny. Wydający decyzję o zniszczeniu, jak i ten niszczący prawdopodobnie nie mieli pojęcia, że w tym dokumencie był wpis o katastrofie smoleńskiej
— przekonuje ppłk Komisarczyk. Czyli katastrofa smoleńska to taki drobiazg, że nikt nie skojarzył i odesłał papiery na makulaturę – oczywiste i przekonujące, prawda? Podpułkownik z miejsca stał się autorytetem dla Konrada Piaseckiego z RMF i TVN 24.
Dziennikarz ogłaszający, że nie interesują go fakty to oksymoron, prawda? Jak widać nie w Polsce. Tu Dziennikarz Roku (wg „Press”) jeszcze niczego nie sprawdziwszy wie, że dokumenty były „nieistotne dla sprawy”! Przeczytajcie to sobie państwo ze dwa razy, bo to jednak kuriozum na światową skalę – dokumentów nie zna, ale wie, że były nieważne. Nic dziwnego, że z zachwytem i właściwą sobie klasą podchwycił to Radosław Sikorski.
Strona 1 z 2
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/smolensk/280886-pol-porcji-mazurka-nie-wiem-co-bylo-w-zniszczonych-meldunkach-z-10-kwietnia-ale-na-pewno-bylo-to-niewazne-przekonuja-wojskowi-politycy-po-i-bliscy-im-dziennikarze?strona=1