Kto najbardziej interesuje się losami badań nad przyczynami katastrofy smoleńskiej? Agnieszka Kublik. Jak to dobrze, że zdrowie jej dopisuje, a i zapał do pilnowania sprawy aż kipi pod finezyjną fryzurą.
Czerska aktywistka pewnie spać nie może na myśl o tym, że za chwilę ponadpięcioletni trud jej i Millerowych ekspertów legnie w gruzach. Pisze więc co chwilę alarmujące teksty o tym, jakiż to zamach na smoleńską „prawd” szykuje nam PiS na czele z Antonim Macierewiczem. Przestrzega przed nową komisją badania wypadków lotniczych, oburza się na zamknięcie propagandowej strony inżyniera Laska i szuka niekonsekwencji w wypowiedziach polityków Prawa i Sprawiedliwości
Przykre to trochę, bo jej rozpacz wygląda jak krzyk zza dźwiękoszczelnej szyby. Nie ma kompletnie żadnego znaczenia. Ale przy okazji starań pani Agnieszki wychodzą bardzo znaczące niuanse, które zdecydowanie warto podświetlić.
Dlatego wracam do podczepionej pod jej ostatni tekst rozmowy wideo sprzed paru dni z mgr. inż. Edwardem Łojkiem, byłym członkiem komisji Millera, a później tzw. zespołu Laska.
Trzy fragmenty tego spotkania zwróciły moją szczególną uwagę, i nie mogę powstrzymać się przed ich pozostawieniem potomnym również w tym miejscu.
Oto pani Agnieszka w pewnym momencie mówi:
Raport komisji Millera nadal jest jedynym oficjalnym, legalnym dokumentem w sprawie ustalenia przyczyn tej katastrofy.
To dziwne, że tak biegła w smoleńskich meandrach pani Agnieszka zapomina, że jest jeszcze jeden dokument. I to on według międzynarodowych przepisów jest tym „jedynym oficjalnym, legalnym”. Chodzi oczywiście o raport komitetu MAK. O czym pamięta mgr inż. Łojek, który natychmiast zastrzega:
No, trzeba byłoby do tego dodać oczywiście raport radzieckiej, yyy, rosyjskiej komisji, czyli komitetu…
Przejęzyczenie pana Łojka nie dziwi. Dowodzi, że i on – jak zapewne cała komisja Millera – ma świadomość, że MAK w swej istocie jest instytucją radziecką, z którą nie należało wchodzić w jakąkolwiek współpracę i oddawać choćby skrawka wpływu na badanie katastrofy.
Dalej, przy rytualnym uderzeniu w naukowców skupionych w Konferencji Smoleńskiej, świadomie bądź nie (moim zdaniem zdecydowanie świadomie), mylone jest pojęcie Konferencji (środowiska ponad 100 profesorów z najlepszych wydziałów polskich uczelni technicznych od czterech lat raz w roku spotykających się na serii seminariów i wydających obszerne naukowe raporty) z zespołem parlamentarnym, który jest zupełnie innym ciałem. Cel jest oczywisty - „przyklejenie” profesorów do nazwiska Antoniego Macierewicza i upolitycznienie Konferencji.
Mamy takie oto stwierdzenie Łojka:
Po każdej konferencji, tzw. Konferencji Smoleńskiej (…) prosiliśmy zespół parlamentarny o przedstawienie jakichkolwiek dowodów, które były tam przedstawiane…
To tak, jakby po każdej konferencji prokuratury, z jej słów miał się tłumaczyć pan Łojek z kolegami bądź odwrotnie. A co do dowodów – na marginesie warto dodać, że wszystkie referaty ukazują się później w obszernym opracowaniu, z pełnymi wyliczeniami i naukowymi wywodami dowodzącymi stawianych tez. Można z nimi dyskutować, ale do tego trzeba chcieć podjąć dyskusję. Towarzystwo, którego ważną postacią był pan Łojek, nigdy się na to nie odważyło.
I wreszcie ostatni fragment, kluczowy, właśnie w kwestii dowodowej. Pani Agnieszka prosi gościa, by przypomniał, jakie były przyczyny katastrofy. Ten wymienia jedną – błąd pilotów, którzy zeszli za nisko. Ale niestety pani Agnieszka dopytuję o kwestię brzozy i odpowiedzi swojego rozmówcy nie wycina…:
Kublik: Skoro skrzydło zawadziło o brzozę, brzoza była na wysokości… ilu tam?
Łojek: Różne są podawane wysokości. Zresztą to nie jest istotne czy to było 5,1 metra czy 6,6 metra…
Dziękuję, do widzenia. Oto cały ich profesjonalizm. Półtora roku badań komisji i kolejne cztery prac zespołu. Zbadać miejsce, które przesądziło o tragedii? To nieistotne.
„Różne są podawane wysokości”… A może oni by podali tę prawdziwą, jedynie słuszną? To nieistotne.
To, co – jest podstawa lamentować, że wypociny Millera, Laska et consortes zniknęły ze stron rządowych?
Cytując magistra inżyniera Łojka: to nieistotne.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/smolensk/273536-smolenskie-paroksyzmy-pani-kublik-i-millerowi-eksperci-bez-masek-niewazne-na-jakiej-wysokosci-zostala-zlamana-brzoza