Mec. Pszczółkowski: Rosyjskie weto ws. MH17 nie powstrzyma Holendrów. My, ws. Smoleńska, nawet nie zbliżamy się do punktu, w którym oni są już dziś. NASZ WYWIAD

fot. wPolityce.pl
fot. wPolityce.pl

Spodziewa się pan, że po zaprzysiężeniu prezydenta Dudy zostaną podjęte oficjalne inicjatywy zmierzające do zainteresowania opinii międzynarodowej wyjaśnieniem katastrofy. Że Kancelaria Prezydenta zrobi to, czego do tej pory władze zrobić nie chciały?

Zmiany polityczne w Polsce, jeśli będą skutkowały właściwym stosunkiem władzy do sprawy wyjaśniania katastrofy smoleńskiej, bezpośrednio przełożą się na działania poszczególnych państw i społeczności międzynarodowej. Prosty przykład: jeśli będziemy się zwracali do kogoś o pomoc prawną, to jeżeli taki wniosek będzie wsparty autorytetem Prezesa Rady Ministrów, czy Prezydenta RP - będzie traktowany zupełnie inaczej, niż jeśli złoży go grupa posłów opozycji. Dlatego tak długo, jak długo rządzić będą nami ci, którzy nie widzą powodu wyjaśniania katastrofy smoleńskiej, albo, co gorsza mają interes, by prawda nie ujrzała światła dziennego, trudno oczekiwać realnego wsparcia na arenie międzynarodowej. Jeśli władza się zmieni, a co za tym idzie zmieni się jej stosunek do wyjaśniania katastrofy - zmieni się też stosunek do niej społeczności międzynarodowej.

Sprawa holenderska pokazała, że zbudowanie solidarności międzynarodowej - nawet wbrew Rosji - jest możliwe.

Tak właśnie stało się ws. MH-17. Ale też trzeba pamiętać, że ta społeczność międzynarodowa, nasi sojusznicy w NATO, w 2010 roku wyrażali głęboką gotowość do współpracy podobną, do tej podjętej w tej chwili z rządem holenderskim. I gdyby nie nastąpiło odprawienie wszystkich chętnych przez ówczesną minister zdrowia, a obecną premier Ewę Kopacz, gdyby nie odrzucono pomocy, przy jednoczesnym stwierdzeniu, że nasze relacje z Moskwą są tak fantastyczne, a nasza współpraca tak owocna, że nie ma takiej potrzeby - to pewnie taka pomoc byłaby udzielana od samego początku. Natomiast trudno oczekiwać nadzwyczajnej empatii, jeśli pierwszy odruch gotowości do współpracy został przez Polskę zlekceważony.

Tego przełomu w stosunku administracji do wyjaśniania katastrofy oczekuje pan już po 6 sierpnia, czy dopiero po wyborach parlamentarnych?

Myślę, że wybór Andrzeja Dudy daje nadzieję, natomiast zdecydowanych działań oczekiwać należy chyba dopiero, kiedy cała władza w Polsce będzie tym zainteresowana, czyli zarówno urząd prezydenta, jak i administracja rządowa. Wtedy te działania mogą być owocne, a społeczność międzynarodowa zapomni o nietakcie jakim było odrzucenie jej pomocy w 2010 roku.

rozmawiała Anna Sarzyńska

« poprzednia strona
12

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych