Mec. Pszczółkowski o książce Rotha: "Kwestia materiałów wybuchowych na wraku jest potwierdzona wieloma źródłami"

fot. M. Czutko
fot. M. Czutko

Opisany w książce Jürgena Rotha raport BND, w świetle badań prof. Krystyny Kamińskiej-Treli i prof. Sławomira Szymańskiego, daje kolejny argument za twierdzeniem, że kwestia materiałów wybuchowych na wraku jest potwierdzona jeszcze innymi źródłami

— mówi portalowi wPolityce.pl mec. Piotr Pszczółkowski, pełnomocnik kilkunastu rodzin - bliskich ofiar katastrofy smoleńskiej.

wPolityce.pl: Czy to prawda, że będzie pan wnioskował do Bundesnachrichtendienst o udostępnienie jakichś dokumentów?

Mec. Piotr Pszczółkowski: Nie, to nie tak. Nie będę występował bezpośrednio do BND, bo nie spodziewałbym się odpowiedzi. Czekam na publikację książki Jürgena Rotha w języku polskim. Zapoznam się z nią, bo znam tylko różne tłumaczenia i wyjątki, ale to za mało, aby coś z tym zrobić. Muszę zaczekać na całą publikację. Gdy się z nią zapoznam, i dojdę do wniosku, że te fragmenty, które znam z opisów, dają faktycznie nadzieję, że BND raport (mówiący o zamachu, wskazujący nawet sprawców – przyp. red.), to ja o ten raport poproszę drogą formalną, czyli poprzez prokuraturę. Ona ma jakąś szansę przebicia, musi to zrobić w drogą międzynarodowej pomocy prawnej, musi zwrócić się do BND za pośrednictwem niemieckiego wymiaru sprawiedliwości i wówczas jest nadzieja, że ktoś odpowie, czy faktycznie taki raport istnieje i czy są szanse, aby jego treść ujrzała światło dzienne i czy BND udzieli dodatkowych informacji do polskiego śledztwa.

A co pana najbardziej zaintrygowało w tych fragmentach książki Rotha, które pan zna za pośrednictwem mediów, w tym portalu wPolityce.pl?

Opisany w książce raport BND, w świetle badań prof. Krystyny Kamińskiej-Treli i prof. Sławomira Szymańskiego, daje kolejny argument za twierdzeniem, że kwestia materiałów wybuchowych na wraku jest potwierdzona jeszcze innymi źródłami. Czyli, że kwestia wybuchu jest kwestią otwartą, a nie zamkniętą – jak twierdzi prokuratura? Jak napisali prof. Trela i prof. Szymański - trzeba z dużym prawdopodobieństwem przyjąć obecność materiałów wybuchowych na wraku. I ktoś, to mówi, że jest to kwestia zamknięta, to chyba nie zna materiału dowodowego. I tu mamy dodatkowy argument, który prokuraturę skłoni  do tego, żeby zrealizowała mój kolejny wniosek od wielu tygodni czekający na rozpatrzenie, czyli podjęcia nowych badań próbek, które były już zbadane przez Centralne Laboratorium Kryminalistyczne Policji.

Czy sądzi pan, że BND, a więc tajna służba, będzie skłonna pomóc polskiemu śledztwu i podzieli się swoimi informacjami z polskimi śledczymi? To chyba byłby niespotykany ruch.

Ja jestem od tego, aby pytać. Jak na te pytania zareagują służby, jak zareaguje na to obce państwo, to oczywiście mogę przypuszczać, jednak nie zwalnia mnie to z obowiązku postawienia pytań, jeśli uznam je za istotne. Uważam też, że aby zwiększyć szansę na realizację wniosku, to powinno się zaangażować państwo polskie; premier, czy minister spraw zagranicznych lub minister sprawiedliwości. Wniosek podparty tymi organami państwa ma o wiele większe szanse na pozytywne załatwienie, niż gdyby zwróciła się do Niemiec sama prokuratura, albo nawet sam adwokat. Uważam też, że poprzez wystąpienie do niemieckich organów polskie organa mają szansę zmyć z siebie odium kompletnej bezczynności w zakresie współpracy z organami Federacji Rosyjskiej. Rosjanie specjalnie nas nie honorowali. Dlatego też czekam na publikację książki Rotha, bo wówczas przedstawiciele państwa polskiego nie będą mogli mówić, że nie znają jej. Mam też nadzieję, że ci przedstawiciele z obowiązku zapoznają się z publikacją i wesprą działania prokuratury i adwokata.

Zapewne pan słyszał o atakach na Jürgena Rotha ze strony głównych polskich mediów i polityków PO. Czy coś panu przypominają te ataki?

Niestety katastrofa smoleńska dzieli nie tylko środowiska polityczne, ale i dziennikarskie. A to mnie bardzo dziwi, bo zawsze myślałem, że dziennikarze, podobnie jak adwokaci, zawsze chcą dążyć do ujawnienia wszystkich aspektów sprawy i weryfikowania wszystkich informacji podawanych oficjalnie przez państwo. Nie wiem, czy ci atakujący tegoż niemieckiego dziennikarze w ogóle z nim rozmawiali. Ja nie rozmawiałem, więc wstrzymują się z wszelkimi działaniami do czasu ukazania się publikacji w j. polskim. Atakowanie kogokolwiek za to, że chce wyjaśnić największą polską tragedię po drugiej wojnie światowej wydaje mi się zupełnie nie na miejscu.

Rozmawiał Sławomir Sieradzki

Dotychczasowy system zamieszczania komentarzy na portalu został wyłączony.

Przeczytaj więcej

Dziękujemy za wszystkie dotychczasowe komentarze i dyskusje.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych.