W klubie Ronina odbyło się spotkanie ze Sławomirem Kmiecikiem, autorem książki „Lech Kaczyński: Bitwa o pamięć”, z udziałem Wojciecha Reszczyńskiego, który wieczór poprowadził i Wojciecha Stańczaka, kustosza Izby Pamięci Prezydenta Lecha Kaczyńskiego.
Skoro najpierw pokazałem, jak w sposób cyniczny, haniebny, brutalny, w sposób zorganizowany, przemyślany i zaplanowany był znieważany, to miałem obowiązek pokazać, w jaki sposób jest w Polsce i na świecie doceniany, szanowany i upamiętniany, w rozmaitych i często wzruszających formach
— mówił Sławomir Kmiecik, autor przewodnika po miejscach upamiętnienia Prezydenta Lecha Kaczyńskiego na spotkaniu z udziałem Wojciecha Reszczyńskiego i Wojciecha Stańczaka.
ZOBACZ ZDJĘCIA ZE SPOTKANIA:
Sławomir Kmiecik stwierdził na początku, że książka powstała dzięki czytelnikom, którzy - po dwóch jego wcześniejszych i zasmucających publikacjach („Przemysł pogardy” i „Przemysł pogardy 2”) pokazujących proceder zorganizowanej nagonki medialnej mającej na celu niszczenie wizerunku Lecha Kaczyńskiego, a także jego brata Jarosława Kaczyńskiego - domagali się czegoś bardziej optymistycznego. Napisał więc książkę, która pokazuje odwrotną stronę rzeczywistości.
Byłem panu prezydentowi tę książkę winien
— powiedział autor „Bitwy o pamięć”.
Bo skoro najpierw pokazałem, jak w sposób cyniczny, haniebny, brutalny, w sposób zorganizowany, przemyślany i zaplanowany był znieważany, to miałem obowiązek pokazać, w jaki sposób jest w Polsce i na świecie doceniany, szanowany i upamiętniany, w rozmaitych i często wzruszających formach.
Dodał, że praca nad tą książką była także sposobem na odtrucie.
Skoro przed dwa lata musiałem grzebać się w rynsztoku inwektyw, miałem wyraźną potrzebę oczyszczenia swojej świadomości i zajęcia się pozytywnymi ideami i czynami.
Jednak, jak dodał, ostatecznym impulsem do jej napisania było uczucie niezgody i sprzeciwu, protest przeciwko temu, co w mainstreamie opowiada się na temat pamięci o Lechu Kaczyńskim, bo jeśli się opowiada, to albo, że tej pamięci nie ma albo jest przedstawiona w sposób karykaturalny.
Jak podkreślił Sławomir Kmiecik, jego publikacja obala 10 mitów.
Jednym z nich jest mit, że nie ma społecznego zjawiska dobrej pamięci o Lechu Kaczyńskim. Tymczasem autor książki przedstawia kilkaset takich ściśle udokumentowanych miejsc, obiektów, znaków pamięci. Wiele z nich sam odwiedził.
To nie jest książka napisana zza biurka, to reporterskie doświadczenie, ja to wszystko zobaczyłem, sfotografowałem, udokumentowałem, opisałem
— zaznaczył. I dodał, że jeśli coś pominął, to nie przez zaniechanie.
Innym mitem jest przekonanie, że takie upamiętnienie dokonuje się na obszarach, gdzie rządzi Prawo i Sprawiedliwość. Tymczasem np. w Pleszewie po kilkudziesięciu latach powstała pierwsza nowa ulica w centrum miasta i jej patronem jest Lech Kaczyński, i to w mieście, w którym nigdy PiS nie rządził. Takich przykładów jest dużo więcej. Wiele takich znaków pamięci powstało na terenach będących bastionem postkomunistycznej lewicy albo PO. Zwykle jednak są to inicjatywy oddolne. To zresztą kolejny obalony mit - takie znaki pamięci nie są wynikiem sterowanych z Warszawy zabiegów, ale akcji lokalnych stowarzyszeń, klubów, wspólnot parafialnych, grup środowiskowych.
To pokazuje, że ta pamięć ma charakter powszechny i uniwersalny
— zaznaczył autor.
Kolejny mit to ten, że Lech Kaczyński był zaściankowym politykiem, o którym nie pamięta się na świecie i że takich miejsc pamięci nie ma za granicą, Nic bardziej mylnego, na samej Ukrainie są trzy ulice Lecha Kaczyńskiego (Odessa, Mukaczewo, Gródek Podolski), a wiele podobnych upamiętnień jest w innych krajach - na Litwie, na Węgrzech, w Gruzji, w Mołdawii, a także za Oceanem: w USA, Kanadzie i Australii : są to ulice, tablice, obeliski, dęby pamięci itp. Jak zaznaczył autor, zaletą tej książki są liczne fotografie, dzięki nim można zobaczyć, jak te upamiętnienia wyglądają, książka ma 375 stron i 104 strony z ilustracjami.
Kolejnym mitem jest to, że Lech Kaczyński został zapamiętany z powodu swojej tragicznej śmierci, tymczasem miejsca pamięci odwołują się do tego, jakim był człowiekiem i politykiem i jaki miał pomysł na Polskę. Upamiętnienia mówią często o jego wizytach w danym mieście, spotkaniach z mieszkańcami czy prowadzonej przez niego polityce historycznej: gdzie i jakim wartościom oddawał hołd.
Jak zauważył uczestniczący w spotkaniu łacinnik Wojciech Stańczak, kustosz Izby Pamięci Prezydenta Lecha Kaczyńskiego, w tej książce nie tylko jest „Non omnis moriar” (Nie wszystek umrę), ale jest tu także mowa o honorowych obywatelstwach, odznaczeniach i tytułach takich, jak np. Krzyż Honorowy Związku Harcerstwa Rzeczypospolitej „Ad Amicum” (Do Przyjaciela) czy Krzyż Semper Fidelis (Zawsze Wierny) Związku Solidarności Kombatantów.
Publicysta Wojciech Reszczyński, który był uczestnikiem uroczystości odsłonięcia pomnika Lecha Kaczyńskiego w Siedlcach, mówił o swoim spotkaniu z miejscowym przedsiębiorcą i społecznikiem Zbigniewem Sobolewskim, jednym z głównych inicjatorów wzniesienia tego monumentu. Sobolewski założył Społeczny Komitet Budowy Pomnika, który zbierał fundusze na budowę m.in. poprzez sprzedaż cegiełek. W samej uroczystości odsłonięcia wziął udział brat śp. prezydenta, Jarosław Kaczyński.
Skandalem jest to, że ciągle nie ma pomnika Lecha Kaczyńskiego w Warszawie
— stwierdził Sławomir Kmiecik.
W mieście dla niego najważniejszym, bo tutaj nie tylko się urodził, ale pełnił najważniejsze funkcje publiczne, łącznie z prezydenturą Warszawy i prezydenturą państwa.
Podobnie jest zresztą z Gdańskiem - kilkanaście lat Lech Kaczyński pracował na Uniwersytecie Gdańskim, a nie ma tam żadnego upamiętnienia prezydenta - jest ulica prezydenta Czech Vaclava Havla (uczyniono go patronem ulicy kilka dni po śmierci), ale nie prezydenta Polski - Lecha Kaczyńskiego.
Na pytanie, kim są ludzie, którzy zajmują się upamiętnianiem prezydenta Kaczyńskiego, autor „Bitwy o pamięć” powiedział, że w czasie swoich wędrówek po Polsce odwiedził co najmniej 350 obiektów związanych z Lechem Kaczyńskim: i rozmawiał z inicjatorami tych upamiętnień:
To często ludzie, którzy kierują się odruchem serca, przeświadczeniem, że musimy pamiętać o wielkich ludziach.
Tu odwołał się do motta umieszczonego na jednej z tablic pamięci Prezydenta RP Lecha Kaczyńskiego w Piszu, są to słowa kardynała Stefana Wyszyńskiego:
Naród, który nie wierzy w wielkość i nie chce ludzi wielkich, kończy się. Trzeba wierzyć w swą wielkość i pragnąć jej.
Te słowa mogłyby przesłaniem książki
— dodał Kmiecik.
Trzeba pamiętać o ludziach wielkich, którzy wykonywali bardzo dobrą pracę dla Polski. Lech Kaczyński mógłby mieć w każdym mieście powiatowym pomnik, już choćby za to, jak trafnie zdiagnozował zagrożenie dotyczące Polski i jak słusznie przedstawiał kroki, jakie należy przedsięwziąć, żeby uchronić się przed tymi zagrożeniami. Chodzi oczywiście o agresywną politykę Rosji, która rozgrywa państwa Europy Środkowej i Wschodniej. Już tylko za to prezydentowi należą się pomniki. Ale on miał gotowy pomysł na Polskę, i na to, jak uczynić ją państwem bezpiecznym i suwerennym. Starania o przywrócenie idei Międzymorza, o bezpieczeństwo energetyczne, o tarczę antyrakietową, o zagrożenia płynące z gender. Tych powodów, dla których Lech Kaczyński powinien mieć upamiętnienia jest wiele.
Czy państwo przypominają sobie jakąkolwiek ważną myśl, jakieś przesłanie, jakąś ideę, którą przedstawił w ciągu pięciu lat prezydent Komorowski?
— pytał retorycznie Kmiecik.
Najbardziej wzruszające były dla autora książki „Bitwa o pamięć” spontaniczne gesty ludzi, którzy nie mieli sił czy środków technicznych, ale byli „wielcy duchem”, którzy na miarę swoich możliwości tworzyli takie miejsca pamięci, jak np. tablica (z wizerunkiem Marii i Lecha Kaczyńskich) na głazie na terenie prywatnej posesji emerytowanego rolnika w wiosce Hopy na Pomorzu czy Śliwnica-Karczunek na Podkarpaciu, gdzie na prywatnym terenie są zasadzone dęby: Lech i Maria, czy wreszcie aleja upamiętniająca Prezydenta wytyczona w lesie przez emerytowanego oficera Wojska Polskiego w Strojcu.
Ale są także przedsięwzięcia zorganizowane, jak np. nowo powstała w Międzyrzeczu Podlaskim ulica - w internetowym, a więc demokratycznym głosowaniu, to właśnie Lech Kaczyński został wybrany jej patronem, wygrywając z takimi postaciami, jak Maria Skłodowska-Curie czy Wisława Szymborska. Z kolei szkole podstawowej w Podsarniu na Orawie nadano imię Lecha Kaczyńskiego w wyniku tajnego głosowania przeprowadzonego wśród rodziców, uczniów, Rady Pedagogicznej. Lech Kaczyński otrzymał większość głosów, wyprzedzając takie postaci, jak Adam Mickiewicz i Jan Paweł II.
Jak zaznaczył Wojciech Reszczyński, wiele z tych tablic i podobnych upamiętnień znajduje się na terenach kościelnych, gdzie władza należy do miejscowego proboszcza, do parafii.
To potwierdzenie, że Lech Kaczyński jest w świadomości Polaków-katolików, że te środowiska katolickie, patriotyczne w pierwszej kolejności dostrzegły jego wielkość i zdecydowały się na upamiętnienie go. Może także dlatego, że społeczności parafialne są lepiej zorganizowane i mają swoich przewodników duchowych, więc decyzje powstawały szybciej, bez ingerencji władzy. Jest w tym wielka symbioza patriotyzmu i Kościoła, której symbolem są tablice, małe pomniczki i głazy.
Sławomir Kmiecik przypomniał, że na Jasnej Górze znajduje się epitafium z wmontowaną tablicą, która oryginalnie była zamontowana w Smoleńsku, ale została pod osłoną nocy przez Rosjan usunięta i zamieniona na inną, na której nie ma wzmianki o zbrodni katyńskiej, na obchody której udawała się delegacja z Prezydentem na czele.
Przywiązanie Prezydenta Lecha Kaczyńskiego do religii, chrześcijaństwa i polskiej tradycji widać na tablicach umieszczonych w miejscach, związanych z kultem religijnym
— wyjaśnił autor książki. Tak jest np. na Górze Chełmskiej w Koszalinie czy w Tuchowie, gdzie znajdują się sanktuaria maryjne i gdzie modlił się prezydent.
Na terenach, gdzie opór czy obstrukcja urzędnicza, biurokratyczna czy polityczna jest zbyt duża, jedynym miejscem, gdzie przestrzeń jest wolna - bo Kościół zawsze był oazą wolności dla Polaków w czasach opresji - są tereny kościelne
— podkreślił autor książki.
Sławomir Kmiecik mówił także o przypadkach dewastacji miejsc pamięci oraz blokadzie informacji na temat nowych upamiętnień:
Gdy powstają pomniki, ulice są nazywane imieniem Prezydenta, to informacje na ten temat są skromne i pojawiają się tylko w lokalnych mediach, natomiast jeśli zdarzy się coś szczególnego, nagle informują o tym wszystkie media mainstreamowe.
Np. gdy w nowej tablicy zrobiono błąd ortograficzny w słowie „Hołd”, ta informacja wisiała jako jedna z głównych wiadomości na stronie Onetu. Nagłaśniane są wszelkie próby ośmieszania inicjatyw upamiętniających Lecha Kaczyńskiego. Choćby takie próby podejmowała grupka 4-5 osobowa, jest ona przedstawiana jako przeciwwaga dla działań szerokich wspólnot społecznych, które tworzą społeczne komitety czy miejscowych samorządów. Media mainstreamowe nie informują, że takich tablic i upamiętnień są setki w Polsce. I za granicą.
Odnosząc się do idei Międzymorza, autor „Bitwy o pamięć” zauważył:
To idea, której sens i wagę możemy docenić, kiedy obserwujemy jak imperialną i niebezpieczną dla nas politykę prowadzi Rosja. Te znaki pamięci, które się pojawiają w obszarze: Litwa, Ukraina, Mołdawia i Węgry to nie jest przypadek, to efekt tego, że myśl polityczna Lecha Kaczyńskiego tam jest szczególnie doceniana. Myślę, że tych obiektów pamięci będzie powstawać więcej, gdyż coraz wyraźniej widać, jak bardzo w przewidywaniach geopolitycznych miał rację.
O tym, które upamiętnienia są poświęcone głównie Małżonce Prezydenta, pani Marii Kaczyńskiej, gdzie i w jaki sposób Lech Kaczyński jest honorowany za granicą - w filmie poniżej.
Relacja: Margotte i Bernard ze strony BLOGPRESS
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/smolensk/241397-skandalem-jest-to-ze-ciagle-nie-ma-pomnika-lecha-kaczynskiego-w-warszawie-spotkanie-ze-slawomirem-kmiecikiem-foto-i-wideo