Kochanowska: 48 godzin po katastrofie rozpoczęła się akcja dzielenia Polaków zainicjowana przez udziałowca „Agory” Andrzeja Wajdę. NASZ WYWIAD

Fot. Blogpress.pl
Fot. Blogpress.pl

wPolityce.pl: Jak informuje RMF FM część rodzin ofiar tragedii smoleńskiej, która brała udział w spotkaniu dot. pomnika u Prezydenta Komorowskiego, krytykuje lokalizację przy ulicy Trębackiej. Wskazują, że tam budowa, z racji roszczeń, jest zbyt droga, i przypominają o „pomniku światła” przy Krakowskim Przedmieściu. Gdzie w Pani ocenie powinien stanąć pomnik smoleński?

Ewa Kochanowska: Dla mnie naturalne było, że wszystkie urzędy RP, które w Smoleńsku straciły swoich przedstawicieli, zainicjują budowę takiego pomnika natychmiast po katastrofie. Przecież zginął Prezydent RP, szef NBP, RPO, cała generalicja itd. Tuż po katastrofie wszystkie urzędy powinny wspólnie upamiętnić ofiary tej tragedii, właśnie ze względu na tych urzędników, którzy zginęli. Powtarzam zawsze, że mój mąż nie jechał na prywatną wycieczkę, ale jako Rzecznik Praw Obywatelskich jechał upamiętnić 70. rocznicę ludobójstwa, jakiego na Polakach dopuścili się Rosjanie. Tymczasem rozpoczęła się wielka akcja dzielenia Polaków i „zagospodarowywania żałoby narodowej” zainicjowana 48 godzin po katastrofie przez udziałowca „Agory” Andrzeja Wajdę. Wywoływanie awantur wokół krzyża na Krakowskim Przedmieściu, w czym największy udział miał właśnie Bronisław Komorowski było ogromnym rozczarowaniem. Doprowadzono również do wielkiego rozłamu, rozdźwięku w społeczeństwie i spowodowano wielkie pęknięcie w narodzie, którego nie da się już zniwelować. Wtedy właśnie dokonano podziału Polaków. To jest nie do wybaczenia.

Jak zatem Pani ocenia inicjatywę prezydenta Komorowskiego, który włączył się w poparcie dla pomnika przy Trębackiej?

Od początku było dla mnie oczywiste, że to był zabieg obliczony na pozyskanie przez Bronisława Komorowskiego głosów w wyborach. Prezydent chciał się pokazać, jako ktoś kto łączy, choć wcześniej skutecznie dzielił. Jego dotychczasowe zainteresowanie tragedią nie było zbyt chlubne. Wystarczy przypomnieć zdjęcie, na którym prezydent 16 kwietnia 2010 roku rechocze nad trumnami, pośpieszne dekorowanie rosyjskich funkcjonariuszy, czy prostackie komentarze nt. Katastrofy. W tej sytuacji podziwiam, że rodziny znajdują w sobie tyle wielkoduszności, żeby rozmawiać z prezydentem Komorowskim na temat pomnika. Ja w sobie takiej wielkoduszności nie znajduję. Być może rodziny liczyły, że to jest propozycja poważna, choć ja osobiście nigdy tak nie uważałam. Cieszę się, że po kilku miesiącach emocji związanych z tym pomnikiem dochodzimy jednak do wspólnej konkluzji, że miejsce jest nieodpowiednie. To miejsce nigdy nie było odpowiednie, tak jak nigdy nie było zdaje się chęci, by ten pomnik powstał. Wskazuje na to choćby postawa władz miasta, które sugerują pod budowę pomnika działkę, do której nie na żadnych praw.

Jaki pomnik powinien zatem powstać? Czy popiera Pani „Pomnik światła” przy Krakowskim Przedmieściu?

„Pomnik światła” to jest pewien symbol, to jest symboliczny pomnik. Ja nie chcę symboli. Śmierć była realna, urzędnicy byli realni, urzędy, instytucje były reprezentowane realnie. One poniosły stratę. Dla mnie to jest mój mąż, nazwisko mojego męża. Jednak dla potomności to jest urząd, który stracił swojego przedstawiciela. I na pamiątkę tej katastrofy powinna zostać przedstawiona ta wielka wyrwa, jaka powstała w polskiej państwowości i nie była ona symboliczna To była bardzo realna strata dla państwa polskiego. I to ona powinna być upamiętniona.

Rozmawiał Stanisław Żaryn


NOWOŚĆ!

Nieznane kulisy katastrofy i śledztwa smoleńskiego: „Zamach na prawdę” autorstwa Małgorzaty Wassermann i Bogdana Rymanowskiego. Książka dostępna wSklepiku.pl. Polecamy!

Dotychczasowy system zamieszczania komentarzy na portalu został wyłączony.

Przeczytaj więcej

Dziękujemy za wszystkie dotychczasowe komentarze i dyskusje.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych.