Jak wszyscy pamiętamy, propagandyści PO mieli taką metodę , że aby wygrać z PiS trzeba zrobić coś, co na pewno sprowokuje Jarosława Kaczyńskiego lub jego otoczenie do jakiegoś działania czy wypowiedzi, która z kolei będzie mogła być wykorzystana propagandowego do przedstawiania i Jarosława Kaczyńskiego i PiS jako oszołomów, przez których na pewno będzie wojna albo jakaś katastrofa.
Metoda szczególnie intensywnie była wykorzystywana po Smoleńsku, trzeba przyznać, że skutecznie – w tym sensie, że chamskie atakowanie zmarłych, bezczeszczenie ich pamięci spotykało się z odporem i to z kolei było pokazywane jako atak ze strony broniących śp. Prezydenta, Generałów i Rodziny. Manipulacja był i jest dokonywana przez „media”, „dziennikarzy” i całą tę ekipę dla której utrzymanie się u władzy PO jest warunkiem dostępu do rozmaitych beneficjów.
Istotnym elementem propagandowego wykorzystania takich ataków, które w swoim prostactwie propagandyści nazwali „waleniem kijem w klatkę z małpami” (że niby te małpy to PiS i się one wściekną i będzie przedstawienie) było straszenie wojną.
Otóż, jak dobrze pamiętamy, w pewnym momencie Tusk tłumaczył swoją bezczynność w kwestii raportu Anodiny i sowieckiej propagandy czymś na kształt rozłożenia rąk i powiedzeniem „A co , wojnę mam wypowiedzieć?”.
Jeszcze dwa lata temu straszenie wojną było odwoływaniem się do abstrakcji, bazowało na polskim lęku wojennym. Teraz, w dobie wojny na Ukrainie, kwestia wojny jest całkiem realna i wielu zastanawia się co będzie. W obiegu publicznym, mainstreamowym mówi się otwarcie o zagrożeniu wojennym. I tu paradoksalnie straszak wojny wykorzystywany przez PO przestaje działać.
Walenie w klatkę z małpami przestaje działać.
Dopóki straszenie wojną odwoływało się do nieuświadomionych lęków, do czegoś co tkwi w zbiorowej psychice Polaków od lat czterdziestych – to działało. Gdy okazało się, że demon jest za progiem – zadziałała wizualizacja i lęk opada, a zaczyna się konkretne działanie i przygotowywanie się do nadejścia zagrożenia. Oczywiście nie u wszystkich, ale w skali społecznej nazwanie zagrożenia uwalnia od lęku.
I dlatego kolejna zagrywka zdziczałych propagandystów z PO skończy się niepowodzeniem. Nawet jeśli PiS jakoś ostro zareaguje na prowokację z „nagraniami” z Tupolewa, to nie zrobi to na ludziach takiego wrażenia jak poprzednio. Owszem, agresywne „media” będą ten temat grzać, tylko, że to już przestało działać.
Jaki będzie dalszy krok propagandystów?
Eskalacja.
I dlatego należy spodziewać się powrotu Palikota, aby dodatkowo dorzucić do pieca. Palikota, Tarasa i powtórki z Krakowskiego Przedmieścia. Nie wykluczone, że sam prez. Komorowski coś powie po swojemu, żeby dodatkowo wzburzyć nastroje. A TVN będzie to emitować,
Tylko, że to grzanie już nic nie da, żadnego wzburzenia nie będzie.
Finito koguto, małpy uciekły, walcie sobie w klatkę do woli.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/smolensk/240004-powrot-klatki-z-malpami-po-mialo-taka-metode-ze-aby-wygrac-z-pis-trzeba-ich-sprowokowac-a-potem-propagandowo-to-wykorzystac