Chociaż działacze PiS postulują budowę pomnika Lecha i Marii Kaczyńskich na białostockich Plantach, pomysł zderza się ze ścianą. Przeciw jest m.in. prezydent Białegostoku Tadeusz Truskolaski.

Budowa monumentu wydawałaby się oczywista, zwłaszcza, że część Plant stanowi Skwer Lecha i Marii Kaczyńskich Prezydenta Rzeczpospolitej Polskiej z Małżonką. Lokalne władze wyrażają jednak swój sprzeciw.

Planty są zabytkiem. Czy powinniśmy zmieniać zabytki, by uczcić takiego czy innego polityka? Planty powinny wyglądać jak najwierniej w takim kształcie, w jakim zostały stworzone

— mówi dziennikowi Adama Michnika jeden z radnych PO.

Wtóruje mu również współpracownik prezydenta miasta.

Zawsze była mowa o upamiętnianiu ofiar przez nazywanie skwerów czy rond, a nie budowę pomników

— twierdzi szef klubu radnych prezydenckich Marcin Szczudło.

Również sam prezydent Tadeusz Truskolaski jest sceptyczny wobec pomysłu budowy pomnika.

Pomniki powinny łączyć, a nie dzielić. Nie powinny reprezentować tylko jednej opcji politycznej. Uważam, że powinniśmy też zachować pewną chronologię. Jest wiele osób do upamiętnienia, jak np. prezydent Białegostoku Seweryn Nowakowski czy ostatni prezydent Rzeczypospolitej Polskiej na Uchodźstwie Ryszard Kaczorowski

— mówi Truskolaski.

Przeciwny jest również konserwator zabytków Dariusz Stankiewicz.

Planty mają charakter rekreacyjny. Po usunięciu pomnika wdzięczności znów stały się miejscem wypoczynkowym. Kawelin ma wydźwięk groteskowy. Praczki z kolei - ludyczny. Teraz mamy dołożyć jeszcze akcent historyczny? On tu „nie siedzi”

— twierdzi konserwator zabytków w rozmowie z „GW”.

Czyżby Tadeusz Truskolaski nie dostrzegał absurdu sytuacji, w której lokalne władze nie mają nic przeciwko budowie pomnika prezydenta Białegostoku czy ostatniego prezydenta RP na Uchodźstwie, a zupełnie inną postawę przyjmują w przypadku monumentu ku czci prezydenta całego kraju?

gah/GW