Holandia sprowadza szczątki boeinga. Może wraz z nim wysłać do Amsterdamu inny "wrak"; eksperckiego autorytetu Macieja Laska?

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź
Fot. Youtube.pl
Fot. Youtube.pl

Pierwsza część szczątków malezyjskiego boeinga, który został zestrzelony nad ukraińskim terytorium okupowanym przez prorosyjskich terrorystów, wyjechała już z Polski. Kolejne jadą do nas z Ukrainy, by trafić na Zachód. Jak się okazuje, Holandia wciąż czeka na wrak. I bynajmniej nie oczekuje na symbol, który ma zostać przetopiony na pomnik, czy wystawiony do publicznej celebracji.

Jak informują holenderskie władze, samolot ma zostać odtworzony w bazie wojskowej w Gilze-Rijen. Brak szczątków, jak przyznawało państwo holenderskie blokuje dalsze śledztwo. Brak dowodów, to brak wniosków – oświadczał prokurator Fred Westerbeke, zaznaczając, że nie ma obecnie szans na szybkie ustalenie oficjalnych przyczyn tragedii MH17.

Przyjazd szczątków samolotu do Holandii pozwoli zapewne ruszyć z kopyta i ustalić sposób i mechanizm zniszczenia maszyny. Złożenie wraku samolotu w całość jest bardzo ważnym etapem w procesie rekonstrukcji wydarzeń. Jest oczywiste, że dzięki temu można łatwiej ustalić gdzie znajdowało się epicentrum sił niszczących maszynę.

Sprawa złożenia wraku ma swoje przełożenie w procedurze prowadzenia śledztwa. W Polsce władze chętnie zasłaniają się Konwencją Chicagowską, tłumacząc, że poddanie śledztwa smoleńskiego jej reżimowi było dobrą decyzją. Tyle tylko, że Rosjanie od samego początku łamią jej zapisy, na co rząd Polski dawał i daje zgodę. Do dziś nikt nie zabrał się za odbudowanie rządowego tupolewa, a wrak niszczeje w Rosji. Tymczasem Konwencja Chicagowska i Załącznik 13. mówi na samym początku, że śledztwo powinno się zaczynać od odbudowy wraku! Właśnie, by móc rzetelnie zbadać mechanizmy zniszczenia maszyny.

W Polsce oficjalne czynniki – ministrowie, prokuratorzy, dyplomaci – przekonują jednak od lat, że wrak rządowej maszyny to symbol i jako taki powinien wrócić do kraju. Holandia traktuje tę sprawę inaczej. Dla niej wrak to przede wszystkim dowód w sprawie śledztwa badającego przyczyny tragedii malezyjskiego samolotu. Dla rządu Holandii śmierć tzw. zwykłych obywateli jest znacznie więcej warta niż śmierć elity narodu dla rządu i władzy w Polsce. Rząd w Warszawie śmiercią tych ludzi pomiata od dawna.

W Polsce śledztwo smoleńskie jest fikcją i kpiną. Do dziś prokuratura nie jest w stanie choćby ustalić, czy na wraku rządowego tupolewa były ślady materiałów wybuchowych czy nie. Z kolei rządowy propagandysta, Maciej Lasek przyznawał wielokrotnie, że wrak nie był badany, bo komisji do ustalenia przyczyn tragedii smoleńskiej nie było to potrzebne. Lasek bez cienia zażenowania opowiada o tym, że w tej sprawie wszystko jest jasne, a komisja nie widzi powodów, by zmieniać choć słowo czy badać cokolwiek nowego. Tymczasem nawet podstawowe badania nie zostały przez tę komisję wykonane.

Pierwsze szczątki malezyjskiej maszyny wyjechały już z Polski. Na szczęście będą jechały kolejne konwoje. Każda z nich to wielka szansa dla Polski. Może wraz z wrakiem wysłać do Holandii inny „wrak” - eksperta Macieja Laska? On jest w stanie ustalić i wyjaśnić wszystko. I nawet czasu na badania nie potrzebuje. Wszystko będzie wiedział bez dowodów.

Może w Holandii poznają się na rządowym ekspercie, pracującym niegdyś dla „prezydenta” Europy? To i dla Polski byłoby korzystne…

Dziękujemy za przeczytanie artykułu!

Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych