Prof. Nowaczyk o badaniach dot. TAWS: Mogą rozstrzygnąć wysokość przelotu nad brzozą... NASZ WYWIAD

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź
Fot. MG/Blogpress.pl
Fot. MG/Blogpress.pl

wPolityce.pl: Ponad cztery lata po tragedii smoleńskiej prokuratura uznała, że potrzebne są nowe odczyty z systemów TAWS i FMS, zamontowanych w rządowym tupolewie, jaki uległ katastrofie 10 kwietnia 2010 roku. Dlaczego ponowne odczyty są potrzebne?

Prof. Kazimierz Nowaczyk: Analizą dostępnych danych z TAWSa zająłem się w połowie 2011 roku. Producent tych systemów odczytywał dane na zlecenie NTSB. Federalna agencja, jaką jest National Transportation Safety Board, otrzymała prośbę ze strony MAK-u o dokonanie odczytów. Odczytano więc wiele różnorodnych parametrów. One wszystkie musiały zostać rozkodowane, ponieważ to są zapisy binarne. MAK wyszczególnił, które informacje interesują stronę rosyjską, a producent przekazał stosowne odczyty. Zaznaczył jednocześnie, że jest w stanie odczytać znacznie więcej informacji. Kontaktowałem się z firmą w tej sprawie, jednak bezskutecznie. Także Rodziny ofiar tragedii smoleńskiej przesłały do USA materiał, który powstał na podstawie pytań ekspertów zespołu parlamentarnego badającego przyczyny katastrofy. Pytania obejmowały bardzo szeroki materiał. Pytaliśmy m.in. o odczyty pamięci systemu TAWS i FMS, czyli systemu, którym posługują się piloci w nawigacji. Do Universal Avionics i NTSB dobijamy się więc od dawna, zanim prokuratorzy zauważyli tę konieczność.

Dlaczego nie odczytano wszystkiego co było można?

Producent odpowiadał jedynie na zapotrzebowanie MAK-u, wskazując, że jeśli jakaś instytucja zgłosi się po większą liczbę danych, to takie odczyty również zostaną przeprowadzone. Zapisów jest znacznie więcej niż te, które znalazły się w oficjalnych raportach dotyczących katastrofy. Strona amerykańska może te dane odczytać. Amerykanie stwierdzili też, że bateria systemu FMS pierwszego pilota, który to system uległ bardzo dużym zniszczeniom, działała, a pamięć była podtrzymywana. Stwierdzili, że mogą podjąć się próby odczytania zapisów komputera FMS pierwszego pilota. Jednak do tego potrzebny jest wniosek oficjalnych instytucji prowadzących śledztwo.

Co stało się z dotychczasowymi ustaleniami producenta amerykańskich systemów?

Universal Avionics odczytał dane i przekazał swój raport NTSB. Od tego momentu właścicielem tych materiałów jest właśnie NTSB. Próby kontaktu z samym producentem będą bezowocne. Trzeba się kontaktować z NTSB, która jest instytucją federalną i może współpracować z instytucjami rządowymi lub oficjalnymi organami prowadzącymi śledztwo.

Wniosek rodzin ofiar tragedii smoleńskiej pozostał zatem bez odpowiedzi?

Rodziny wysłały swoje pismo z nadzieją, że być może NTSB uwzględni ich prośbę. Zdarzało się bowiem, że instytucja ta współpracowała ze stowarzyszeniem rodzin osób poszkodowanych w katastrofach lotniczych (National Air Disaster Alliance and Foundation), jakie działa w USA. NTSB współpracuje z tym stowarzyszeniem, które poparło postulaty rodzin smoleńskich. Był cień nadziei, że wniosek zostanie uwzględniony. Jednak do dziś nie ma żadnej odpowiedzi.

Czego ten wniosek dotyczył?

Wysłano kilkadziesiąt bardzo szczegółowych pytań, na które odpowiedź pomoże w analizach danych z raportu NTSB.

Jak ważne są dane, które może przekazać NTSB? Co te odczyty mogą oznaczać dla śledztwa smoleńskiego?

Ważne może być przede wszystkim odczytanie danych z FMS pierwszego pilota, do tej pory znamy jedynie odczyty z FMS drugiego pilota. Pytania dotyczą również m.in. dokładności pomiaru czasu, by ustalić precyzyjnie przebieg ostatnich sekund lotu. Czas jest podawany wraz z komunikatami TAWS z dokładnością do 1 sekundy, istotne natomiast jest, czy zapis miał miejsce na początku sekundy, w jej połowie, czy może pod koniec. To ważne, ponieważ dramatyczne wydarzenia ze Smoleńska rozgrywały się w czasie kilku sekund. Tego typu wiadomości są istotne. Wiemy również, że system TAWS zanotował wiele komunikatów dotyczących awarii samolotu. Zapisy zostały rozkodowane jedynie dla najważniejszych alarmów systemu, ale było ich więcej. Rodziny wysłały więc prośbę o podanie również danych dotyczących innych alarmów i wyjaśnienie ich znaczenia. To może zrobić jedynie strona amerykańska. Również ona może podać dane dotyczące dokładności wyznaczonego położenia geograficznego samolotu.

Jak ważne są dane z systemu TAWS? Czy one mogą coś potwierdzić lub wykluczyć ws. przebiegu tragedii smoleńskiej?

Na pewno zagadką jest to, co dzieje się z wysokością w punkcie TAWS 38. W pozostałych punktach (TAWS 35, 36, 37) wysokość baryczna i radiowa się zgadzają. W punkcie TAWS 38 te dwie wartości rozchodzą się. Producent może pomóc określić, dlaczego. Wiemy, że „coś” stało się z wysokościomierzami radiowymi. Jeśli to zostanie potwierdzone, to wiążącą pozostanie wiadomość o wysokości barycznej, która mówi, że w punkcie TAWS 38 samolot znajdował się na wysokości ponad 30 metrów. Ta informacja rozstrzygnęłaby kwestie wysokości przelotu nad brzozą… Widać więc, jak ważne są wiadomości z systemu TAWS.

Nie dziwi Pana, że takie dane polska prokuratura zbiera ponad cztery lata po tragedii? I to, zdaje się w sposób wymuszony przez rodziny…

Mnie w tej sprawie już nic nie dziwi. Od dłuższego czasu mam przekonanie, że prokuratura pozoruje działania.

Pana zdaniem ustalenie prawdy o przebiegu tragedii smoleńskiej jest wciąż możliwe, czy jakieś dane już zostały utracone?

Dane są, ale trzeba umieć je wykorzystać. W przypadku badań na obecność materiałów wybuchowych prokuratura nie tylko działa z ogromnym opóźnieniem, ale dodatkowo wykonuje ruchy, które świadczą o chęci rozmycia wyników, a nie przedstawienia rzetelnych ustaleń. Wysłanie próbek pobranych w Smoleńsku - których analizę bardzo krytycznie ocenili prof. dr hab. Krystyna Kamieńska–-Trela i prof. dr hab. Sławomir Szymański — do powtórnych badań w tym samym laboratorium, jest właśnie takim pozorowanym posunięciem. Z naukowego punktu widzenia to działanie bezsensowne. Tego się nie robi. To tak samo, jakbyśmy kwestionowali diagnozę lekarza i następnie poszli po powtórną diagnozę do tego samego lekarza. To nonsens i działanie czytelnie wskazujące na przeciąganie w czasie. Prokuratura odmawia również badań DNA rodzinie śp. Anny Walentynowicz. Jej bliscy wnosili o badania w renomowanych ośrodkach zagranicznych. Jednak śledczy odmówili. Jest to działanie oburzające i niehumanitarne, ponieważ prokuratura nie jest ani właścicielem, ani dysponentem ciał zmarłych i wola Rodzin powinna zostać uszanowana.

Rozmawiał Stanisław Żaryn

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych