Duszpasterz lemingów. Jan Rokita proponuje wynegocjować wersję przyczyn katastrofy między zwaśnionymi stronami konfliktu dzielącego Polskę

fot. wPolityce.pl
fot. wPolityce.pl

Antoni Słonimski, odprowadzając swoich gości, zawsze z niezwykłą gracją podawał płaszcz i okrycie głowy. Zdumionym tym gestem gościom znany felietonista, trzymając płaszcz, odpowiadał, że w tak trudnej sytuacji zawsze staje po stronie słabszego.

Przypominam tę przedwojenną anegdotę, by łatwiej można było zrozumieć słynny, rozpaczliwy krzyk Jana Rokity: Niemcy mnie biją. Były poseł stanął w obronie słabszego, czyli płaszcza żony i jej kapelusza. Jak wiadomo, szwabska stewardessa z Lufthansy nie pozwoliła umieścić wspomnianych okryć w pierwszej klasie. Ciąg dalszy zmagań Rokity z niemieckimi odwetowcami znamy.

Jako żywo tamto zdarzenie przypomina bohaterską walkę europosła, Jacka Protasiewicza, z przebranymi za celników i straż graniczną nazistami z lotniska we Frankfurcie. Jeśli nie powstrzymamy napadów niemieckich funkcjonariuszy na naszych czołowych polityków, to polskie dzieci pierwszego września mogą nie pójść do szkoły, jak straszył niedawno D.Tusk.

Powodem tego nie będzie agresja Putina, lecz zgoła inna. Tym bardziej, że pogromca szwabskich płaszczobójców ogłosił, w ubiegłą środę w „Gazecie Wyborczej”, wstępny plan rozwiązania kwestii katastrofy smoleńskiej. Tytuł tego elaboratu: „Rokita o rytuale smoleńskim”, musiał powstać w redakcji gazetoidu, bo autora o takie obrzydlistwo nie śmiałbym podejrzewać. Rokita, krótko mówiąc, proponuje wynegocjować wersję przyczyn katastrofy między zwaśnionymi stronami konfliktu dzielącego Polskę.

Sugeruje negocjacje w dochodzeniu do prawdy i zrezygnowanie z dowodów, które są w rękach Rosjan. Celem tej absurdalnej i poniżającej koncepcji miałoby być, zdaniem Rokity, wychowanie młodego pokolenia na polskich patriotów. A polska młodzież nieustannie słyszy, że pół Polski to zdrajcy, a druga połowa to groźni szaleńcy. Tak dalej być nie może - apeluje Rokita- bo to „niszczy podstawową tkankę wspólnoty narodowej”.

Prawdę mówiąc, w wypadku ludobójstwa katyńskiego, partii i rządowi PRL udało się, przez niemal czterdzieści lat, otorbić ową tkankę wspólnoty narodowej. Kiedy to przeczytałem, tkanki mojego mózgu odruchowo przypomniały mi obraz kiczowatej makatki z hasłem: Miłość i zgoda - domu ozdoba, sygnowanym przez B.Komorowskiego.

Nie wiem na jakiej podstawie taka czytanka o uśrednionej prawdzie o katastrofie smoleńskiej miałaby być zaakceptowana przez młodych Polaków. No, może młode lemingi, wychowane na Gazetoidzie Wyborczym, WSI 24 i innych organach partii i rządu, przyjęłyby to do aprobującej wiadomości.

Dla nich Jan Rokita mógłby stać się ukochanym duszpasterzem lemingów, nowym księdzem Lemańskim postępowego kościoła z Czerskiej. Cóż, Niemcy Rokity już nie biją, to człek sam bije się z własnymi myślami, kalecząc się okropnie.

Marek Król

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych