Zespół Laska odpowiada Macierewiczowi i pyta, skąd poseł ma zdjęcia salonki: "Nie było żadnego wybuchu!"

PAP/Radek Pietruszka
PAP/Radek Pietruszka

Po ostatnich wystąpieniach i przedstawieniu kolejnych nieprawdziwych teorii przez grupę pana posła Macierewicza, uznaliśmy, że należy przypomnieć przyczyny tej katastrofy i sprostować nieprawdziwe informacje, które ostatnio zostały przekazane

— rozpoczął konferencję prasową Maciej Lasek, odpowiadając na tezy stawiane dziś w trakcie posiedzenia zespołu kierowanego przez Antoniego Macierewicza.

Lasek w towarzystwie Edwarda Łojka oraz Piotra Lipca starał się obalić argumenty i wątpliwości zgłaszane przez parlamentarzystę PiS.

Na dzisiejszej konferencji byliśmy świadkami wielu politycznych deklaracji, natomiast nie została przedstawiona ani jedna teoria poparta materiałem dowodowym

— mówił zirytowany Lasek.

Następnie głos przejął Edward Łojek, inny z rządowych ekspertów. Wyliczał on fakty, które - jego zdaniem - wskazują na absurdalność tez Macierewicza.

Pomimo tego, że prokuratura wydała komunikat, że nie ma śladów materiałów wybuchowych, a więc nie mogło dojść do wybuchu, pojawiła się kolejna wersja wybuchu. Proszę zwrócić uwagę, że te wybuchy wędrują przez długie miesiące: w kokpicie, pod skrzydłem, obok skrzydła, w zbiorniku… Teraz te dwa wybuchy umieszczono: na skrzydle i w salonce.

— drwił Łojek, przywołując przykłady innych katastrof z całego świata.

Wrócił też

Po przebadaniu taśm stwierdzono, że na wszystkich taśmach jest zarejestrowany bardzo głośny dźwięk przed końcem nagrywania. (…) Ekspertyza Instytutu Sehna nie zawiera takiego dźwięku, natomiast zawiera dźwięki związane ze zderzeniem z brzozą, z reakcją załogi i ten zapis trwa do momentu zderzenia z ziemią. Na taśmie nie ma wybuchu – kolejne miejsce wybuchu w rejonie salonki jest kolejną nieprawdą

— ocenił.

Lasek przedstawiał też miejsca, gdzie znajduje się salonka w samolocie, a następnie gdzie została odnaleziona.

Mówił też o ewentualności wybuchów w salonce:

Gdyby w salonce nastąpił wybuch, włazy te zostałyby wypchnięte na zewnątrz. Gdyby w salonce nastąpił wybuch, to rama drzwi awaryjnych byłaby zdeformowana, a nie jedynie uszkodzona po kontakcie z ziemią!

— mówił Lasek.

Jak podkreślał, żadne ze zdjęć, którymi dysponują rządowi eksperci, nie wskazują na wybuch w salonce:

Istotnym elementem jest miejsce, które mogliby państwo zidentyfikować jako podłużnice podłogi i fragmenty sklejkowej podłogi w salonce. Podłoga była wykonana z drewna, ze sklejki. Czy ta sklejka nosi ślady rozerwania wybuchem, nadpalenia, wysokiej temperatury? Gdyby wybuch nastąpiłby w salonce, podłużnice zostałyby wygięte, bo ciśnienie działa w takim wypadku w każdą stronę. Proszę sprawdzić, czy występują ślady osmaleń i opaleń: efektu fali termicznej związanej z każdym wybuchem. Okna są niewybite – nie widać poszarpanych krawędzi, które mogły być elementem czy wskazaniem na to, że w środku doszło do wybuchu

— uzasadniał Lasek.

Kolejnym członkiem zespołu, który zabrał głos, był Piotr Lipiec, który mówił o czujniku ciśnienia umiejscowionym w pobliżu salonki:

Jak państwo mogą zobaczyć, przytoczyliśmy schemat zabudowy kabiny pasażerskiej tupolewa. (…) W podłodze jest otwór – to wejście do luku awionicznego, gdzie znajdują się wszystkie przyrządy samolotu. Wszystkie systemy przy pomocy których ten samolot wykonuje lot

— stwierdził.

Lipiec wskazał też miejsce w samolocie, gdzie czujnik mierzy.

Jakikolwiek wybuch czy zmiana ciśnienia jest rejestrowana przez ten czujnik. (…) Czujnik zamieszczony jest metr-dwa od kabiny prezydenckiej – a w zapisie z tego lotu nie stwierdzono żadnej gwałtownej zmiany. Nie ma śladów po wybuchu w rejestratorze lotu.

— mówił członek zespołu.

Szybko odniósł się też do tez o ewentualnym fałszu w nagraniach.

Komisja Millera miała dostęp do rejestratora rozmów, posiadaliśmy kopie nagrań, które były przeanalizowane przez ABW, laboratorium policji i komisję Millera. (…) Zapis w tych rejestratorach nie podlegał żadnym modyfikacjom. Nie ma żadnych śladów ingerencji w ten zapis. Rejestrator zakończył swoją pracę w momencie uderzenia w ziemię, nie ma mowy o przerwie w zasilaniu samolot

— tłumaczył.

Lasek zaznaczył, że również drugi rejestrator – eksploatacyjny ATM, którego odczyt był możliwy tylko w Polsce – tego nie potwierdza.

Zanim samolot uderzył w tę bardzo grubą brzozę (o średnicy 30-40 cm) uderzał w serię małych brzózek i drzew, przeszkód

— dodawał Lipiec.

Następnie rozpoczął się festiwal dogryzań Antoniemu Macierewiczowi. Edward Łojek pytał, czy swoje nowe dowody znalazł na wycieraczce. Lasek z kolei stwierdził, że to, czy prokuratura skończy śledztwo bez dostępu do wraku, jest tylko ich decyzją.

Najwięcej znaleziono pod brzozą. Przed brzozą, chyba w odległości 40 metrów, znaleziono jeden niewielki element. W związku z tym odsyłam do tego opisu. W ocenie komisji nie były to elementy, które uniemożliwiałyby lot samolotu i które mogłyby wskazywać, że w samolocie doszło do wybuchu

Łojek odniósł się też do pytań o duże rozdrobnienie szczątek rządowego tupolewa:

Czy wszystkie szczątki należały do naszego samolotu? To było śmietnisko. Archeolodzy znaleźli między innymi pepeszę z czasów II wojny światowej. Sugerowanie się dużą liczbą szczątków do niczego nie prowadzi

— oznajmił.

lw

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych