Wyślijcie prokuratora Szeląga do Malezji, on im szybko zamknie śledztwo bez czarnych skrzynek, bez wraku, bez porządnych badań. No i bez przyzwoitości

Szef Wojskowej Prokuratory Okręgowej w Warszawie płk Ireneusz Szeląg (P) i jego zastępca płk Ryszard Filipowicz. Fot. PAP/Paweł Supernak
Szef Wojskowej Prokuratory Okręgowej w Warszawie płk Ireneusz Szeląg (P) i jego zastępca płk Ryszard Filipowicz. Fot. PAP/Paweł Supernak

Oglądając poniedziałkową konferencję Naczelnej Prokuratury Wojskowej zastanawiałem się co chwila kim są ci ludzie? Skąd się wzięli na tych krzesłach? Noszą polskie mundury, mieli jakieś zajęcia o honorze oficera, uważają się za patriotów i fachowców. Ale czy zdają sobie sprawę, co naprawdę mówią, w czym naprawdę biorą udział?

To co robią nie ma bowiem nic wspólnego z poważnym, fachowym śledztwem w sprawie śmierci polskiej elity z urzędującym prezydentem na czele. Śmierci na terytorium państwa, które tego prezydenta i jego współpracowników szczerze nienawidziło i które właśnie pokazuje na Ukrainie iż nie ma żadnych hamulców, że jest państwem bandyckim. To jakiś koszmarny ping-pong w którym na dodatek co chwila obniża lub podwyższa się siateczkę nielubianemu przeciwnikowi.

Gwóźdź najnowszego przedstawienia, deklaracja prokuratorów iż „na pokładzie TU-154 M nie było wybuchu”, wyglądała na dopchniętą kolanem. Konstrukcja myślowa zakładająca, że niemal wszystkie detektory używane przez profesjonalne służby bezpieczeństwa na świecie najpierw wykazały obecność substancji wybuchowych, a następnie pogłębione badania próbek wykazały iż tych śladów nie ma już nigdzie, może być poważnie rozważana tylko w kraju w którym wielkie media pracują dla władzy, a nie dla prawdy.

Bo ja pamiętam jak kilka lat temu byłem reporterem towarzyszącym ważnemu polskiemu politykowi podczas wizyty w Stanach Zjednoczonych. Przed spotkaniem z udziałem bardzo ważnego amerykańskiego polityka wszystkich nas dokładnie sprawdzono. I jedna ekipa telewizyjna usłyszała, że ze swoim sprzętem nie wejdzie, co więcej, że służby muszą dokładnie zbadać kim są ci ludzie. Zostali natychmiast odizolowani od reszty grupy. Bo detektory wykazały ślady materiału wybuchowego. I sprzęt został na zewnątrz. Amerykańscy funkcjonariusze powiedzieli: te urządzenia nigdy się nie mylą. Cóż, trzeba było ich podesłać naszym prokuratorom, ci by ich przekonali, że są w błędzie.

Cel najnowszej prokuratorskiej operacji rozświetlił się uważnym widzom w chwili gdy panowie zadeklarowali iż możliwe jest zamknięcie śledztwa bez otrzymania wraku tupolewa. Wtedy właśnie zadałem sobie wskazane na wstępie pytania.

Przecież czegoś takiego nie powiedziałby żaden szanujący się prokurator w mieście powiatowym! Odwrotnie - podkreślałby, że to konieczne, budowałby presję, dbałby o swoją reputację i misję. A ten, a ci… Szkoda słów. Wraca pytanie: skąd oni się tam wzięli?

Moje zdumienie jeszcze się pogłębiło gdy pan prokurator Szeląg, któremu państwo polskie postawiło najważniejsze w ostatnich dekadach zadanie, zaczął się uskarżać na swój ciężki los. Były to wyzwania godne strudzonego pracownika handlu, zmęczonego nieznośnymi klientami. Dowiedzieliśmy się, że smutno jest mu w życiu. A to ktoś chce ich (NPW) zlikwidować, a to ktoś „grozi”, że mogą stać się podmiotem specjalnej ustawy sejmowej, a to wreszcie ktoś ich obraża. Wszystko to powoduje, że „sytuacja jest specyficzna”. Na dodatek, narzekał pan prokurator, każdy w Polsce zna się dziś na wypadkach lotniczych jak w dawnych wiekach każdy znał się na leczeniu.

Trzeba brać pod uwagę doświadczenie, wykształcenie, zawód wykonywany, dostęp do materiału dowodowego

— wymieniał warunki konieczne do odpowiedzialnego wypowiadania się w sprawie Smoleńska.

Zgoda, zgoda. Ale jakoś dwóch cech mi zabrakło. Co z uczciwością? Co ze zdrowym rozsądkiem?

Tak, w tym obszarze chyba nasi prokuratorzy i inni śledczy odczuwają poważny deficyt. Bo przecież uczciwy i rozsądnie myślący człowiek:

  • Nie ufałby próbkom pobranym z wraku najpierw niszczonego buldożerami i łomami, potem wypucowanego jakąś chemią, będącego wciąż w rękach potencjalnych sprawców

  • Nie dałby tym największym na świecie specom od manipulacji tych próbek na przechowanie

  • Nie przechodziłby do porządku dziennego nad uporczywą odmową przekazania kluczowych dowodów

  • Nie opierałby śledztwa na raportach podejrzewanych o sprawstwo (całe oględziny wrakowiska, sekcje, pomiary itp. wykonali Rosjanie)

  • Nie lekceważyłby licznych ujawnionych manipulacji w materiale dowodowym, od stenogramów po przez sekcje zwłok po wysokość brzozy

  • Nie przepędzałby naukowców pragnących pomóc, ale by ich zaprosił do współpracy

  • Poprosiłby - za pośrednictwem rządu - sojuszników dysponujących nowoczesnymi technologiami o pomoc, o dane z satelitów, nasłuchy itp.

Itp. Itd. To są rzeczy oczywiste w cywilizowanym świecie. Z jakichś powodów pan prokurator Szeląg musi jednak najwyraźniej robić to, co robi. I znowu, jak już tyle razy w przeszłości, bierze udział w medialnej operacji, której celem jest kolejne ostateczne dobicie „smoleńskiej sekty”, która uparcie nie chce uznać iż śmierć narodowej elity to tyle co nic.

No i tak dobijają już czwarty rok. A kłamstwo wyłazi coraz bardziej, coraz mocniej władza musi sięgać po puder i zwyczajną przemoc medialną. Warto zobaczyć poniedziałkowe „Fakty TVN”, to jest w mojej opinii standard medialny rosyjski.

Kogo tym krzykiem chcą przekonać, że wszystko jest w porządku, jasne, rozstrzygnięte i dokładnie zbadane? Ludzi uczciwych i przyzwoitych nie przekonają, nie odpuścimy tej sprawy i prędzej czy później ją wyjaśnimy. Także to w jaki sposób dzisiaj „prowadzą śledztwo”. Więc kogo?

Jeśli jedynym celem takiego śledztwa jest zapewnienie bezpieczeństwa władzy, to można było je zamknąć już dawno. Polski podatnik i polski obywatel nie zasługuje by spektakl w którym dla zamknięcia dochodzenia w sprawie śmierci prezydenta i 95 przedstawicieli nie jest potrzebny nawet wrak roztrzaskanego samolotu, trwał tyle lat i tak drogo kosztował.

Wydane w ten sposób pieniądze lepiej przekazać tym wariatom, którzy uparcie szukają zaginionego malezyjskiego Boeinga i kogo mogą wołają na pomoc sięgają po najnowsze technologie, dają z siebie wszystko. To ludzie rozumiejący czym jest śmierć dla bliskich, jaką wagę ma prawda. To ludzie z innej niż postsowiecka cywilizacji.

A jeśli jednak chcecie za coś się na Malezyjczykach odegrać, to wyślijcie im prokuratora Szeląga. On im szybko zamknie dochodzenie bez żadnych czarnych skrzynek, żadnego wraku i żadnych porządnych badań.

No i bez żadnej przyzwoitości przy okazji.

Michał Karnowski


Pamiętajmy, że wolne, niezależne (także kapitałowo) polskie media są warunkiem podstawowym by w Polsce doszło do zmiany i byśmy mogli poznać prawdę o Smoleńsku.

CZYTAJ: Miłość silniejsza od śmierci - niezwykłe losy śp. pary prezydenckiej. Nowy numer „wSieci” od poniedziałku w kioskach!

Fot. wPolityce.pl
Fot. wPolityce.pl

Autor

Nowa telewizja informacyjna wPolsce24. Oglądaj nas na kanale 52 telewizji naziemnej Nowa telewizja informacyjna wPolsce24. Oglądaj nas na kanale 52 telewizji naziemnej Nowa telewizja informacyjna wPolsce24. Oglądaj nas na kanale 52 telewizji naziemnej

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych