"Nie obraziliśmy generała Błasika. Nie będziemy przepraszać" - mówi Maciej Lasek, upierając się jednocześnie, że generał był w kokpicie

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź
wPolityce.pl/tvn24
wPolityce.pl/tvn24

Generał Błasik był w kokpicie, biegli mają dostęp do dowodów, a wybuchu nie było - powtarza swoją mantrę - Maciej Lasek, szef PKBWL

Kontynuujac swoje kolejne tournee po zaprzyjaźnionych mediach - po wywiadzie dla Agnieszki Kublik i Gazety Wyborczej - szef państwowej komisji badającej wypadki lotnicze odwiedził Monikę Olejnik. Oczywiście po to by dalej bronić ustaleń raportu Millera, w które wierzy już chyba tylko sama komisja…

Na fundamentalne pytanie czy po czterech latach od katastrofy wiadomo na pewno kto był w kokpicie tupolewa przed katastrofą nie potrafił udzielić jednoznacznej odpowiedzi.

Wiemy, że była załoga, wiemy,że wchodził dyrektor protokołu, który komunikował się z załogą i przekazywał informację do pana prezydenta, natomiast  pod koniec lotu, na tzw. pozycji przed czwartym zakrętem , przed wyjęciem na ostatnią prosta do lądowania w kokiecie pojawiły się osoby trzecie. Osoby, bądź osoba. Bo trudno powiedzieć czy było ich więcej.

Lasek upiera się też przy tym, że w kokpicie był obecny generał Błasik. (Przypomnijmy - biegli prokuratury ustalili, że nie ma na to najmniejszych dowodów).

Pan generał Błasik był w kokpicie. jego rola ograniczyła się do biernej obserwacji. I to stanowisko podtrzymujemy

— powiedział Lasek. A udowadniał to tak:

Komisja uznała, że trzy słowa zostały wypowiedziane przez pana generała: 200, 100 , nic nie widać . Jako jedyny obserwował wysokościomierz barometryczny ale nie wydawał żadnej komendy, żadnego polecenia załodze

  • stwierdził szef rządowej komisji.
    I przypomniał, że obecność generała została uznana w raporcie za „pewien rodzaj presji pośredniej”.

Natomiast osoby wożące najważniejsze osoby  w państwie- są  do takiej presji przyzwyczajone.

— dodał. Jego zdaniem decyzję o zejściu na wysokość deczyji - załoga podjęła samodzielnie.

Dowódca załogi, kapitan Protasiuk podjął taka decyzję. Zresztą ja zakomunikował  w korespondencji z kontrolerami ze Smoleńska, Powiedział spróbujemy podejść do minimum. To samo zresztą zawierała rozmowa z załogą Jaka.
Uznaliśmy, że podejście do minimum zostało podjęte przez załogę i co ciekawsze to nie jest wielki błąd

— stwierdził gość Moniki Olejnik, choć zachowanie takie uznał za „nieracjonalne”.

Jak podkreślał „piloci popełnili cały szereg błędów”.

Lasek przypomniał też, że prokuratura i PKBWL pracują na innych ekspertyzach odczytu zapisów czarnych skrzynek. Stąd różnice w stenogramach. Ta, którą dysponuje prokuratura została wykonana przez Instytut Sehna. Nie rozpoznano w niej głosu generała w kokpicie. Lasek upiera się jednak, że nie obala ona raportu Millera.

Biegli nie rozpoznali głosu gen. Błasika , ale rozpoznali inne frazy…Ta ekspertyza Sehna potwierdza że do kokpitu wchodzą osoby postronne, załoga się wita  z kimś. Jest prowadzona jakaś rozmowa …

— mówił.
Lasek ponownie odniósł się tez do nowo odczytanego słowa „siadajcie”, które pada w kokpicie. Co ono mogło oznaczać?

W lotnictwie obiegowe znaczenie siadajcie - oznacza lądujcie. Ale to mogło być stwierdzenie osoby, która była  w kokpicie  do kolejnej osoby, która się tam pojawiła, żeby wróciła na swoje miejsce.

— tłumaczył Lasek, dodając że nie powinno być tam nikogo oprócz załogi.

Szef państwowej komisji oświadczył też, że nie czuje się winny znieważenia generała Błasika i nie zamierza za nic przepraszać.

Nie uważam byśmy obrazili pana generała. W naszym raporcie nie była wskazywana sprawa trzeźwości pana generała, a w uwagach do raportu MAK napisaliśmy, że materiał który przedstawili Rosjanie jest po naszych analizach niewiarygodny.

—powiedział.

Po raz kolejny Lasek oświadczył jednak, że nie ma żadnych dowodów na to, że na pokładzie samolotu nastąpił wybuch i że maszyna rozpadła się w powietrzu.

Zaczynam odnosić wrażenie, że zespołowi parlamentarnemu pod wodza pana Macierewicza skończyły się argumenty

— stwierdził.

Nie zgodził się też z twierdzeniem prof. Czahora, który uważa, że główną przyczyną katastrofy było zablokowanie mechanizmu trymerowania, czyli odpowiednika uładu wspomagana kierownicy w samochodzie.

Mechanizm trymerowania nie był zepsuty. Takie zachowanie wynikało z niewielkich ruchów wolantu, gdy był jeszcze włączony autopilot

— zapewnił Lasek.

Za główny błąd pilotów który doprowadził do katastrofy uznał próbę odejścia na drug krąg- w automacie.

Pierwsze działania - odłączenie autopilota poprzez ściągnięcie wolantu i zwiększenie obrotów silnika - następuje 5, 5 sek po komendzie. To jest wieczność. To doprowadziło do zderzenia z brzozą..

— przekonywał Lasek.

Odnosząc się do kwestii ewentualnego wybuchu - stwierdził, że gdyby do niego doszło części samolotu powinny leżeć jeszcze przed brzozą. A takich nie było.

Co najbardziej kuriozalne gość „Kropki nad i” zapewnił, że biegli prokuratury ( którzy niedawno stwierdzili, że nie mogą dokonać kompleksowej opinii na temat katastrofy bez dostępu do kluczowych dowodów - oryginałów czarnych skrzynek i wraku) taki dostęp mają.

To nieporozumienie Biegli mają dostęp do dowodów. Ostatni wyjazd do Moskwy po kolejną kopię skrzynek właśnie się odbył.

— stwierdził Lasek. szef komisji stwierdził tez, że nie widzi powodów do pisania nowej ustawy, której domaga się PiS, która umożliwiłaby zbadanie katastrofy.

Na koniec Lasek dał do zrozumienia, że możemy tego rodzaju wystąpień spodziewać się jeszcze nie raz. Bo jak stwierdził:

Patrząc na cyniczne wykorzystywanie tej katastrofy do innych celów - konieczne jest powtarzanie jakie były jej przyczyny

— powiedział. Najwyraźniej hołdując zasadzi, że kłamstwo powtórzone tysiąc razy dla wielu staje się prawdą…

ansa/ TVN 24

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych