Czabański: Wybuch nie ma nic do rzeczy. Kilka kluczowych wątków koniecznych do wyjaśnienia

Fot. kprm.gov.pl
Fot. kprm.gov.pl

Zamach to nie musi być wybuch. Ideałem zamachu jest takie przeprowadzenie akcji, żeby wyglądało to na zwykły wypadek. Kto da gwarancję, że 10 kwietnia 2010 r. w Smoleńsku było inaczej?

Samolot z prezydentem był sprowadzany na lotnisko w Smoleńsku złą ścieżką i na złej wysokości, a decyzje na stanowisku kontrolerów lotu podejmowało dwóch wysokich funkcjonariuszy rosyjskich służb specjalnych (pułkownik na lotnisku i generał w Moskwie). Każdemu, kto chce wyjaśnić przyczyny katastrofy, powinny w tym momencie zapalić się wszystkie czerwone światełka.

Jest to wątek do tej pory zupełnie nie wyjaśniony. Przynajmniej publicznie. A czy w śledztwie także, przekonamy się niebawem.

Jest też niewyjaśniony wątek uzgodnień między premierami Tuskiem i Putinem na temat rozdzielenia wizyt w Katyniu delegacji rządowej i delegacji prezydenckiej. To – w sensie politycznym – absolutnie kluczowa sprawa. Czy polski rząd podjął grę z Rosjanami, żeby obniżyć rangę wizyty Lecha Kaczyńskiego? Czy jak to ma wyglądać w praktyce uzgadniał minister Arabski podczas spotkań w Moskwie w lutym 2010 r.?

I trzecie sprawa: dlaczego lotnisko w Smoleńsku, które 7 kwietnia, gdy lądował tam samolot premiera Putina było wyposażone w najnowocześniejsze urządzenia nawigacyjne, w dniu lądowania prezydenta RP, było skansenem technicznym?

Nie twierdzę, że w Smoleńsku był zamach. Tym bardziej nie twierdzę, że jeśli był zamach, to został on uzgodniony między Tuskiem i Putinem. Ba, ta druga hipoteza wydaje mi się bzdurą! Jednak odpowiedzialność polityczna Tuska jest w sprawie katastrofy wielka! Nie wykluczam, że gra Tuska na obniżenie rangi wizyty Kaczyńskiego, spowodowała w konsekwencji tyle zaniedbań organizacyjnych i logistycznych w zabezpieczeniu lotu i na lotnisku, iż albo doprowadziło to do, jeśli można tak powiedzieć, zwyczajnej katastrofy, albo – tej katastrofie wystarczyło już tylko troszeczkę pomóc, np. podając błędne, spóźnione informacje załodze samolotu?

I to czy był wybuch czy go nie było nie ma tu znaczenia. Notabene, sam wybuch też nie musiałby przesądzać o zamachu, bo przyczyny wybuchu mogą być różne, np. wynikać z awarii.

Żeby rzeczywiście wyjaśnić do czego doszło w Smoleńsku, trzeba koniecznie - poza licznymi sprawami technicznymi, organizacyjnymi i prawnymi - wyjaśnić wątki, o których wspomniałem na początku tekstu: rolę oficerów rosyjskich służb specjalnych na stanowisku kontroli lotów w Smoleńsku, rozdzielenie wizyt premiera i prezydenta w Katyniu, różnice w wyposażeniu lotniska w Smoleńsku 7 i 10 kwietnia 2010.

Krzysztof Czabański

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych