Pomnik światła i zaślepienia. Czy w piątą rocznicę smoleńskiej katastrofy będzie mogło rozbłysnąć 96 świateł na Krakowskim Przedmieściu?

Cztery lata po katastrofie prezydenckiego samolotu, w której wraz z głową państwa polskiego Lechem Kaczyńskim zginęło 95 wybitnych postaci z naszego życia politycznego i społecznego, nie ma ani pomnika pod Smoleńskiem, ani na Krakowskim Przedmieściu w Warszawie. Czy tzw. pomnik światła, zaprojektowany przez prof. Pawła Szychalskiego mający czcić pamięć ofiar jednego z największych dramatów w naszych dziejach, sam popadł w zapomnienie?

W drodze na uroczystości z okazji 70. rocznicy zbrodni katyńskiej w katastrofie lotniczej pod Smoleńskiem zginął Prezydent Rzeczypospolitej Polskiej Lech Kaczyński z Małżonką. Śmierć ponieśli wszyscy członkowie delegacji, w tym ostatni Prezydent Rzeczypospolitej Polskiej na Uchodźstwie oraz osiemnaścioro Posłów i Senatorów, wśród nich troje Wicemarszałków Sejmu i Senatu oraz Marszałek Sejmu III kadencji. Las smoleński stał się miejscem polskiego dramatu. Stajemy znowu wobec wielkiego wyzwania, jakim jest zrozumienie sensu ofiary życia w imię służby Ojczyźnie

— brzmiało specjalne oświadczenie posłów i senatorów RP z 13 kwietnia 2010 r.

Jakie okazało się pokrótce to „zrozumienie” każdy pamięta… Niewyjaśnione do dziś okoliczności katastrofy prezydenckiego Tupolewa stały się tłem dla gorszącej walki politycznej, niekończących się sporów, kłótni, połajanek i wyszydzania.

Podsmoleńska tragedia została zinstrumentalizowana do celów politycznych, a jej ofiary znalazły się na dalszym planie. Nie tego z pewnością oczekiwało miliony wstrząśniętych Polaków, którzy w poczuciu więzi składali kwiaty i palili znicze na Krakowskim Przedmieściu. Kto pamięta morze świateł i niezliczone tłumy, cisnące się przed Pałacem Prezydenckim? Właśnie do tej chwili nawiązywał projekt prof. Szychalskiego, apolityczny, wolny od monumentalizmu i kamiennego patosu, oddający hołd 96 ofiarom, a równocześnie będący żywym wyrazem ludzkich wzruszeń.

Pomnika światła nie ma. W 2012 r. stołeczni radni PO i SLD nie poparli idei zorganizowania nadzwyczajnej debaty w tej sprawie, politykierstwo zwyciężyło nad rozumem. Warszawscy radni obeszli się z tym projektem tak, jakby nie było smoleńskiej tragedii, potraktowali ją jak kolizję drogowa, jakich wiele w codziennych, lokalnych kronikach wypadków. Upamiętnienie naszej narodowej katastrofy stało się nie podmiotem, lecz przedmiotem międzypartyjnej gry. „Argument” samorządowców: rzekome kontrowersje… Tylko, czy tak ważną i zdawałoby się oczywistą decyzję można składać w ręce grupy zacietrzewionych, politycznych antagonistów?

Jak mawia szef SLD Leszek Miller, „nieważne, kto ma rację, ważne, kto ma większość”… Podczas sprowokowanej przez przeciwników politycznych - bo przecież nie przez społeczeństwo - kolejnej odsłony wojny polsko-polskiej w Pałacu Kultury, radny sojuszu lewicy Andrzej Golimont wyświetlił na ekranie zdjęcie tzw. katedry światła („Lichtdom”) w Norymberdze, happeningu z wykorzystaniem reflektorów przeciwlotniczych, zaaranżowanego podczas zjazdu NSDAP przez hitlerowskiego architekta Alberta Speera, i nawiązał:
„Oto wysoko oceniony przez Führera Trzeciej Rzeszy projekt, do którego chyba nawiązuje projekt. (…) Jednak część warszawiaków już zdaje się powiedziała, że czczenia katastrofy smoleńskiej takimi faszystowskimi pomysłami sobie nie życzy”…

Golimont, niegdyś pomagier szefa bezpieki generała Czesława Kiszczaka przed i podczas okrągłostołowych negocjacji strażników komunizmu z narodem, znów przyznał sobie prawo przesądzania o tym, czego naród sobie życzy, co jest dla niego dobre, a co złe, komu należą się pomniki, o które trzeba walczyć, jak np. o „Czterech śpiących”, a kogo należałoby wymazać z pamięci… Jeśli jego skojarzenie PiS z NSDAP nie było zamierzoną prowokacją, to przynajmniej skrajną niegodziwością, przejawem głupoty, wręcz politycznej paranoi.

Kropkę nad „i” usiłowała postawić prezydent Warszawy Hanna Gronkiewicz-Waltz, która oznajmiła autorytatywnie, że Trakt Królewski jest miejscem „chronionym” i nie będzie zmian. Odwołała się przy tym do opinii głównego konserwatora zabytków Piotra Żuchowskiego, jakoby istniało niebezpieczeństwo, że pomnik światła zdominuje przestrzeń przed pałacem… Ciekawa, żeby nie powiedzieć kuriozalna argumentacja. Nawet gdyby miał „zdominować przestrzeń przed pałacem”, byłaby to wada, czy też raczej zaleta tego miejsca?

Po pierwsze, decyzja o tak wielkim, ogólnospołecznym znaczeniu nie może być uzależniona od jednego urzędnika, ani w ogóle od miejskich radnych, co bynajmniej nie ogranicza ich kompetencji. Decyzję o tej doniosłości powinny podjąć władze państwowe. Scedowanie jej na lokalny samorząd było zwykłym politycznym kunktatorstwem partii rządzącej, a konkretnie Platformy rzekomo Obywatelskiej.

Po drugie, „pomnik światła” nie byłby koturnowym monumentem, obeliskiem, marmurowym, granitowym, brązowym czy betonowym klocem, ani posągiem na piedestale, od jakich roi się jak Polska długa i szeroka. Jeśli dojdzie do jego realizacji, będzie ulotnym, świetlnym dowodem pamięci o jednym z największych dramatów w naszych dziejach, właśnie symbolem jedności polskiego społeczeństwa wobec tego bezprecedensowego nieszczęścia także w skali światowej, wreszcie - świadectwem naszej umiejętności wzniesienia się ponad polityczne podziały. 96 świateł umieszczonych w chodniku przed siedzibą prezydenta, symbolizujących 96 ofiar podsmoleńskiej tragedii w żaden sposób nie koliduje z zabytkami „w przestrzeni Traktu Królewskiego”. Przeciwnie, jakkolwiek niezręcznie to zabrzmi, byłoby to dodatkową „atrakcją” turystyczną.

Po trzecie, jak wykazały rozliczne sondaże, większość Polaków opowiedziała się za tym niekonwencjonalnym, wizualnym upamiętnieniem zdarzenia z 10 kwietnia. 2010 r. Katastrofa prezydenckiego samolotu nie była zdarzeniem partyjnym PiS, była zbiorowa tragedią nas wszystkich, bez względu na sympatie polityczne. I tak też musi być odbierana, jeśli szanujemy się, jako naród.

Czy pomnik światła doczeka się realizacji? Czy polskie władze dojrzały do tej decyzji? Czy dojrzał do wsparcia tej idei sam premier Donald Tusk, który skonfrontowany z ostatnimi wydarzeniami na Krymie posuwa się dalej w swych ostrzeżeniach odnośnie do Rosji, niż zrobił to Lech Kaczyński w Tbilisi? Czy w ogóle może ktoś odmówić śp. prezydentowi wielkiego poczucia patriotyzmu? Czy możliwe będzie podjęcie już teraz stosownych przygotowań, aby za rok, w piątą rocznicę katastrofy z 10 kwietnia 2010r. mogło rozbłysnąć 96 świateł na Krakowskim Przedmieściu?

Wyrażamy wdzięczność Rosjanom za okazane współczucie i solidarność. Składając hołd wszystkim ofiarom tragicznej katastrofy i oddając Im cześć, dziękujemy za Ich wierną służbę Polsce. Dzisiaj w obliczu tego narodowego dramatu jesteśmy razem, złączeni troską o losy naszej Ojczyzny

— odnotowano w oświadczeniu posłów i senatorów RP z 13 kwietnia 2010r., co pozostawię bez komentarza.

Można rzec, władze stołeczne czy państwowe nie są wieczne, prędzej czy później nastąpi zmiana obsady przy biurkach w warszawskim ratuszu i gabinetach ministerialnych… Chciałoby się jednak, aby zgoda co do jego budowy zapadła wcześniej, w imię nadrzędnego porozumienia wszystkich ugrupowań politycznych. Byłby to przede wszystkim pomnik naszej godności. Czy potrafimy…?

Autor

Nowa telewizja informacyjna wPolsce24. Oglądaj nas na kanale 52 telewizji naziemnej Nowa telewizja informacyjna wPolsce24. Oglądaj nas na kanale 52 telewizji naziemnej Nowa telewizja informacyjna wPolsce24. Oglądaj nas na kanale 52 telewizji naziemnej

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych