Andrzej Melak: Dyspozycyjnych prokuratorów i specjalistów trzeba będzie odsunąć od śledztwa i postawić w stan oskarżenia

fot. Blogpress.pl
fot. Blogpress.pl

wPolityce.pl: Przed nami czwarta rocznica katastrofy smoleńskiej. Jak pan ocenia stan wiedzy o przyczynach, przebiegu, jaki mamy po czterech od tej tragedii?

Andrzej Melak: Mimo upływu czterech lat w dalszym ciągu jesteśmy coraz dalej od tego, aby czynniki rządowe i oficjalne delegacje przyczyniły się do tego, aby odkryć przyczynę tej narodowej tragedii. Rząd, nawet w obliczu takich zmian i odkryciu kart przez Rosję i Putina, nie zmienia swojego stanowiska w sprawie tej katastrofy. Oni twierdzą, że Putin jest niebezpieczny, ale Smoleńsk – to zupełnie inna sprawa. Wychodzą nowe dokumenty, odkrycia archeologów, analizy uczonych w kraju i za granicą, a w podejściu władz do sprawy nie następują żadne zmiany. Będzie tak dopóki, dopóty ten rząd będzie u władzy. Dopiero gdy nastąpią zmiany polityczne, będą prawdopodobnie zmiany w jakości śledztwa, a także zmiany osób, które to śledztwo prowadzą. Część polityków może się uchowa, ale dyspozycyjnych prokuratorów i specjalistów trzeba będzie odsunąć od śledztwa i postawić w stan oskarżenia za zaniechania, których do tej pory się dopuścili. Oni pilnowali, by nie wydarzyło się nic, co mogłoby przyznać rację tym, którzy twierdzą, że katastrofa była zamachem. Zamachem, który miał wprowadzić zmiany polityczne i być może przygotował Europę do tego, co teraz czyni Putin z Ukrainą, i co zapewne będzie czynił w dalszym ciągu, gdy nie nastąpi ostra reakcja NATO.

Wspomniał pan, o tych zmianach politycznych, którymi jesteśmy świadkami w ostatnim czasie. Czy teraz kiedy polscy, ale także zachodni przywódcy zobaczyli prawdziwą twarz Putina, jest szansa żeby wykorzystać tę sytuację?

Mieliśmy taką nadzieję. Jednak wydaje się, że to nie jest jeszcze ten czas: Niemcy i Rosja idą w jednym szeregu – ot, znany nam już sojusz – a niestety Niemcy mają decydujący głos w Europie. Ani w Unii, ani w NATO nie widać zdecydowania, aby cokolwiek zmienić. Sprawy współpracy gospodarczej są ważniejsze niż moralność i najważniejsze sprawy geopolityczne. Tam, gdzie w grę wchodzą interesy, tam nie ma żadnych innych racji. I pilnują tego zarówno Niemcy, jak i Francuzi czy inne kraje.

Wobec tej nowej sytuacji międzynarodowej widać jednak zmianę retoryki Donalda Tuska…

On ją zmienia, bo mu się to opłaca. Kiedy mówi o tym, że trzeba się zbroić, że Polska może być zagrożona, wchodzi w buty opozycji – naśladuje ją. Jednak zapomina, że on jest tym, który Polskę rozbroił, zdemilitaryzował i zrobił wszystko byśmy z dobrze rozwiniętego kraju przemysłowego stali się rynkiem zbytu z perspektywą olbrzymich zmian demograficznych: Polska się wyludnia, nie ma miejsca dla ludzi młodych, a ludzie wykształceni nie widzą perspektywy mieszkania tu.

W takim razie, dlaczego w tych swoich wypowiedziach Donald Tusk pomija kwestię katastrofy smoleńskiej? Mówi ostro o Putinie, ale o 10/04 wciąż milczy…

Ludność polska jest w dalszym ciągu ogłupiała propagandą i zagraniami PR-owskimi Platformy Obywatelskiej. Media w dalszym ciągu działają i mówią językiem, który ma za zadanie utrzymać wiarę w nieomylność polityki Tuska i jego twardość w stosunku do Rosji. A on jest po prostu osobą, która zmienia zdanie, nie zmieniając absolutnie polityki. W jego wydaniu to są tylko słowa i nic więcej.

Dziękuję za rozmowę.

Not. mc

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych