Elbanowscy na cenzurowanym

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź
Fot. PAP/Radek Pietruszka
Fot. PAP/Radek Pietruszka

Kiedy w Sejmie przełożono o dwa tygodnie głosowanie nad wnioskiem o referendum ws. reformy edukacji, rozgorzała dyskusja. Wszyscy zastanawiali się z jakiego powodu je odroczono. Dziś, po doniesieniach medialnych „Newsweeka”, „GW” i innych mediów, już znamy chytry plan ministerstwa.

Otóż trzeba było wygrać czas na zdyskredytowanie akcji "Ratuj Maluchy i starsze dzieci też" i jej inicjatorów. Dziennikarze zaczęli się prześcigać w znajdowaniu "sensacji" na temat życia Karoliny i Tomasza Elbanowskim. Niektórzy lepiej od nich wiedzą, jakie małżeństwo ma cele i aspiracje. Inni zaczęli sprawdzać stan przygotowania szkół, o których była mowa w Sejmie. Usłużni żurnaliści zebrali się w szranki, by wspomóc biedny rząd w udowadnianiu głupim obywatelom, że to MEN ma rację i reforma jest niezbędna. A referendum to zbytek luksusu w demokratycznym państwie. Szczególnie energiczni zrobili się redaktorzy z "Newsweeka". I nie jest to wynik popijania izotoników, tylko prawdziwa chęć dokopania inicjatorom. Sam naczelny popełnił głupawy artykuł, pełen przekłamań i niesprawdzonych faktów, usilnie starając się powiązać Elbanowskich z PiS-em, sugerując w ten sposób, że jest to akcja polityczna. A milion podpisów pod wnioskiem to milion konserwatywnych, przesadnie religijnych sympatyków prawicy, ogłupionych przez rzutkich przedstawicieli Stowarzyszenia. Rodzice, podpisujący wniosek , dowiedzieli się, że są bezwolnymi idiotami, którzy niekoniecznie wiedzieli, co podpisują albo zostali zmanipulowani przez Elbanowskich. Tym samym przyznał, że nie zrozumiał precedensu akcji obywatelskiej, która zjednoczyła wielu ludzi, bez środków i poparcia partyjnego, o różnej orientacji politycznej i światopoglądzie. W kolejce za Lisem ustawił się Cieśla. Ten to dopiero poczynił odkrycia. Dzięki niemu cała Polska dowiedziała się tego, czego Tomasz Elbanowski wcale nie ukrywał. Ambitny dziennikarz ogłosił, że Prezes Fundacji Rzecznik Praw Rodziców, nie udaje, że zajmuje się pomocą rodzinom ZAWODOWO. Jeśli zawodowo to też za wynagrodzeniem. Zdaje się, że Cieśla zapomniał, że ta organizacja nie zajmuje się tylko obywatelską akcją, ale też szeregiem innych ważnych dla rodzin spraw. Obsługuje telefony wsparcia czy wspomaga rodziców zagrożonych odebraniem dzieci z powodu problemów finansowych. Po co jednak o tym mówić głośno? To przecież nie pasuje do tezy jaką założył redaktor. Czyli chęci pokazania Pana Tomasza, że robi biznes na sześciolatkach. Mało tego, do listy zarzutów Cieśli, dochodzi jeszcze jeden , mianowicie, że państwo Elbanowscy i ich współpracownicy są przywiązani do konserwatywnej ideologii. A jeśli nawet, czy coś w tym złego? Czy konserwatystów nie obejmuje demokracja? Na pomoc rządowym specjalistom od edukacji przyszła również "Gazeta Wyborcza". Któż inny mógł by się podjąć sprostowania "przekłamanego" raportu, przedstawionego w Sejmie przez inicjatorów akcji walki o referendum.

Podążyliśmy tropem społecznego raportu przygotowanego przez Stowarzyszenie -

podaje "Gazeta Wyborcza", a dalej opisuje zbulwersowanych dyrektorów i Rady Szkoły z sześciu szkół wymienionych w raporcie.

Każdy kolejny przełożony placówki zarzuca Tomaszowi Elbanowskiemu, że oczernił szkołę i żądają sprostowania. Ich tłumaczenia sugerują jednak, że nie do końca wiedzą co znaczy przygotowana szkoła. Na słowa z raportu, że dzieci w klasie siedzą na gołej podłodze, dyrektor odpowiada, że to kłamstwo:

Dzieci nie siedzą na "gołej zimnej ziemi", ponieważ w klasie położona jest podłoga panelowa. Zakup dywanu został odłożony w czasie z powodu braku środków finansowych.

Czy panel bez dywanu to nie „goła” podłoga?

Kierownictwo ze Szkoły Podstawowej nr 59  z Katowic również czeka na sprostowanie, a tymczasem na tablicy facebooka „Ratuj Maluchy” pojawia się mail z 30.10.2013 roku. List pisze następny rodzic, który potwierdza zarzuty z raportu i dokłada nowe:

Popieram wszystkie zarzuty, a dodać muszę, że poza zabawą na asfalcie dzieciaki muszą jeszcze uważać na wjeżdżające na boisko szkolne samochody rodziców odbierających dzieci ze szkoły. Plac zabaw istnieje od chyba połowy września tego roku, ale prawie cały plac zabaw zajmuje ogromna sznurkowa pajęczyna do wspinania się.(…) moje dziecko od tego roku szkolnego przeniosłam do innej podstawówki. Prawda jest taka, że jaki dyrektor taka szkoła.

Co innego mają mówić dyrektorzy wymienionych przed całą Polską placówek? Kto z nich przyzna, że u niego w szkole klasy są nieprzygotowane albo nauczyciele nie pilnują uczniów? Wreszcie, kto postawi się MEN-owi? Sprytny rząd łapie się wszystkiego, żeby przeforsować nieudaną reformę edukacyjną. Wcześniej próbował podzielić protestujących obywateli na dwa obozy „dzieci uratowanych” i „dzieci zagrożonych” skutkami kumulacji, dzieląc rocznik 2008 na połowę. Jednak rodzice nie dali się nabrać na dobre chęci Tuska i plan spalił na panewce. Wiadomo przecież, że nie ma znaczenia rozbicie rocznika, gdyż kumulacja i tak obejmie dzieci prędzej czy później. Szanse na trzy zmiany mają zatem wszyscy uczniowie. Paradoksalnie, nie wszystkim dyrektorom jednakowo przeszkadza kumulacja, ze względu na finanse. Jeden uczeń równa się ok. 170 zł. dla szkoły. Łatwo przemnożyć to przez zwiększone roczniki. A ławki dla dzieci można upchnąć na holu czy korytarzu. W innej sytuacji przecież korytarz szkoły w placówce nr 27 w Kielcach nie wymagałby „planu lekcji korytarza”. Inna sprawa, że sześć szkół z całej Polski to dla "GW" bardziej reprezentatywna grupa niż 32 sprawdzane ostatnio przez NIK. Ta sama gazeta pisała

Szkołom NIK wystawił ocenę dopuszczającą. Kontrolerzy sprawdzili TYLKO 32 placówki z ośmiu województw.

Tymczasem NIK podaje szczegóły. Na skontrolowane 32 szkoły tylko cztery były odpowiednio przygotowane. A reszta?

Jak informuje Najwyższa Izba Kontroli, brak tylu komputerów, ile wymaga MEN - 27 szkół. Brak też innych przydatnych sprzętów cyfrowych, np. rzutników. -brak sal gimnastycznych -5 szkół, dzieci ćwiczyły na korytarzach, jedna szkoła nie miała boiska.

-brak kącika rekreacyjnego w klasach -4 szkoły

  • brak placów zabaw -11 szkół

  • brak świetlic -4 szkoły

  • za duża ponad 25-osobowa grupa dzieci w jednej sali świetlicowej -12 szkół

  • brak jadalni -2 szkoły

  • zbyt liczne klasy, liczące 27-30 uczniów -10 szkół

  • za duże mebelki -18 szkół

  • za wysokie szafki w szatni -6 szkół

  • za wysoko umywalki i sanitariaty -3 szkoły

  • część szkoły dla maluchów niewydzielona z reszty budynku -9 szkół

-do tego przypadki braku barierek bezpieczeństwa przed wyjściem na ulicę

  • jedna szkoła z szaletami na zewnątrz.

A jakby NIK zbadał 320 szkół? A 3.200? To jednak według MEN-u był raport niemiarodajny, a szkoły tylko czekają by objąć edukacją podwójne kumulacje zasilone rzeszą sześciolatków, a nawet pięciolatków.

W całej sprawie najbardziej zaskoczyło mnie nagłe podjęcie dialogu przez MEN. Na facebookowych stronach zaroiło się od ludzi, którzy zastanawiają się czy dobrze zrobili podpisując wniosek. Bardzo typowy scenariusz.

Jestem z wami całym sercem, podpisałam wniosek ale po doniesieniach w mediach już sama nie wiem, czy dobrze zrobiłam. Może jednak referendum to nie jest dobry pomysł? -

taki przekaz sugeruje czytającym, że rodzice zaczynają mieć wątpliwości. To kolejna manipulacja, mająca na celu wyrobienie nowych opinii. Nic z tego. Polscy obywatele nie nabierają się na tanie sztuczki. A może wcale nie takie tanie?

Pewnie MEN ma w zanadrzu jeszcze parę pomysłów, jak przekonać obywateli, że referendum to zbytek narażający na szwank budżet państwa. Inne niż copywriterzy na forach, dobra prasa w mediach i atak w inicjatorów akcji. Jakie to pomysły? Z pewnością wkrótce się dowiemy. Ministerstwo wspomagane żurnalistami zapomina jednak, że polscy rodzice w odróżnieniu od polityków i niektórych dziennikarzy, codziennie monitorują szkoły i potrafią ocenić stan przygotowania placówek na reformę edukacji. Widzą nieudolność wprowadzania jej od 2009 roku. Zapoznali się z niedopracowaną nową podstawą programową, która tworzy przepaść między przerobionym materiałem do klasy III a wymaganym w IV. Rodzice już widzą, że ta reforma nie jest przeprowadzana dla dobra dzieci. Tym samym żądają referendum.

Katarzyna Kawlewska

Dziękujemy za przeczytanie artykułu!

Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych