Łosiewicz: Z pamiętnika Matki Polki

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź
Fot. Andrzej Wiktor
Fot. Andrzej Wiktor

Moja najstarsza wpadła niedawno na pomysł: „będę grała na gitarze.” My z mężem wpadliśmy z tej okazji w panikę. Niestety jesteśmy z tych, o których delikatnie się mawia, że słoń im nadepnął na ucho. No ale przecież nie będziemy dziecka zniechęcać na starcie. Niech gra.

Najpierw kilkakrotnie upewniliśmy się, że to na pewno chodzi o gitarę, a nie na przykład o skrzypce, wiolonczelę czy pianino. Córka trwała w swoim uporze. Poznaliśmy jednak przy okazji kulisy pomysłu. Córka wykombinowała, że skoro jedzie na tygodniowy obóz pływacki, to na pewno będą tam ogniska i ona wtedy „błyśnie” grą na gitarze. Uznaliśmy, że motywacja jest na tyle przemyślana, iż musimy stanąć na wysokości zadania i zorganizować lekcje.

W połowie roku szkolnego sprawa okazała się nie być wcale taka łatwa, bo albo wszyscy potencjalni instruktorzy mieli zajęte te dni, które najstarsza ma wolne, albo nie pasowały im godziny, które pasowały nam, itd. W końcu udało się znaleźć nauczyciela, który podjął się zadania.

Najstarszej nie zraziło, że nauczyciel wyskoczył na starcie z nutami, których ona na oczy nie widziała, dzielnie próbowała zrozumieć o co mu chodzi. W domu, po pierwszej lekcji dzielnie ćwiczyła. Przy okazji okazało się, że pożyczona gitara jest za duża i musimy kupić taką 3/4. Przed zakupem upewniliśmy się wielokrotnie, że córka będzie kontynuować lekcje. Maja potwierdzała, że jak najbardziej, oczywiście, kocha gitarę, to jej ulubiony instrument, itd. Co było robić? Kupiliśmy ¾. Na szczęście okazało się, że znajomi mieli taki instrument na zbyciu, więc nie był to wydatek rynkowy.

Na kolejnej lekcji nauczyciel uparł się, że moja ośmiolatka gotowa jest na granie motywu z "Ojca Chrzestnego". Dostaliśmy zapis chwytów do domu. Wówczas ujawniły się niestety nasze braki w muzycznej edukacji, bo mieliśmy wątpliwości nawet co do tego, jak ów zapis trzymać i czy aby na pewno nie jest do góry nogami. Ale czego nie robi się dla dziecka. Ja sama zaczęłam brzdąkać, mąż szukał nerwowo w sieci tutorialu (filmiku szkoleniowego) jak grać ową zadaną dziecku linię melodyczną. W końcu udaliśmy się do szwagra męża po ratunek. Szwagier też od pewnego czasu się uczy. Wujek, choć nie bez trudu, rozgryzł chwyty i dzielnie ćwiczył z Majką. W tym czasie pozostałe dzieci, wujków i nasze, czyli w sumie piątka, radośnie latały po mieszkaniu, bawiąc się w najlepsze. Gdy Majka skończyła korepetycje z wujkiem, stwierdziliśmy, że pora na obiad i zaczęliśmy się zbierać. Tego nie zniosło, spokojne do tej pory, najstarsze dziecko. Zaczęła się rozpacz, że przecież z powodu ćwiczeń, nie zdążyła się pobawić. Niestety byliśmy nieugięci, że pora wracać na obiad.

Już przy samochodzie Maja oświadczyła, że rzuciła gitarę i nigdy więcej grać na niej nie będzie. Nie dała się też przekonać kilka godzin później, ani następnego dnia. Gitara spoczęła więc w szafie obok pary balerin i stroju do baletu, którą to dyscyplinę sportu najstarsza „rzuciła” trzy lata wcześniej oraz obok kasku do jazdy konnej. Na szczęście nie rzuciła jeszcze basenu, gimnastyki i wciąż chętnie korzysta z rolek.

My (nie)cierpliwie czekamy na kolejne pomysły. Edukacja jest przecież najważniejsza.

Dorota Łosiewicz, redaktor naczelna wSumie.pl

Ps. Wszystkie Matki Polki zapraszamy do dzielenia się swoimi macierzyńskimi doświadczeniami w cyklu „Z pamiętnika Matki Polki”. Piszcie na adres: [email protected]

Dziękujemy za przeczytanie artykułu!

Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.

Autor

Wspieraj patriotyczne media wPolsce24 Wspieraj patriotyczne media wPolsce24 Wspieraj patriotyczne media wPolsce24

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych