Powiało Bareją: Protasiewicz z DDR

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź
Fot. PAP/Paweł Supernak
Fot. PAP/Paweł Supernak

Europoseł Jacek Protasiewicz w starciu z niemieckim „Heil Hitler” celnikiem, a potem z „Auschwitz” policjantami poniósł ogromne straty na ciele i umyśle. To drugie w sensie zaćmienia umysłu niebywałą bezczelnością niemieckich funkcjonariuszy. Martyrologia Jacka Protasiewicza na frankfurckim lotnisku naprawdę robi wrażenie. A jeszcze większe wrażenie robi to, jak dwa dni po incydencie polski europoseł o tym opowiadał.

Tam jest dźwięk, jak ja jęknąłem, bo ten mężczyzna dał mi kuksańca. Zrobił to świadomie. (…) Zostałem wciśnięty do samochodu i nie pamiętam, czy kolanem czy łokciem dostałem kuksańca. Wtedy wydałem dźwięk: Ał! (…) Jest odgłos, gdy jęknąłem, bo mężczyzna mnie uderzył, wsadzając do tego wozu. Ale okej –

z godnością relacjonował sponiewierany Protasiewicz.

A przecież sam europoseł zachowywał się bez zarzutu.

Nie stawiałem oporu w żadnym momencie. Nie używałem rąk ani nóg. Tylko usta –

wyjaśniał szczerze.

Ale to tylko rozzuchwaliło oprawców, którzy „chcieli sprawdzić, czy w bokserkach nie mam broni”. Bez sensu chcieli sprawdzić, bo jak później stwierdził dziennik „Fakt”, w bokserkach nie było niczego.

Gdyby niemieccy funkcjonariusze oglądali film Stanisława Barei „Co mi zrobisz jak mnie złapiesz?”, wiedzieliby, co zrobić. Tam dyrektor Tadeusz Krzakoski (grany przez Krzysztofa Kowalewskiego) potrącił swoim „garbusem” pieszego przechodzącego prawidłowo po pasach. Pieszy wywinął „orła” i wylądował na asfalcie. Traf chciał, że autem jechała też panna Danusia (grana przez Ewę Ziętek), córka partyjnego bonzy, której kilka miesięcy wcześniej, podczas pobytu w Paryżu, Krzakoski zrobił dziecko. Gdy do przerażonego Krzakoskiego podszedł milicjant, panna Danusia wzięła sprawy w swoje ręce.

Panie milicjancie ... –

zawołała Danusia.

Zaraz, zaraz, chwileczkę –

rzucił funkcjonariusz.

No dobrze, ale mi się spieszy –

zirytowała się Danusia.

Proszę? –

milicjant był wyraźnie zdezorientowany.

No więc tak, to jest prawda, że myśmy przejechali tego pana na pasach i przy czerwonym świetle...

Danusia zaczęła opowiadać o zdarzeniu. Krzakoski pobladł i złapał się za głowę, ale – jak się za chwile okazało – zupełnie niepotrzebnie. Bo po chwili milicjant zasalutował pannie Danusi i powiedział:

Tak, tak, oczywiście ... Bardzo przepraszam, oczywiście mogą państwo jechać.

A do potrąconego biedaka rzucił:

Co tak na kamieniu siedzicie obywatelu?! Wilka chcecie dostać?!

Obywatel oczywiście nie chciał „dostać wilka”, więc się otrzepał i sobie poszedł.

Niemieccy funkcjonariusze powinni się zachować tak samo jak milicjant z filmu Barei, bo mieli przecież do czynienia z VIP-em, i to bardzo vipnym VIP-em. Danusi wystarczyło wytłumaczenie milicjantowi, czyją jest córką. Niemieccy mundurowi nic nie skumali, mimo że Jacek Protasiewicz pokazywał im paszport dyplomatyczny i mówił, że jest ważną osobistością. - Oni pozwalają sobie na takie rzeczy osobie, które ma paszport dyplomatyczny, to co są w stanie zrobić biednemu Polakowi, który nie zna niemieckiego? – retorycznie pytał europoseł.

To naprawdę straszne, jak od czasów PRL i DDR wszystko zmieniło się na gorsze. Kiedyś wystarczyło milicjantowi szepnąć do ucha nazwisko tatusia i natychmiast przywracana była właściwa hierarchia. Teraz można bezsilnie machać paszportem dyplomatycznym i wiele razy powtarzać, jakim się jest ważniakiem - i nic. Co oznacza, że ci, którzy zlikwidowali PRL i DDR powinni mocno dostać w skórę, bo w tamtym systemie wszystko było poukładane jak trzeba, a teraz mamy wyłącznie chaos.

Stanisław Janecki

Dziękujemy za przeczytanie artykułu!

Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych