Pirotechnicy sprawdzili warszawskie siedziby kilku ministerstw po porannej informacji o możliwości podłożenia materiałów wybuchowych - poinformowała w poniedziałek policja. Pracownicy byli ewakuowani, część z nich w ogóle nie została wpuszczona do budynku.
Maile okazały się fałszywym alarmem, policja szuka nadawcy -
powiedział Mariusz Mrozek z Komendy Stołecznej Policji.
Ok. godz. 11 zakończono sprawdzanie resortów zdrowia, infrastruktury i rozwoju oraz obrony a później pozostałych resortów - gospodarki, finansów, edukacji i kultury. Sprawdzono też budynki szpitala wojskowego przy Szaserów w Warszawie i ok. godz. 16 budynek Intraco, w którym mieści się kilkanaście instytucji państwowych - dodał.
List, który zawierał informacje o podłożeniu ładunku wybuchowego, został przesłany za pośrednictwem poczty elektronicznej. Poczta dotarła w poniedziałek rano do wszystkich instytucji - w zależności od tego, kiedy w obsługujący pocztę mailową otwierali te wiadomości, informacje były przekazywane policji -
poinformował Mrozek. Pierwsza informacja dotarła ok. 6.30; kolejne przychodziły sukcesywnie.
Za każdym razem uruchamialiśmy procedurę stosowaną w takich w wypadkach - zabezpieczenie miejsca alarmu, sprawdzenie pirotechniczne. Równolegle ustalaliśmy źródło skąd informacja została wysłana i osobę, która mogła tego dokonać. Te czynności nadal trwają -
zaznaczył.
Jak poinformował Stanisław Krakowski z Ministerstwa Infrastruktury i Rozwoju mail z informacją, że w resorcie podłożono bombę przyszedł około godziny ósmej. Pracowników poinformowano, by na razie nie przychodzili do pracy, a tych, którzy już byli w budynku, ewakuowano. Po godz. 11 pracownicy mogli już wejść do siedziby resortu.
Również w poniedziałek 119 placówek wychowawczych na Żywiecczyźnie (Śląskie) zostało ewakuowanych po anonimowej informacji o podłożeniu bomby w jednej ze szkół - poinformowała rzecznik policji w Żywcu Mirosława Gruszka.
Pirotechnicy sprawdzają placówki. Mamy nadzieję, że wszystko przebiegnie sprawnie i we wtorek lekcje rozpoczną się normalnie -
dodała.
E-mail z pogróżkami napłynął na adres rzecznika magistratu w Żywcu Tomasza Terteki. Terteka powiedział, że nie wynikało z niego, która placówka jest zagrożona. Zawarta była jedynie informacja o podłożeniu bomby, która miała wybuchnąć w południe. Dlatego zdecydowano się na ewakuację wszystkich. Burmistrz Żywca, wójtowie oraz dyrektorzy przedszkoli i szkół zadbali o dzieci, które nie miały dokąd wrócić.
Podobny e-mail trafił także do Centrum Informacji Służby Celnej w Cieszynie. Budynek również został ewakuowany, ładunku wybuchowego nie było.
Policja nie łączy ze sobą stołecznego i żywieckiego alarmu.
Pod koniec czerwca 2013 r. po fałszywych alarmach bombowych w kraju sprawdzono 22 obiekty - komendy policji, sądy, prokuratury, szpitale i centra handlowe, blisko 2,7 tys. osób musiało opuścić budynki, do akcji zaangażowano tysiące funkcjonariuszy. Wtedy alarmy dotyczyły budynków w Szczecinie, Koszalinie, Gdańsku, Warszawie, Ostrołęce, Jeleniej Górze, Lublińcu, Lublinie, Katowicach, Gliwicach, Dąbrowie Górniczej, Krakowie i Chrzanowie.
Za fałszywe poinformowanie o podłożeniu ładunku wybuchowego grozi do ośmiu lat więzienia.
BR/PAP
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/95976-szukali-bomb-w-ministerstwach
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.